wtorek, 10 września 2013

Opowiadanie ,,Just Dance'' Rozdział 4

Długo nie było nowego rozdziału, ale już będzie na bieżąco :)
Dla tych co zapomnieli, lub nie czytali poprzednich części:
Bohaterowie.
Rozdział .1.
Rozdział .2.
Rozdział .3.
Miłego czytania, proszę o komentarze :)



Just Dance
Rozdział .4.
Z Perspektywy Carly.
Wróciłam do domu po dziewiątej, poszłam do swojego pokoju i spakowałam rzeczy na warsztaty, które miały odbywać się o czternastej. Ubrałam się i postanowiłam że usmażę sobie placki. Wyciągnęłam składniki i zaczęłam wszystko ze sobą mieszać. Usiadłam przy stole i zaczęłam konsumować śniadanie. Usłyszałam jak ktoś przekręca w drzwiach klucz. Zdziwiłam się, bo rodzice zazwyczaj o tej porze są w pracy, aż do szesnastej.
- O Carly jesteś? – Przywitała mnie zdziwiona mama.
- No tak, a ty co ty tu robisz?
- Zapomniałam wziąć dokumentów. Będziesz dzisiaj w domu?
- O drugiej mam być na warsztatach, a potem mam próbę. Nie wiem o której wrócę.
- No dobrze, chciałam z tobą porozmawiać.
- Nie możesz teraz?
- To na dłuższą rozmowę, śpieszę się.
Moja rodzicielka wyszła, a ja skończyłam jeść. Nie wiedziałam o co jej chodzi. O czym chce rozmawiać? Ale nie ważne, pewnie o jakiś duperelach. Usiadłam przed telewizorem i strasznie się nudziłam. Zebrałam swoje cztery litery i wyszłam z domu. Na dworze było upalnie, słońce raziło mnie prosto w oczy. Na ulicy oczywiście ruch, wszyscy latali w tą i we tą. Ruszyłam w stronę domu Rose. Przeszłam przez cały park i dwie ulice. Zadzwoniłam domofonem, oczywiście bez żadnego ale wpuściła mnie. Co było dość dziwne bo zawsze się ktoś odzywa. No nic, wjechałam windą na siódme piętro i zapukałam do drzwi. Otworzyła mi mała Liz.
- Hej mała. Jest Rose?
Siostra Ros miała siedem lat, długie czarne włosy i piwne magnetyczne oczka. Dziewczynka nic mi nie odpowiedziała tylko zachichotała i wskazała palcem na pokój przyjaciółki. Drzwi były otwarte na roścież, a ona siedziała przy komputerze z aparatem w dłoni. Pokój znajdował się po prawej stronie od wejścia. Był czarno-czerwony. Nie był zbyt duży ale za to bardzo przytulny. Po prawej stronie stała zabudowana szafa, naprzeciwko było okno. Pod którym częściowo stało łóżko i półka z malutkimi szufladkami. Najlepsze co było w pokoju to ściana po której można pisać. Taka tablica.
- Ile razy mówiłam ci żebyś nie otwierała drzwi? – Zwróciła się do siostry.
- Spokojnie, to tylko ja. Co ty taka zdenerwowana? – Odezwałam się.
- Nie mogę wybrać zdjęć na konkurs.
- Pokaż. – Wzięłam do ręki aparat. – Max pisał coś?
- Tak, mam być w parku o dwunastej.
- Widzisz, to jednak się z nim spotkasz. – Zaśmiałam się. – To to zdjęcie jest mega. – Podałam jej aparat i wskazałam na fotografię.
- Hmm…właśnie też nad nim myślałam. Dobra niech będzie wysyłam.
- A co to w ogóle za konkurs?
- Między narodowy. Każdy uczestnik musiał wysłać trzy zdjęcia. Zakwalifikowałam się, a teraz trzeba wybrać jedno. Wybiorą czternaście najlepszych i będzie gra o staż.
- Wow, a wiesz gdzie będzie ten staż?
- Nie, co roku od pięciu lat jest gdzie indziej, ale ludzie którzy wygrywali nie kończyli tylko na stażu. Robią zdjęcia do największych brukowców. Jedna Alice Brek robi fotki największym modelkom.
- Imponujące, mam nadzieje że znajdziesz się w czołówce.
- Pomarzyć zawsze można. – Uśmiechnęła się.
Spędziłam resztę wolnego czasu z przyjaciółką i udałam się na warsztaty. Przywitałam się ze wszystkimi, przebrałam się w mój strój do ćwiczeń i byłam gotowa tańczyć. W sali pojawiła się młoda kobieta, inna niż na pierwszych ,,zajęciach’’. Przeprosiła za nieporozumienie, za pierwszym razem pomyliła grupy. Co mnie zdziwiło, bo jak można pomylić? No ale…kazała nam się rozciągnąć. Zrobiliśmy co kazała, w drugim końcu sali zauważyłam Louisa. Nauczycielka kazała dobrać się nam w pary. Było nas po równo, dziesięć dziewczyn i tyle samo płci przeciwnej. Poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię, kiedy się odwróciłam poczułam ulgę. To był Lou, w głębi duszy ucieszyłam się.
- To jak będziemy razem tańczyć? – Uśmiechnął się.
- Jasne, w końcu już znam twoją technikę.
Instruktorka kazała każdej parze się ze sobą zapoznać, a przede wszystkim  pokazać co umieją. Podchodzili pojedynczo i każdy próbował jakoś zatańczyć. Niestety każdy z nas tańczył zupełnie co innego, nie taniec towarzyski.
- Chce abyście połączyli te dwa style. Taniec nowoczesny i klasykę. – Powiedziała zdenerwowana.
- Chcieliśmy tańczyć hip - hop a nie piruety. – Krzyknął chłopak z tyłu.
Przyszedł czas na mulata i dziewczynę z warkoczykami. Chyba się znali, kobieta puściła im piosenkę. Pierwsze kroki i bam. Każdy patrzył na nich ze zdziwieniem. Chyba o to chodziło instruktorce, tańczyli razem jednak ich taniec przypominał to co chciała nam przekazać kobieta.
- I właśnie o to mi chodziło, to macie razem ze sobą stworzyć. – Pochwaliła parę. Nauczyła nas kilka kroków i dała sporo wskazówek. Minęło trzy godziny, byłam zmęczona lecz nie wykończona. Nie to co inni, ledwo co szli pod prysznic. Nie przebierałam się tylko zeszłam po schodach przed budynek. Byłam spóźniona na próbę w magazynie, pobiegłam wzdłuż ulicy, przez drugi park, ominęłam centrum i dotarłam na miejsce. Zdyszana przywitałam się z przyjaciółmi.
- Ile można na ciebie czekać? – Wszyscy wyglądali na zdenerwowanych, nie dziwie się w końcu to ja ich tu ściągnęłam, a sama się zjawiłam po czasie.
- Przepraszam warsztaty się przeciągnęły. – Odpowiedziałam zdyszana. – Możemy zaczynać.
Pokazałam im parę nowych kroków, które zapamiętali bez żadnego ale. Pierwszy etap konkursu miał się odbyć za dwa tygodnie w niedziele, mało czasu. Strasznie chciałam wygrać, tak jak pewnie wszyscy. Było po dziewiętnastej, uznaliśmy że na dzisiaj koniec. Wszyscy skierowaliśmy się w róg magazynu, stały tam dwie kanapy i stolik.
- Zamawiamy coś? – Krzyknął chomik.
- Jasne, pizze najlepiej. – Odpowiedziała Blair.
Gadaliśmy, śmialiśmy się i oczywiście wygłupialiśmy. Pizza przyszła szybko, chomik miał znajomości w pizzerii. Robiło się ciemno, jednak ja do domu jak zawsze wracałam z Maxem. Był blondynem, wysokim blondynem. O nieziemskich błękitnych oczach. Nie dziwiłam się że wpadł w oko Rose. Siedział naprzeciwko mnie a obok niego Lana, zielonowłosa szalona dziewczyna. Zazwyczaj chodziła w kolorowych soczewkach, z chomikiem była już jakieś sześć miesięcy. Dobrze im się układało, a co do niego tak na prawdę nazywał się Adam. Dlaczego chomik? Nie mam pojęcia, miał burzę włosów na głowie i może dlatego. W zespole również mieliśmy blondynkę, mądrą jak nikt inny. Blair była mózgiem, dosłownie. W szkole zbierała same szóstki i choć nie wyglądała na taką. Rodzice chcieli aby szła do najlepszej szkoły a potem pracowała w najlepszym instytucie. Bibiana, bo tak miała naprawdę na imię miała tak jakby dwa wcielenia. W naszej grupie tanecznej było dwanaście osób, jednak ta czwórka była dla mnie szczególnie ważna. Moje myśli przerwał sms.
Księżyc w pełni, może spacer w parku?
Była to wiadomość od Louisa. Od razu uśmiech od ucha do ucha. Poszłam do łazienki wzięłam prysznic i przebrałam się w moje ubrania, a te do ćwiczeń wrzuciłam do torby. Oczywiście nie zapomniałam odpisać twierdząco. Było po dziesiątej wieczorem, troszkę późno jak na spotkania.
- Ja już muszę lecieć. – Powiedziałam do grupki znajomych.
- Myślałem że pójdziemy jak zawsze.
- Hmm...umówiłam się i nie będę sama. – Uśmiechnęłam się i wyszłam. Szłam przez ciemne ulice, strasznie było. Nie lubiłam wracać sama, a szczególnie w nocy. Minęłam kilka ulic i byłam w parku. 


Cały czas trzymałam torbę na ramieniu, szłam chodnikiem, aż nagle ktoś mnie złapał za ramię. To była ta sama dłoń co na warsztatach.
- Hej, cieszę się że się zgodziłaś. – Przywitał się i dał mi buziaka w policzek.
- Z chęcią się przejdę. – Uśmiechnęłam się.

2 komentarze:

  1. fajny rozdział, czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne, czekam na kolejne *.*
    http://anamarafashion.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy pozytywny komentarz to mnie motywuje do pisania ;)
Za każdy zostawiony komentarz postaram się odwdzięczyć.
Jeżeli blog ci się spodobał zaobserwuj :)
Pozdrawiam Bel El ;>