wtorek, 9 lipca 2013

Opowiadanie ,,Vicky Cook" Rozdział 6



                                      ,,Vicky Cook”
Rozdział   6

- Może zadzwonić po Lewisa? Chyba ostatnio wam się dobrze układa. – Spytałam
- Dziękuje, ale nie skorzystam. Lepiej zajmij się swoim chłopakiem i nie wpieprzaj się w moje sprawy.
- Co jest? Chciałam tylko... – Nie zdążyłam dokończyć, kiedy mi przerwała.
- Nie obchodzi mnie co chciałaś, zajmij się swoim chłopakiem, a mnie zostaw w spokoju. Dwa razy nie będę powtarzać.
Wyszła i trzasnęła drzwiami od łazienki. Nie wiedziałam o co jej chodzi, byłam zdziwiona jej zachowaniem. Przecież ja jej nic nie zrobiłam. Po chwili usłyszałam krzyki dobiegające z klubu. Było zamieszanie, ktoś się bił. Nie mogłam znaleźć moich przyjaciół, bałam się. Nie wiedziałam co mam robić, czy zostać czy wyjść. Ktoś mnie nagle uderzył z tyłu, upadłam. Ktoś mi pomógł wstać i wyprowadził mnie z klubu.
- Dziękuje. – Podziękowałam nieznajomemu
- Lepiej wracaj do domu. – Ostrzegł mnie. Rozejrzałam się ale nigdzie nie było Emily i Jamesa ani Olivera. Zadzwoniłam do Em ale nie odbierała. Nie miałam zamiaru bez nich wracać. Ale na szczęście po chwili się pojawili. Nie do końca cali.
- Jezu Oliver co ci się stało? – Spytałam przestraszona.
- Nic, tylko trochę oberwałem.
- Trochę? Zobacz jak ty wyglądasz. – Odezwała się Em.
- Naprawdę nic mi nie jest, wracajmy.
Pojechaliśmy jedną taksówką, najpierw odwieźliśmy Jamesa do jego kolegi. Potem Olivera do domu. W drodze powrotnej miałam czas aby porozmawiać z Emily. Ona także była zdziwiona zachowaniem Sof. Wróciłam do domu i od razu poszłam spać. Nic mi się nie śniło. Obudziłam się, wzięłam szybki prysznic i ubrałam się. Wyszłam do sklepu po świeżutkie pieczywo. Miałam ochotę zjeść jeszcze gorące. Kupiłam kilka bułek, serek śmietankowy i krakersy. Nie śpieszyło mi się do domu i po drodze wstąpiłam do Sophie, aby mi wyjaśniła o co jej wczoraj chodziło. Otworzyła mi drzwi ale nie chciała mnie wpuścić.
- Możesz mi wyjaśnić o co ci wczoraj chodziło, nic nie rozumiem.
- Haha… - Zaśmiała się ironicznie. – Naprawdę? Mój brat wyznaje ci miłość, a ty go odtrącasz i lecisz do swojego chłopaka. Który w ogóle cię nie kocha. A mi chcesz udzielać rad. Troszkę ci się pomieszało.
- Jak mnie nie kocha? To chyba ci się coś pomieszało. Nie masz prawa tak mówić.
- Normalnie…on cię zdradza. Obejrzyj się w końcu.
- Kłamiesz, nie wierze ci.
- Jak sobie chcesz…
Byłam na nią zła, nie miała żadnych dowodów. A tak go osądza. Nie miałam zamiaru dalej z nią stać i dyskutować. Poszłam do domu. Zjadłam śniadanie i zadzwoniłam do mojego chłopaka.
- Hej, możesz do mnie przyjechać?
- Hej, coś się stało?
- Po prostu przyjedź, jak możesz.
Czekałam na niego pół godziny i w końcu się pojawił. Nie owijałam w bawełnę i od razu się spytałam.
- Rozmawiałam z Sophie…ona twierdzi że mnie zdradzasz. To prawda?
- Że co? Nie, przecież wiesz że cię Kocham.
- Wiedziałam, ale wolałam się upewnić. Nie wiem o co jej chodzi. Wczoraj zanim wyszliśmy była normalna. Coś jej strzeliło i będzie się kłócić, tylko co ja jej zrobiłam.
- Nie martw się, przejdzie jej.
Kiedy tak rozmawialiśmy, ktoś wszedł do domu.
- Jesteśmy!
- Rodzice? – Spytałam zdziwiona. – Co wy tu robicie, przecież mieliście wrócić w nocy?
- Jakoś tak wyszło, a co nie cieszysz się że jesteśmy?
- Cieszę.
Oliver przywitał się z moim rodzicami, po czym musiał wracać do domu. Rodzice mieli dla mnie niespodziankę. Choć nie byłam z niej jako tako zadowolona. Chcieli mnie zabrać na jakąś kolacje za miasto do przyjaciół mamy. Nie znałam tych ludzi i nie wiedziałam po co mam tam jechać. Niestety nic nie mogłam zrobić. Uparli się żebym tam z nimi pojechała. Wieczorem ubrałam się elegancko. Założyłam bordową sukienkę i szpilki. Rodzice także się wystroili. Wyjechaliśmy około osiemnastej, mieliśmy jechać jakąś godzinę. Droga wydawała się być prosta. Niestety pozory mylą. Jadąc tak w ciszy i spokoju coś zahamowało. Nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego co zaraz się wydarzy. Wjechał prostu w nas duży ciężarowy samochód. Walnęliśmy w drzewo. Straciłam na chwilę przytomność. Nie wiedziałam  co mam robić. Jeszcze nigdy się tak nie bałam. Nic nie widziałam…


Dzisiaj tylko tyle,  nie miałam weny ;D

Pozdrawiam Bel El ;>

1 komentarz:

Dziękuje za każdy pozytywny komentarz to mnie motywuje do pisania ;)
Za każdy zostawiony komentarz postaram się odwdzięczyć.
Jeżeli blog ci się spodobał zaobserwuj :)
Pozdrawiam Bel El ;>