czwartek, 5 września 2013

Opowiadanie ,,Vicky Cook'' Rozdział 39



                                      ,,Vicky Cook”
Rozdział   39

Oczy miałam zapuchnięte, było mi strasznie zimno i leżałam skulona na łóżku. Musiałam zasnąć w objęciach Matta, nie rozumiałam do końca co się między nami wczoraj wydarzyło. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę jedenastą. Musiałam wstać i wziąć leki, odkryłam się leciutko jednak zimne powietrze przeleciało przez moje ciało. Nakryłam się z powrotem, nie miałam siły się ruszać. Usłyszałam jak na dole otwierają się drzwi, jednak to nie mógł być Chris. Tym razem musiałam jakoś zwlec się z łóżka. Powoli wstałam i owinęłam się kocem, zeszłam na dół.
- Co ty tu robisz? – Spytałam zdziwiona.
- Miałem się tobą zająć nie pamiętasz? Nie chciałem cię budzić więc przywłaszczyłem sobie twoje klucze, mam nadzieje że się nie gniewasz? -
- Nie, tylko naprawdę bym dała sobie sama radę.
- Tak wiem ale chce być przy tobie. – Podszedł do mnie i złapał za moją rozgrzaną dłoń. Jednak poczułam się strasznie słabo i osunęłam się na podłogę, na szczęście brunet zdążył mnie złapać. Moje oczy były strasznie ciężkie, a ciało stało się bardziej obolałe. Chłopak wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.
- I właśnie dlatego powinienem tu z tobą być. – Powiedział kładąc mnie na łóżko.
- Przepraszam.
- Nie wygłupiaj się, nie masz za co. Za to ja mam, okłamałem cię. Ale porozmawiamy o tym jak wydobrzejesz, przyniosę ci tabletki.
Nie miałam siły się z nim droczyć, po prostu kiwnęłam głową. Po dziesięciu minutach chłopak wrócił z lekarstwami i ciepłą zupą. Oczywiście nic nie zjadłam, popiłam tabletki i położyłam głowę na poduszkę. Usłyszałam jak coś wibruje, wyciągnęłam rękę po telefon i odczytałam wiadomość.
Choruj, choruj jak najdłużej suko! Do piątku nie wyzdrowiejesz, już ja się o to postaram.
                                                                                                                                                               X
- Coś się stało? – Brunet patrzył na mnie jak na idiotkę, mój wyraz twarzy był przerażający. Nie zdążyłam mu nawet odpowiedzieć, gdyż do drzwi zadzwonił dzwonek. – Pójdę otworzyć. – Powiedział krótko i zszedł na dół. Dlaczego on ze mną spędzał tyle czasu? Miał przecież swoje własne życie, a jednak chciał tu być, przy mnie. Ciekawiło mnie także za chciał mnie przeprosić, co takiego mi powiedział, że było to nieprawdą? Z drugiej strony strasznie się cieszyłam że jest tutaj, ale coś mi nie grało.
- Jak się czujesz? – Z myśli oderwał mnie znajomy głos.
- Sophie? Co ty tu robisz?
- Musiałam przyjechać i zobaczyć co z tobą. Ale widzę że chyba nie najlepiej.
- Chyba powinna jechać do szpitala jest strasznie rozpalona. – Zaproponował Matt.
- Nic mi nie jest, przejdzie. – Odpowiedziałam krótko.
- Ale Vicky, masz powyżej trzydziestu ośmiu stopni, coś jest nie tak. Zmierz teraz i sama zobaczysz.
Nie miałam zamiaru się z nimi wykłócać i zmierzyłam temperaturę, zbliżała się do czterdziestu. To nie możliwe aby była taka wysoka, było po trzynastej. Wysoką temperaturę ma się zazwyczaj wieczorem a nie w południe. Nie miałam siły wstawać z łóżka, a kiedy to zrobiłam zemdlałam.

Oczy powoli mi się otworzyły, leżałam na niewygodnym łóżku, a dookoła pełno światełek. Sprzęt pikał, a ja doskonale znałam ten dźwięk. Znajdowałam się w szpitalu, jednak czułam się inaczej. O wiele lżej. Przy łóżku stała moja rodzicielka i patrzyła się na mnie z uśmiechem.
- Co się stało? – Spytałam zachrypnięta.
- Jesteś w szpitalu, Sophie zadzwoniła po pogotowie. Jesteś słaba ale już z tobą w porządku. Czemu nic nie mówiłaś że zachorowałaś?
- Nie chciałam cię martwić po za tym to tylko grypa.
- Nie, miałaś zapalenie mięśni.
- Jak to? Przecież byłam u lekarza. – Odpowiedziałam mamie i przed moimi oczami ukazała się przyjaciółka. Jednak była sama, nie było z nią Matta. Co mnie zaniepokoiło. Pożegnałam moją rodzicielkę i zostałam sam na sam z Sof.
- Następnym razem nie będę się ciebie słuchać, z tego co wiem to jutro możesz już wyjść. Ta lekarka u której byłaś przepisała ci jakieś nieprawidłowe leki, co mogło doprowadzić nawet do śmierci.
- Co takiego? Z kąt to wiesz? Zaraz, która godzina? – Przeraziłam się.
- Słyszałam jak twoja mama rozmawiała z lekarzem. Byłaś w śpiączce kilka godzin, jest po dziewiątej.
- A gdzie Matt?
- Nie wiem, karetka cię zabrała, a on dostał sms-a i stwierdził że musi już iść i tyle go widziałam.
Przyjaciółka nie mogła zbyt długo siedzieć ze mną, szybko poszła. A ja pogrążyłam się w głęboki sen. Nie był on przyjemny ani straszny. Nie wiedziałam co do końca znaczy. Był po prostu nijaki.

Było po piętnastej, wróciłam do domu z Sophie, czułam się jak nowo narodzona. Jednak nie mogłam się przemęczać i musiałam brać leki. Zjadłam kanapki i położyłam się w salonie.
- Matt się odzywał? – Spytała Sof.
- Nie, nie rozumiem go. Najpierw nie spuszczał mnie z oka a teraz się nawet nie odzywa. Idiota!
- Chłopaki, cali oni. Ale nie przejmuj się nim. – Uśmiechnęła się.
Zostawiłam przyjaciółkę samą na dole, a sama postanowiłam wziąć gorącą kąpiel, nalałam całą wannę mokrej cieczy i rozcieńczyłam z waniliowym płynem do kąpieli. Zdjęłam z siebie ubranie i zanurzyłam moje nagie ciało w wodzie. Poczułam ulgę, dawno nie czułam się tak wspaniale i lekko. Siedziałam tak z dwadzieścia minut, puki woda nie wystygła. Wysuszyłam włosy i nałożyłam piżamę długie czarne spodnie i białą koszulkę z napisem. Na zimne stopy założyłam ciapy, wyszłam z zaparowanej łazienki i udałam się na dół. W salonie czekała na mnie przyjaciółka i gorąca czekolada.
- Dziękuję, jesteś wspaniała. Właśnie tego mi było trzeba. – Przytuliłam Sophie.
- No wiesz. – Zaśmiała się. – Mike się o ciebie pytał, chciał przyjechać wczoraj ze mną. Ale nie miało to sensu.
- Dobrze zrobiłaś, jak wróci to się z nim spotkam.
- Nie będziesz chyba miała wyboru, przepraszam cię ale ja już musze uciekać.
Pożegnałam się z blondynką i położyłam się przed telewizorem. Żadnych ciekawych programów, zupełnie nic. Na szczęście wykupionych kilka filmów, włączyłam ,,Step up’’. Mimo że oglądałam ten film tysiące razy uwielbiałam go. Było przed siedemnastą, film dobrze się nie zaczął, a do drzwi zadzwonił dzwonek. Owinięta kocem poszłam otworzyć. W drzwiach ujrzałam przemokniętego Matta. Chłopak zdjął kurtkę i wszedł do salonu, poszłam za nim.                     

Nie wiem czy sens jest dalej pisać, ostatnio mało zostawiacie komentarzy i jest mało wejść, mniej niż 50 dziennie. ;/
Kto czyta niech skomentuje bo nie wiem czy jest sens dodawać
Pozdrawiam Bel El ;>


2 komentarze:

  1. Pisz daleeej ! ;)
    Kocham te opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. twoje opowiadania są naprawdę genialne :)
    dała byś radę dodać szybciej kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy pozytywny komentarz to mnie motywuje do pisania ;)
Za każdy zostawiony komentarz postaram się odwdzięczyć.
Jeżeli blog ci się spodobał zaobserwuj :)
Pozdrawiam Bel El ;>