środa, 10 lipca 2013

Opowiadanie ,,Vicky Cook'' Rozdział 7



                                      ,,Vicky Cook”
Rozdział   7

Słyszałam tylko krzyki jakichś ludzi. Dźwięk policyjnego radiowozu i pędzącą karetkę. Słyszałam ich rozmowy, ale dalej nic nie widziałam. Nie mogłam się ruszyć ani nic powiedzieć tak jakbym nie żyła. Ktoś krzyczał nie żyje, nie żyje. A ja nie wiedziałam o kogo chodzi, bałam się. Trafiłam chyba na OIOM. Zaczęli mnie reanimować, podłączali mnie do jakiś kabelków. Otworzyłam lekko jedno oko, a potem drugie. Widziałam mrugające światełka i nic więcej. Nie miałam siły podnieść głowy ani otworzyć ust. Po chwili ktoś zaczął do mnie mówić:
- Widzę że się wybudziłaś. To dobrze, odpoczywaj.
Chciałam tej osobie zadać miliony pytać ale nie mogłam i to mnie przerażało. Minęło kilka chwil. A przynajmniej mi się tak wydawało kiedy widziałam już jak dawniej. Ale nic po za tym. Zobaczyłam jak grupka lekarzy nad mną stoi i się mi przyglądają. Jeden z nich zaczął rozmowę.
- Pacjentka wybudziła się z dwu tygodniowej śpiączki jakieś dwie godziny temu. Jej stan jest stabilny. – Powiedział do nich, a potem zwrócił się do mnie. – Pewnie dziwi cię fakt, że nie możesz się poruszyć ani nic powiedzieć. To minie, wszystko wróci do normy po kilku dniach. Musisz dużo odpoczywać. Rozeszli się, a pielęgniarka podała mi nową kroplówkę. Z jednej strony cieszyło mnie to że będzie jak dawniej ale chciałam usłyszeć co z moimi rodzicami, skoro ja żyłam. To o kim mówił nieznajomy. Miałam tylko nadzieje że to nie moi rodzice. Kiedy tak sobie leżałam na sale wszedł mój chłopak, ucieszyłam się ale nie za bardzo było to po mnie widać. Nie mogłam wytrzymać i jakoś spytałam się jego.
- Rodzice…co z nimi? – Wydusiłam z siebie tylko tyle bo na więcej nie miałam siły.
 - Wiedziałem że o to zapytasz, pewnie nikt ci nic nie powiedział. Twoja mama leży w ciężkim stanie, miała trzy operacje. Ale mówią że będzie dobrze. A twój ojciec, on…on nie żyje. Przykro mi. – Kiedy to powiedział złapał mnie za drżącą rękę. A ja się popłakałam.
Minęło kilka dni, a ja wracałam do formy. Chodziłam już samodzielnie. Spędzałam trochę czasu przy mamie. Siedziałabym tam cały dzień, ale nie pozwalali mi. Mnie odwiedzał chłopak  i przyjaciele. Nawet Sophie, już nic nie wspominała o tamtej kłótni. Tak jakby nie miała miejsca. Z jednej strony się ucieszyłam, a z drugiej chciałam się dowiedzieć o co jej wtedy chodziło. Postanowiłam że jednak nie będę już do tego wracać. Pogrzeb ojca odbył się tydzień po wypadku. Było mi trochę przykro że mnie ani mamy na nim nie było. Minął kolejny tydzień mogłam już wyjść do domu, a mama dalej się nie wybudzała. Nie przeżyłabym, gdyby i jej zabrakło. Odebrał mnie Oliver i zawiózł do domu. W domu czekała na mnie babcia z obiadem. Ja jednak nie byłam głodna i bez słowa poszłam się położyć. Nawet nie pożegnałam się z chłopakiem, ale nie miałam na nic siły. Następnego dnia odwiedził mnie Liam, zabrał mnie na spacer.
- Twoja mam się wybudziła. – Przerwał milczenie.
- Kiedy?
- Dzisiaj rano, ale nie można do niej wchodzić.
- Zrobisz coś dla mnie? – Spytałam.
- Jasne, tylko co?
- Zawieź mnie na grób ojca. Proszę.
Bez wahania wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy. Kupiłam kwiaty i dwa znicze. Na cmentarz poszłam sama. Siedziałam tam godzinę. Mimo że nie byłam zżyta z ojcem to strasznie mi go brakowało.

Minęło pół roku. Był początek stycznia. Mama wydobrzała ale rzuciła się w wir pracy. Nie widywałam się z nią praktycznie. Ja wróciłam do normalnego życia. Dalej byłam z Oliverem. Praktycznie nic się nie zmieniło. Tylko tyle że Sophie była z Liam’em. Na co z zazdrością patrzył Daddy. Niby też znalazł sobie kogoś ale jak tylko widział Sof to ściskało go z zazdrości, każdy to widział. Ale on się wypierał.
Obudziłam się wypoczęta jak nigdy. Dzisiaj było urodziny Mike’go. Kupiłam mu dwie płyty. Nie miałam zbytnio pomysłu na prezent. Miałam nadzieje że akurat ten prezent mu się spodoba. Ubrałam się i poszłam do niego.
- Hej, wszystkiego najlepszego! – Przywitałam się i złożyłam mu życzenia.
- Hej, Dziękuje, nie sądziłem że pamiętałaś.
- Jak mogłam zapomnieć? Jesteś przecież moim przyjacielem.
Chwile posiedziałam i razem z Sophie poszłyśmy do Emily. Miałyśmy genialny pomysł. Na szczęście była sama w domu.
- Mamy pomysł. – Zaczęła Sof
- W Londynie jest teraz nie za ciepło, więc mogłybyśmy polecieć gdzieś na wczesne wakacje, tak na dwa tygodnie. Co ty na to? – Dokończyłam
- Super pomysł, a kto by miał lecieć?
- Na pewno my trzy, a kto jeszcze to nie wiem. Nie myślałam nad tym.
- Może Liam, Oliver i James by chcieli polecieć. – Zaproponowała Sof.
- Dobry pomysł, a twój brat Sophie? – Spytała się Em.
- Nie wiem zapytam się.
- To ostatecznie lecimy w siódemkę?  
- Tak, jeżeli się zgodzą to lecimy. Tylko kiedy?
- Za dwa dni jest wylot, zostało jeszcze osiem wolnych miejsc.
Zadzwoniłyśmy do chłopaków i się zgodzili, więc za dwa dni mieliśmy lecieć na Kretę. Do miasta Heraklion, największego na Krecie. Dziewczyny zarezerwowały lot i miejsca w hotelu Castello. Pojechałyśmy na zakupy, wróciłam do domu wieczorem. Załadowana zakupami, ku mojemu zdziwieniu w domu była mama.
- Hej, już jestem. – Przywitałam się.
- Martwiłam się, co tak późno?
- Byłam na zakupach, pojutrze lecę z dziewczynami na Kretę na dwa tygodnie.
- Mogłaś mi wcześniej powiedzieć, zjesz ze mną kolacje?
- Dopiero dzisiaj zarezerwowałyśmy lot i hotel. Zjem.
Po kolacji poszłam wypakować zakupy i zasnęłam. Kolejny dzień minął szybko i nadszedł czas wylotu.
Dopakowałam jeszcze kilka rzeczy i byłam gotowa. Mama zwiozła mnie na lotnisko. Pożegnałam się i spotkałam przyjaciół. Przeszliśmy przez odprawę i usiedliśmy na swoje miejsca, byłam troszeczkę zdziwiona bo nie było nas siedmioro tylko ośmioro. Mike zabrał ze sobą Lewisa. Lot był długi, kiedy byliśmy na wyspie od razu napisałam do mamy że doleciałam cała i zdrowa. W hotelu były zarezerwowane pięć pokoi: Dla mnie i Olivera, Emily i Jamesa, Sophie i Liam’a oraz Mika i osobno dla Lewisa. Pokoje były na jednym piętrze, wszystkie obok siebie. Rozgościliśmy się i wybraliśmy się na plaże. Było tak pięknie, słońce plaża, woda nie to co w Londynie.

Kolejny rozdział napisany, mam nadzieje że wam się podoba. :)

Pozdrawiam Bel El ;>

2 komentarze:

  1. Podoba mi się. Zwinnie przeskakujesz pomiędzy wydarzeniem a wydarzeniem: nie owijasz w bawełnę tylko zapisujesz to co istotniejsze. Czytam, a Ty pisz dalej. Zapraszam do mnie: http://bledna-milosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały pisz dalej :-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy pozytywny komentarz to mnie motywuje do pisania ;)
Za każdy zostawiony komentarz postaram się odwdzięczyć.
Jeżeli blog ci się spodobał zaobserwuj :)
Pozdrawiam Bel El ;>