sobota, 28 września 2013

Opowiadanie ,,Vicky Cook'' Rozdział 50


                                      ,,Vicky Cook”
Rozdział   50


- Słucham. – Odezwałam się jako pierwsza.
- Vicky! Zgadnij kto jest na pierwszych stronach gazet? – Krzyknął Robyn.
- Nie wiem… - Odpowiedziałam obojętna.
- Dobrze się wczoraj bawiłaś?
- Tak, dziękuje. Było bardzo fajnie. – Powiedziałam z ironią.
- Cholera, ile razy mam ci tłumaczyć żebyś uważała. Ty jesteś na pierwszych stronach, jak palisz. ZNOWU! W dodatku jesteś piana. Masz się dzisiaj nie odzywać, tylko podpisać te cholerne autografy i masz jechać do domu. Zrozumiałaś? – Wydarł się na mnie.
- To jest moje życie i mam prawo się dobrze bawić. Nie moja wina że ktoś zrobił mi zdjęcia.
- To się zastanów czego ty naprawdę chcesz. – Rozłączył się.
Zaczęłam intensywnie myśleć, co się zdarzyło. Ostatnie co pamiętam to jak połykałam tabletkę, potem ZERO. Zawsze miałam słaba głowę, a po proszkach to już całkiem. No tak prochy, jedyne doświadczenie jakiego dotąd doznałam. Z moich myśli wyrwał mnie głos osiłka. Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do środka. Jak zwykle było tam mnóstwo fanów. Przywitałam się z nimi, usiadłam przy stoliku i zaczęłam po kolei rozdawać autografy, tak jak prosił, a raczej kazał Robyn do nikogo się nie odzywałam. W trakcie spotkania dostałam kilka sms-ów.
Jak tam po imprezie? Kocham. – Matt
Zadzwoń do mnie skarbie. – Emily
Coo to znowu…? Obiecałaś! - Sophie
Będę u ciebie po siedemnastej, tak wiem masz spotkanie. Ale mam klucze. – Mama
No tak, brunet pewnie nie widział gazet. Ale może to i dobrze. Najgorszy był ostatni sms, od mojej mamy. Nie miałam zamiaru słuchać jej kazań. Wszystko skończyło się po dwudziestej, byłam strasznie zmęczona. Chciałam tylko wrócić do łóżka i zasnąć, ale nie musiałam jeszcze porozmawiać z mamą. Ochroniarze jak zwykle odstawili mnie pod same drzwi. Otworzyłam i weszłam do salonu, gdzie siedziała moja rodzicielka.
- No w końcu. – Odezwała się.
- Nie musiałaś przyjeżdżać. – Jak na córkę przystało przywitałam się.
- Musiałam, widziałam co wczoraj wyrabiałaś.
- Co wyrabiałam? – Spytałam z niedowierzaniem.
- Vicky! Znowu się zaczyna, najpierw nic nieznaczący alkohol i papierosy. Zanim się obejrzysz będziesz brać narkotyki i znowu trafisz na odwyk! – Krzyknęła.
- Miałyśmy o tym nie rozmawiać. A to tylko jedna impreza. – Odpowiedziałam zdenerwowana, a w drzwiach zobaczyłam mojego chłopaka. Akurat w takim momencie.
- Dzień dobry, drzwi były otwarte więc wszedłem. Vicky czy ja dobrze słyszałem, byłaś na odwyku?
- Właśnie tego nie chciałam. Dzięki mamusiu. – Podkreśliłam ostatnie słowo, trzasnęłam drzwiami i wybiegłam z mieszkania. Nie chciałam wracać do przeszłości, o której chciałam zapomnieć. O odwyku, narkotykach i tych wszystkich ludziach. Nie chciałam aby to teraz za mną chodziło, żeby się ktoś dowiedział. Wiadomo kilka osób wie, ale nic po za tym. Kucnęłam przy bloku i nie wiedziałam co mam robić. Po chwili zobaczyłam zadyszanego chłopaka. Podszedł do mnie i mocno przytulił.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? – Spojrzał na mnie i założył kosmyk włosów za ucho.
- Wstydziłam się…myślisz że nie chce o tym zapomnieć? Wiem dobrze że nie chciałbyś spotykać się z narkomanką.
- Przestań, kocham cię taką jaką jesteś. Z tego co wiem byłaś na odwyku więc nie możesz się tak nazywać. A od teraz masz mi mówić o wszystkim, kocham cię i nie mógł bym cię zostawić. Jasne?
- Tak wiem, ale bałam się.
- Nie masz czego. – Chłopak przytulił mnie.

Krótki, ale jest ^^
Od 51 się zacznie :D
Pozdrawiam


czwartek, 26 września 2013

Opowiadanie ,,Vicky Cook'' Rozdział 49


                               ,,Vicky Cook”
Rozdział   49

Miałam nadzieje że to tylko zły sen, ale nie to była rzeczywistość. Zwlokłam się  z łóżka i niechętnie ruszyłam w stronę łazienki. Wzięłam letni prysznic i wysuszyłam włosy. Założyłam szorty i koszulę w kratę. Kiedy się szykowałam usłyszałam dzwonek do drzwi. W głębi duszy modliłam się tylko aby to nie był Matt, nie miałam zamiaru z nim teraz rozmawiać. Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazał się Robyn. Jego mimika twarzy zupełnie nic nie mówiła. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać.
- Wejdź. – Przywitałam go i razem skierowaliśmy się do salonu. – Chcesz coś do picia? – Spytałam się po chwili. Mężczyzna tylko kiwną głową, więc poszłam po szklankę z wodą.
- Musimy porozmawiać. – Odezwał się w końcu.  – W poniedziałek ukaże się magazyn ze zdjęciami z sesji. Jutro o szesnastej masz spotkanie z fanami.
- To wspaniale. – Uśmiechnęłam się.
-Tak, ale to już koniec dobrych wiadomości. – Jego mina zrobiła się strasznie poważna, nigdy go takiego nie widziałam. – To co się wczoraj stało, przechodzi najśmielsze wyobrażenia, ten człowiek jest niebezpieczny. Nie możemy pozwolić aby coś ci się stało. Dlatego będziesz chroniona przez ochroniarzy, cały czasz.
- Co takiego? – Zdziwiłam się. – Gdyby chciał mnie zabić, zrobił by to już dawno. Miał mnóstwo okazji, zrozumcie to w końcu. – Podniosłam ton.
- Proszę cię, zrób tylko to, nic więcej. Mógłbym ci kazać siedzieć w domu, ale tego nie zrobię bo wiem że to nie jest wykonalne. Musisz się zgodzić!
- Na długo? – Spytałam siadając.
- Dopóki to wszystko się nie uspokoi.
- Dobrze. – Odpowiedziałam krótko. Robyn nie siedział zbyt długo, zresztą jak zwykle. Po jego wyjściu zjadłam porządne śniadanie i miałam zamiar jechać do szpitala. Dałam znać jednemu z ochroniarzy że chce opuścić mieszkanie. Założyłam lity i razem z trzydziestoletnim mężczyzną wsiadłam do czarnego mercedesa. Razem ze mną wszedł do szpitala i został pod salą.
- Hej. – Przywitałam się z przyjaciółką i jej bratem.
- Cześć. – Odpowiedzieli równocześnie.
- Kiedy cię w końcu wypuszczą?
- W poniedziałek. – Odpowiedziała uradowana.  – Powiedz lepiej jak ty się czujesz.
- W porządku, ale nie codziennie się widzi jak zabijają na twoich oczach człowieka.
- Niech to się w końcu skończy. – Wtrącił się Mike. – Jesteś narażona na niebezpieczeństwo, nie powinno tak być! – Po mimice chłopaka można było wywnioskować że jest zdenerwowany.
- Teraz już nie. - Zaśmiałam się. – Mam dwóch osiłków.
- No i dobrze, przynajmniej teraz ci nic nie zrobi. – Podszedł do okna i spoglądał w dół.
- Gdyby chciał już dawno by mnie zabił, jemu chodzi o coś innego. – Odpowiedziałam.
- Vicky ma rację, jemu nie zależy na jej śmierci. – Poparła mnie przyjaciółka. Od kąt byłam w szpitalu, cały czas wydzwaniał do mnie Matt. Z jednej strony byłam na niego zła, ale z drugiej w końcu chciał dobrze i się o mnie martwił. Umówiłam się z nim w kawiarni w centrum. Wyszłam od przyjaciółki i pojechałam tam oczywiście z dwójką ochroniarzy. Do umówionej godziny było jeszcze dwadzieścia minut, a na wystawie zobaczyłam śliczny T-shirt. Weszłam do środka i go kupiłam. Czerwony, przewiewny, idealny na upalne dni. Kiedy wychodziłam ze sklepu natchnęłam się na Alexa.
- O hej, dawno się nie widzieliśmy. – Uśmiechnął się.
- Tak, dość dawno. – Odwzajemniłam uśmiech. A tak naprawdę nie miałam czasu ani ochoty aby z nim właśnie teraz rozmawiać.
- Wychodzę dzisiaj do klubu ze znajomymi, może wpadniesz? – Spytał nagle chłopak. W tym momencie wyglądał jakoś inaczej niż wcześniej. Miał na sobie dresy, co mi nie pasowało do typowego geja.
- Nie wiem czy to dobry pomysł, nie chce wam przeszkadzać. – Chciałam się jakoś wymigać, ale może trochę zabawy dobrze mi zrobi?
- Przestań gadać. Tylko przyjdź, adres ci wyślę sms-em.
- Zobaczę co się da zrobić. – Odpowiedziałam krótko i ruszyłam w stronę umówionego miejsca. Przy jednym stoliku siedział już brunet. Kiedy mnie zobaczył wstał.
- Przepraszam…- Nie dokończył, bo mu przerwałam. Przytuliłam się do niego mocno. Nie umiałam się na niego długo gniewać.
- Wiem że chciałeś dobrze, też powinnam cię przeprosić, że tak na ciebie naskoczyłam.
- To jak zgoda? – Zaśmiał się.
- Hmmm…pomyślmy. – Uśmiechnęłam się. – Pod jednym warunkiem.
- Jakim? – Chłopak zrobił przerażoną minę.
- Spokojnie. – Zaśmiałam się. – Chce tylko żebyś poszedł ze mną na imprezę.
- Dzisiaj? – Spytał zdziwiony i zaczął przeglądać menu.
- Tak, dzisiaj. Chyba piątek jest bardziej odpowiedni do imprezowania niż wtorek.
- Tak wiem, ale miałem inne plany. – Zaczął przeciągać.
- Jakie plany? – Byłam trochę zaskoczona.
- Wiesz, takie tam. Zresztą nie ważne. Zaproś Liama, on na pewno się zgodzi.
- Jakie plany? – Spytałam się po raz drugi.
- Kiedyś ci powiem, ale nie teraz. Proszę. – Szepnął. Nie chciałam się z nim kłócić, ale wiedziałam że te jego plany to coś poważnego. A co jeśli spotyka się potajemnie z Suze? Nie no nie…ale jeśli? Starałam się o tym nie myśleć. A na imprezę i tak miałam zamiar pójść. Po posiłku Matt zabrał mnie do kina na jakiś horror. Dobrze wiedział że nie lubię tego typu filmów, ale w sumie cały film śmialiśmy się i przytulaliśmy co mi odpowiadało. Około dziewiętnastej byłam w domu, dobrze chociaż że osiłki nie muszą spać u mnie w mieszkaniu. Czułabym się wtedy tak trochę nie zręcznie. Wzięłam prysznic i zaczęłam się szykować. Włosy pokręciłam, zrobiłam ciemny makijaż, a usta pomalowałam na krwistą czerwień i się ubrałam. Czarne szorty z ćwiekami, prześwitujący czarny top oraz czerwony sweterek i tego samego koloru lity z ćwikami. Kilka dodatków i byłam gotowa do wyjścia, jeszcze tylko zadzwoniłam do ochrony i zabrałam torebkę na łańcuszku. Pod klubem byłam przed dziewiątą, na szczęście ochrona siadła kilka stolików dalej. Mieli mnie tylko obserwować z daleka aby nikt nie zrobił mi krzywdy. Z daleka zauważyłam stolik Alexa, siedział tam z trzema chłopakami i dwoma dziewczynami. Nie powiem towarzystwo miał całkiem niezłe.
- O Vicky dobrze że przyszłaś. Świetnie. – Uśmiechnął się.
- Heej. – Uściskałam go. – Tak jak prosiłeś, jestem.
Przedstawił mnie swoim znajomym i się do nich dosiadłam. Na początek wypiliśmy po dwie kolejki i poszliśmy tańczyć. Nie powiem kolegów miał całkiem niezłych. Jeden z nich to się nawet do mnie przystawiał, ale nie zapomniałam o Mattim. Piliśmy, jedliśmy, gadaliśmy i tańczyliśmy, przez cały czas. Było po północy i Alex zaciągnął mnie na rozmowę. Poszliśmy w drugi kąt klubu, tam było spokojnie i w miarę cicho. Byłam już trochę wstawiona, więc nie za bardzo wiedziałam co się dzieje. Chłopak wyciągnął woreczek, a w nim o ile mnie oczy nie myliły były narkotyki.
- Skąd to masz? – Spytałam zdziwiona.
- Kupiłem i chce się z tobą podzielić. – Uśmiechnął się.
- Nie biorę. – Odpowiedziałam krótko.
- Przestań jeden raz cię nie zbawi, tylko jedna. Będzie ci lżej, weźmiemy na trzy ja i ty.
- Ale tylko jedną. – Powiedziałam i połknęłam białą tabletkę. W tamtym momencie nie wiedziałam co robię. Popiłam drinkiem i poszliśmy dalej się bawić. Ten wieczór był niezapomniany.

Obudziła mnie szybka potrzeba zwymiotowania, pobiegłam do łazienki i nachyliłam się nad muszlą. Wyglądałam strasznie, oczy miałam podkrążone, a włosy roztrzepane. Zrzuciłam z siebie ubrania z imprezy i weszłam pod prysznic. Cała się wymyłam, czułam się okropnie. Przypomniały mi się dawne czasy, z czego znowu zwymiotowałam. Ręce powoli mi się trzęsły, zjadłam pół drożdżówki a następnie połknęłam proszki przeciwbólowe. Lecz kiedyś w takich chwilach to nie one mi pomagały, tylko coś silniejszego. Sama nie wierzyłam w to że właśnie wczoraj brałam, chodź się przestrzegałam. Dochodziła piętnasta, strasznie długo spałam. Szybko się ogarnęłam i razem z osiłkami pojechałam na spotkanie z fanami. Miałam na sobie granatową bluzę z napisem ,,I Like Boy’’, dżinsowe rurki i czarne converse. Ochroniarze o nic nie pytali i całe szczęście, jednak w drodze do studia zadzwonił mój telefon.

Wow *.* Ponad 6300 wyświetleń i ponad 100 obserwatorów. Kurde :D
Dziekuję wszytskim co czytają i komentują bloga. Jesteście mega <3
Pozdrawiam wszystkich i życzę zdrowia ( tym co są chorzy ) xd

poniedziałek, 23 września 2013

Opowiadanie ,,Vicky Cook'' Rozdział 48


                                      ,,Vicky Cook”
Rozdział   48

Było po dziewiętnastej, kamery zawiozłam na policję, a sama nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Skoro je tam zamontował to wiedział praktycznie wszystko co się działo w moim domu. Tylko dlaczego nie udostępnił tego wszystkiego innym? To mnie najbardziej zastanawiało. Siedziałam i płakałam w ciemnym pomieszczeniu. To wszystko mnie przytłaczało, człowiek chce mnie zniszczyć, a ja nie wiem dlaczego to robi. Ujrzałam światełko, to był mój telefon. Wstałam z kanapy i podeszłam do stolika. Wiadomość. Ręce mi się telepały, bałam się to odczytać, a jednak kliknęłam.
Dopadnę cię jeszcze. W najmniej spodziewanym momencie.
Ps. I co ja będę wieczorem oglądał? Wyłączyłaś mój ulubiony seans!
                                                                                                      Buziaczki Twój X.
Przestraszyłam się, ale po raz pierwszy chciałam mu odpisać. Nigdy tego nie robiłam, ale teraz odpisałam. Byłam ciekawa czy wiadomość do niego dotrze.
Nienawidzę Cię. Dlaczego mi to robisz? Czego chcesz?
Po chwili zadzwonił dzwonek. Zapaliłam światła, otarłam łzy i otworzyłam.
- Co się stało? – Spytał na powitanie.
- Nic, przepraszam ale chyba nic nie wyjdzie z tego wieczoru. – W moich oczach pojawiły się łzy.
- Nic już nie mów. – Matt podszedł do mnie i przytulił. Staliśmy tak kilka minut, aż nie zaczęło pykać. Po chwili zgasł prąd, ale nie tylko u mnie. Nie było go na całym osiedlu, więc to raczej nie wina ,,X’’, tylko pogody jaka panowała na zewnątrz.
- Słyszysz jak pada? – Spytał szukając jakiejś świeczki.
- Tak, choć ci coś pokażę. – Wzięłam go za rękę i razem wyszliśmy na balkon. Deszcz lał, a na niebie widać było błyskawice oraz było słychać wyraźne grzmoty. Widok był niesamowity. Chłopak objął mnie od tyłu w pasie i delikatnie pocałował w szyje. Czułam się przy nim bezpiecznie, byłam taka szczęśliwa że go mam. Nagle poczułam się tak inaczej.
- Dziękuję. – Szepnęłam mu do ucha.
- Za co? – Zerknął na mnie zdzwiony.
- Wiesz jak poprawić mi humor, choć na chwile. – Pocałowałam bruneta, on wziął mnie na ręce. Zamknął balkon, w pomieszczeniu zrobiło się zupełnie ciemno. Czasami tylko pojawiał się odblask błyskawic. Razem z chłopakiem weszliśmy do sypiali, w której panowała zupełna ciemność.
- Chce się położyć, jestem strasznie zmęczona. – Powiedziałam po chwili i zaczęłam ściągać z siebie ubrania. W łazience nałożyłam czarne spodenki i top z nadrukiem. Potem wróciłam do łóżka, w którym leżał już Matt. – Śpisz? – Szepnęłam.
- Nie…myślę. – Odpowiedział leżąc plecami do mnie.
- Co jest?
- Nic, śpij. – Usłyszałam od bruneta, nic mu jednak nie odpowiedziałam tylko obróciłam się w drugą stronę i migiem zasnęłam.
Poczułam jak ktoś mnie dotyka, a mianowicie szturcha. Otworzyłam powieki i zobaczyłam Liama. Byłam zaskoczona, przez kilka chwil patrzyłam się na niego jak na przestępcę.
- Co ty tu robisz?
- Chciałem cię odwiedzić. – Uśmiechnął się. – Źle że jestem?
- Nie tylko, zresztą nie ważne. Gdzie Matt? – Chciałam się jego spytać czemu wszyscy się tak dziwnie zachowują, ci ludzie przed szpitalem wczoraj brunet, a teraz on się tak nagle zjawia.
- Nie wiem, wyszedł tylko jak przyszedłem. – Odparł, a ja powoli wstałam. Zrobiłam poranna toaletę i ubrałam się. W kuchni czekało na mnie śniadanie co mnie zaskoczyło, bo Liam nie był dobrym kucharzem.
- Nie otruję się? – Zaśmiała się.
- Z jajecznicą już sobie radze. Jak się czujesz?
- W porządku…tylko trochę mnie to dołuje. Powiedz lepiej jak było na tym spotkaniu?
- Hmm...Bardzo dobrze – Uśmiechnął się.
Resztę dnia spędziłam z Liamem, odwiedziliśmy Sophie i nawet byliśmy na zakupach. X nie odpisał na moją wiadomość, a do Matta nie mogłam się dodzwonić. Nie wiedziałam co się stało i dlaczego tak dziwnie zareagował wieczorem. Było tak dobrze, a teraz nawet nie napisze głupiego sms-a.
Było po dwudziestej, a ja chciałam się przejść. Założyłam bluzę i trampki. Okolica wydawała się spokojna, a blisko mojego bloku był park. Włożyłam w uszy słuchawki i puściłam smętną muzykę. Szłam cały czas przed siebie, jednak czułam że ktoś mnie obserwuje. Delikatnie wyjęłam kabelki i szłam dalej, serce biło mi jak oszalałe a co jeśli śledzi mnie X? Znam go? Naprzeciwko mnie szedł mężczyzna, bardzo przystojny. Uśmiechnął się do mnie a ja odwzajemniłam uśmiech. Czy to właśnie X? Po chwili usłyszałam strzał, krzyknęłam i upadłam. To działo się w kilka chwil. Rozejrzałam się, na chodniku leżał ten szatyn. Podbiegłam do niego, krwawił. Był postrzelony w okolicach serca. Cała się trzęsłam, nie wiedziałam co mam robić. Zupełnie straciłam rozum. Zaczęłam wołać ludzi, jednak nikogo nie było. Wyciągnęłam telefon i zakrwawioną ręką od rany wybrałam numer pogotowia. Mieli zjawić się za chwilę, mężczyzna nie oddychał. Z moich oczu leciały łzy, nie wiedziałam co się dzieje. Po kilku minutach zjawiła się policja i pogotowie. Zrobiłam im miejsce, a sama zostałam odprowadzona kilka metrów dalej. Opowiedziałam policji co się stało jednak wyglądali na zdziwionych, a ja dalej nie przestawałam płakać.
- To powinno ci pomóc. – Jedna z policjantek podała mi tabletki. Nic jej nie odpowiedziałam, tylko połknęłam proszki. Z minuty na minutę uspokajałam się.
- Co z tym mężczyzną? – Spytałam kobiety.
- Nie żyję, chodź odprowadzę cię do domu, możesz już iść. – Jej słowa odbijały się ode mnie jak od ściany. Tak jak obiecała odprowadziła mnie do domu. Usiadłam w ciemnym salonie i usłyszałam dźwięk telefonu. Wyciągnęłam go z bluzy, nowa wiadomość.
Nie dotrzymałaś słowa, nie przyszłaś. Przez ciebie zginął niewinny człowiek. Jak się teraz czujesz?
                                                                                                                                                                   X
Jakiego słowa? To on go zabił? Przejrzałam wiadomości, jednak nic nie dostałam. A co jeśli Matt ma coś z tym wspólnego? Nie chciałam czekać aż się tu zjawi, wsiadłam w samochód i pojechałam prosto do chłopaka. Mieszkał na drugim końcu miasta jednak dotarłam. Zaczęłam dobijać się do drzwi. Po piętnastu minutach koczowania na wycieraczce otworzył mi.
- Vicky?! Co ty tu robisz? – Spytał zdziwiony.
- Jesteś sam? – Wparowałam do środka mieszkania.
- Tak, ale…- Nie dokończył.
- Dlaczego byłeś taki dziwny wtedy wieczorem? Dostałam jakiegoś sms-a? – Spytałam się, a jego mina wydawała się podejrzana.
- I tak jego nie było, nie przyszedł.
- O czym ty mówisz? – Krzyknęłam.
- Dostałaś sms-a. On chciał się z tobą spotkać, zagroził że jeśli nie przyjdziesz sama to kogoś zabije. Bałem się o ciebie i poszedłem tam. Ale nikogo nie było. – Powiedział mi chyba prawdę, a ja usiadłam z wrażania.
- Zabił…rozumiesz to?! Na moich oczach, niewinną osobę. – Zaczęłam płakać.
- Jak to? – Spytał zdziwiony.
- Poszłam na spacer i zastrzelił mężczyznę.
- Przecież mógł ci coś zrobić! – Wydarł się na mnie.
- Przestań! Jak widzisz żyję, nie chce mi zrobić krzywdy. A ten mężczyzna nie żyje. Oberwał za niewinność. Prze ze mnie. – Odpowiedziałam i wybiegłam z domu. Wsiadłam do samochodu i odjechałam. Byłam wściekła na Matta, nie musiał ukrywać tego sms-a. Nawet jeśli chciał mnie chronić.

:)

piątek, 20 września 2013

Opowiadanie ,,Vicky Cook'' Rozdział 47


                          ,,Vicky Cook”
Rozdział   47

Uwielbiałam ten zapach o poranku. Mimo że nie piję kawy codziennie to zapach kocham. Małymi łykami piłam gorący napój. Musiałam się tylko przebrać, a o dwunastej jechać na sesje. Usłyszałam dzwonek do drzwi, co mnie zdziwiło. Było dopiero po dziesiątej. Zawiązałam sznurki od szlafroka na mojej tali i otworzyłam drzwi.
- Zbudziłem cię?
- Nie, już nie spałam. Co ty tu robisz?
- Stęskniłem się i pomyślałem że może wpadnę, ale jak nie chcesz mogę iść.
- Ja tez się za tobą stęskniłam. – Przytuliłam bruneta, a on pocałował mnie w czoło. Oboje poszliśmy do kuchni, gdzie zrobiłam śniadanie. Kiedy konsumowałam jajecznice dostałam sms-a. Nie kto inny tylko mój prześladowca.
Podobało się zwierzątko? Bo mi bardzo i chciałem podarować je tobie. A co z przyjaciółką? Obraziła się? Jaki pech…
- Co jest? – Matt był zdziwiony moją reakcją, jednak szczur był od X. Ale łyknął haczyk i myśli że Emily się na mnie obraziła za rzekomą zdradę. Powiedziałam chłopakowi o co chodzi, ale nie był zadowolony że złapanie prześladowcy biorę na własną rękę. Założyłam krótkie czerwone szorty, biały top oraz szare tenisówki.
- Do której masz tą sesje?
- Nie wiem, ale z kilka godzin się zejdzie. Przyjedziesz wieczorem?
- A chcesz?
- Chyba mieliśmy coś dokończyć. – Zaśmiałam się.
- No to w taki razie będę. – Uśmiechnął się i pocałował mnie namiętnie. Razem wyszliśmy na zewnątrz, ja wsiadłam do samochodu, który na mnie czekał, a Matt do swojego. Studio mieściło się na czwartym piętrze, było ogromne. Sekretarka zaprowadziła mnie do pokoju numer sto dwadzieścia sześć. Ochroniarz został przed drzwiami, a ja weszłam do środka.
- Dzień Dobry wszystkim . –Przywitałam się z zupełnie obcymi mi ludźmi, tylko Pati była znajoma. Odezwali się i zaczęli mi się przyglądać. Gadali jeden przez drugiego, a ja nie wiedziałam o co chodzi.
- Dalej zostaje przy swoim pomyślę. – Odezwał się ciemnowłosy stylista.
- Jesteś bezczelny ignorować moją kompozycję. – Zaśmiał się kolejny.
- Spokój. – Wrzasnęła Pati. – Może nich Vicky coś wybierze, a nie będziecie się kłócić.
- Co mam wybrać? – Spytałam zdziwiona.
- Dwie kreacje do zdjęć. Kłócą się już dwie godziny w co się ubierzesz.
- Byle było wygodnie. – Zaśmiała się.
Usiadłam wygodnie na fotelu, a jedna z dziewczyn zabrała się za moje włosy. Makijaż był lekki i naturalny. W końcu założyłam pierwszą kreacje, czarną sukienkę do kolan. Cieliste szpilki, które optycznie wydłużyły mi nogi, a loki delikatnie opadały na plecy. Wyszłam z garderoby i stanęłam przed fotografem. Robiłam to co mi kazał, najpierw jakieś pozy, a potem z rekwizytami takimi jak krzesło. Zrobił kilka zdjęć i kazał się przebrać w drugi strój. Czerwoną sukienkę, a raczej suknię, wysokie szpilki i mnóstwo dodatków. Włosy miałam spięte w koka a makijaż był ostry z czerwonymi akcentami. Kilka ujęć i było po wszystkim. Podeszłam do fotografa i obejrzałam wykonane przez niego zdjęcia. Jednak musiały przejść przez obróbkę, w magazynie miały pojawić się czarno-białe i te kolorowe. Przebrałam się w swoje ubrania. Stylistka zrobiła mi delikatny makijaż, a Pati rozpuściła włosy. Było po piętnastej, a musiałam jeszcze jechać do szpitala. Więc wsiadłam do auta i kierowca podwiózł mnie najpierw do sklepu. Zrobiłam zakupy spożywcze i pojechałam prosto do szpitala. O dziwo było tam pełno ludzi, którzy jakby czekali na mnie. Wyszłam z samochodu, a ochroniarz próbował jakoś ich odsunąć. Nigdy nie przychodzili pod szpital, to co ich teraz sprowadza? Weszłam do sali w której leżała Sophie.
- Hej. – Przywitałam się.
- Cześć, dobrze że jesteś.
- Co się stało? – Spytałam zdziwiona.
- Nie nic, tylko już mi nudno tak samej...Była u mnie policja i wypytywali się o wypadek.
- Co im powiedziałaś?
- Nie zbyt dużo, nie widziałam kierowcy, a tym bardziej numerów. Nie mam pojęcia kto to zrobił, ale wiem na pewno że to było celowe.
- Ja chyba wiem kto to był… - Zawiesiłam głos.
- Kto?! – Spytała przerażona.
- ,,X’’. Wcześniej przed wypadkiem wysłał mi wiadomość że za dużo osób wie.
- Ale że niby chciał mnie zabić?
- Nie wiem…nic już nie wiem.
- Trzeba się w końcu go pozbyć. Bo jeśli to naprawdę on chciał mnie zabić to kto wie do czego jeszcze się posunie.
Kiedy tak rozmawiałyśmy o tym wszystkim co się zdarzyło przez ostatni czas zadzwonił do mnie Tom. Chciał abym nagle przyjechała do domu. Więc wyszłam ze szpitala, pod którym dalej czekali paparazzi i pojechałam do domu. Cały czas byłam z ochroniarzem, czego też nie rozumiałam.
- Jestem. – Krzyknęłam a po pomieszczeniu rozległo się echo.
- Świetnie, chodź coś ci pokażę. – Przywitał mnie to i weszliśmy do jadali, która już jej nie przypominała. Puste podłogi i gołe ściany.
- Co to jest? – Wskazałam na przedmioty, które leżały na stoliku.
- Kamery, które były w domu.
- Jak to były w domu? – Zdziwiłam się.
- Trzy na dole, a dwie na górze. Ktoś je zamontował i to bardzo dobrze.
- Jezuu. – Usiadłam i się załamałam. To mogła być tylko jedna osoba - ,,X’’. 

Kolejny :)
W którym rozdziale ma sie rozwiązać kto będzie ,,X''?
Pozdrawiam Bel El ;>