niedziela, 14 lipca 2013

Opowiadanie ,,Vicky Cook'' Rozdział 11


                                      ,,Vicky Cook”
Rozdział   11


Kiedy się obudziłam Mike jeszcze spał. Poszłam do siebie, nie było tam Olivera. Ubrałam się i zeszłam na dół. W kuchni Emily i Liam jedli śniadanie.
- Zjesz z nami? – Zaproponował przyjaciel.
- Pewnie, chłopaki nie wrócili?
- Właśnie nie. Martwię się strasznie. Nikomu nie powiedzieli gdzie wychodzą i dalej ich nie ma. Niech tylko wrócą, to sobie inaczej pogadam z Jamesem.
Zjedliśmy śniadanie, na dół zeszedł Mike. A mi zrobiło się gorąco. Był w samych spodenkach. Jednocześnie byłam wkurzona na Olivera i zachwycona boskim ciałem Mike’go. Serce mi waliło, odstawiając kubek. Tak się zapatrzyłam na byłego że go opuściłam i się pobił. W tym samym momencie wrócili. Oliver i James zadowoleni i piani.
- Jesteśmy. – Krzyknął James.
- Gdzie wy do cholery byliście? Martwiliśmy się. – Spytała wkurzona Emily.
- Byliśmy daleko, zresztą niepotrzebnie. Przecież jesteśmy – Śmiał się Oliver.
Nie chciało mi się na niego patrzeć. Razem z Emily poszłyśmy się przejść.
- Co oni sobie myślą. Nie wiem co się z nimi dzieje. James się strasznie zmienił. Tylko dlaczego. – Żaliła się Em.
- Nie wiem, ale się dowiem. Wkurza mnie to ich zachowanie.
Na spacerze byłyśmy ponad godzinę. Kiedy wróciłyśmy Liam robił obiad. Usiadłam obok niego w kuchni i przeglądałam gazety.
- Pomóc ci? – Spytałam i włączyłam ,, Adele – Daydreamer’’. – Uwielbiam ta piosenkę.
- Nie, nie trzeba, już kończę. Jest taka smętna.
- Wiem, ale jest piękna. Oliver i James poszli spać?
- Tak byli strasznie piani.
- Wiesz dlaczego się tak ostatnio dziwnie zachowują?
- Nie. Obiad! – Zawołał wszystkich, tak jakby chciał odbiec od tematu. Zaniepokoiło mnie to.
Zjedliśmy w czwórkę. Potem poszłam zadzwonić do mamy. Dawno z nią nie rozmawiałam. Powiedziała że jak wrócę to mi kogoś przedstawi. – Czyżby nowego tatusia. – Zastanawiałam się.
No ale miałam inne zmartwienia no głowie. Poszłam przebrać się w strój kąpielowy. Weszłam do pokoju, tego piątego. Spał tam Oliver i James. Weszłam tylko na chwilę zobaczyć czy wszystko ok. Następnie przebrałam się i poszłam z Em się kąpać do basenu. Byłyśmy same, Mike zmywał naczynia a Liam pojechał po zakupy. Drugi dzień a lodówka już była pusta.
- Wczoraj wieczorem całowałam się z Mikiem. – Wyznałam przyjaciółce.
- Że co? Zwariowałaś?
- A najgorsze że nie mam poczucia winy. Chyba coś zaczynam do niego czuć. A nie chce. Przecież mam chłopaka.
- Nie przejmuj się, może to jakoś samo minie.
Wydurniałyśmy się na dworze i piłyśmy wino. Zanurkowałam, kiedy się wynurzałam zauważyłam schodzącego Olivera z góry. Jeszcze się kołysał ale zdecydowanie wyglądał lepiej nawet z daleka. Otworzył drzwi i wszedł do ogrodu.
- Przepraszam, nawaliłem. Przepraszam. – Zaczął do mnie mówić. Nie zwracałam na niego uwagi i obróciłam się w drugą stronę. Wskoczył do wody w ubraniu. – Naprawdę cię przepraszam. Mieliśmy wyjść tylko na godzinę. Ale nie wiem jak to się stało, że zostaliśmy dłużej. Przepraszam. – Patrzył się tak na mnie tymi zielonymi oczami. Rozmiękłam.
- Nie pomyślałeś żeby zadzwonić. Martwiłam się o ciebie. No ale nie, przecież ty nigdy nie myślisz.
- Wiem, przepraszam. – Przepraszał tak cały czas, a ja mu uległam. Zaczął mnie całować i przytulił mnie. Wtedy zobaczyłam Mika w oknie stał i się na nas patrzył. Wyglądał na wkurzonego. Ale co mógł zrobić jak byłam z Oliverem. Po pogodzeniu się z chłopakiem poszłam się przebrać i coś zjeść. Usiadłam w kuchni na ladzie. Przyszedł Mike, serce zaczęło walić. Stanął naprzeciwko mnie.
- Kocham Cię do cholery. – Wyszeptał i poszedł do salonu.
Byłam jeszcze bardziej zakłopotana. Poszłam spać z Oliverem. Przytuliłam się do niego i zasnęłam. Powoli minął tydzień. Zapomniałam o pocałunku z blondynem, a z dnia na dzień serce na jego widok już tak nie szalało. Po śniadaniu chciałam zadzwonić do Sophie, która była u swojej babci.  Jednak rozładował mi się telefon. Poszłam do pokoju ale nigdzie nie mogłam znaleźć mojej ładowarki.
- Oliver, gdzie twoja ładowarka? – Wydarłam się na cały dom.
- Powinna być w walizce.
 Więc zaczęłam szukać, znalazłam ładowarkę. Ale nie tylko to. Po prostu mnie zatkało. Był to woreczek z amfetaminą. Zbiegłam na dół i podążałam w stronę kuchni, gdzie siedzieli wszyscy. Rzuciłam woreczek na stół.
- Co to jest? Jesteś dilerem? Znowu się w to wplątałeś? –Krzyknęłam płacząc.
- Skąd to masz? – Spytał zdenerwowany.
- Szukałam ładowarki i natchnęłam się na to. Dlatego mieliście kasę żeby tu przyjechać?
- To nie twoja sprawa. – Wtrącił się James.
- Nie moja sprawa, mój chłopak handluje prochami i nie moja sprawa. A może nie handluje sam, w  końcu z tobą wychodził.
- Zamknij się. – Krzyknął chłopak Em.
- James, ty też? – Spytała Emily.
- A nawet jeśli tak to co, to nie wasza sprawa.
- Wiecie co jesteście nienormalni, jak można handlować prochami. Za to można przecież pójść siedzieć. Myślałam że jesteście bardziej dojrzali. – Krzyknęłam i poszłam na górę. Zaczęłam się pakować. Nie chciałam dłużej z nimi przebywać. Przyszła Emily, włączyła laptopa i zarezerwowała dla nas bilety na samolot, który miał odlecieć za trzy godziny. Zeszłyśmy na dół z walizkami, czekając na taksówkę.
- Co wy robicie? – Spytał James.
- Nie widzisz, wyjeżdżamy. – Odpowiedziała mu dziewczyna.
- Ja pierdole, to tylko kilka woreczków amfetaminy. Sprzedamy i będzie spokój.
- Czy ty sobie nie zdajesz z tego sprawy? Ci ludzie dla których to sprzedajecie nie będą słuchać że nie chcecie dla nich pracować. Wplątaliście się w to i sami się wyplączecie tylko że ja z Em nie chcemy mieć z tym nic wspólnego. – Wtrąciłam się. – A ty Oliver nie odzywaj się do mnie więcej, nie chce mieć z tobą nic wspólnego. Obiecałeś że nie będziesz już miał z tym kontaktu. Złamałeś obietnice.
Nienawidzę cię za to – Dodałam. Wsiadłyśmy do taksówki i pojechałyśmy na lotnisko. Przeszłyśmy przez odprawę i w końcu byłyśmy w samolocie. Odwróciłam się do okna, założyłam słuchawki i miałam wszystkich gdzieś.
- Vicky – Szturchnęła mnie Emily.
- Tak?
- Myślisz że z tym skończą? – Spytała.
- Szczerze? Nie, Oliver przecież też kiedyś tym handlował i na dodatek brał. I się z tego wyplątał bez żadnych komplikacji. Drugi raz jemu się nie uda.
- Co im przyszło do głowy…
- Jak to co, kasa.
Lot był długi, ale w końcu byłyśmy w Londynie. Z lotniska odebrała nas moja mama. Zawiozłyśmy Emily do domu i pojechałyśmy do siebie. Minęły dwa tygodnie, odkąd wróciłyśmy z Barcelony. James i Oliver się do mnie ani do Em nie odzywali. A mi z dnia na dzień przestało mi zależeć na chłopaku.



Kolejny rozdział napisany. Mam pisać dalej? Czy zakończyć opowiadanie?

Czytasz --- Komentuj
Pozdrawiam Bel El ;>

4 komentarze:

  1. I kolejny ciekawy rozdział :D
    Tak, pisz dalej! ^^

    http://przezxobiektyw.blogspot.com/
    ps. obserwuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny rozdział, ja byłabym za tym, żebyś nie przestawała pisać tego opowiadania, naprawdę bardzo mi się podoba twój blog, życzę weny. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście, że pisać dalej. To opowiadanie jest bardzo ciekawe :D Nie za długie, nie za krótkie i napisanie łatwym językiem dzięki czemu przyjemnie się czyta ^-.-^

    http://blog-na-czterech-lapach.blogspot.com/

    POZDRAWIAMY H&O

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawe opowiadanie :) Pisz dalej, bo wciąga :)
    Obserwuje bo chcę wiedzieć co będzie dalej :)
    Lekko się czyta, i jest ciekawe oraz wciągające :)
    mlwdragon.blogspot.com
    historiaadam.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy pozytywny komentarz to mnie motywuje do pisania ;)
Za każdy zostawiony komentarz postaram się odwdzięczyć.
Jeżeli blog ci się spodobał zaobserwuj :)
Pozdrawiam Bel El ;>