niedziela, 28 lipca 2013

Opowiadanie ,,Vicky Cook'' Rozdział 22


                                      ,,Vicky Cook”
Rozdział   22

- Ja pierdole! – Krzyknęłam spoglądając na zegarek. – Moja głowa.
- Nie drzyj się tak. – Do pokoju zajrzała Em.
- Jak ty się tu znalazłaś? Jak ja się tu znalazłam? Jezuu, Emily ja nic nie pamiętam. No ale dobra, mniejsza z tym. Ja muszę iść, jestem spóźniona. – Zaczęłam rozmawiać praktycznie sama ze sobą, przyjaciółka stała i nie wiedziała o co mi chodzi.
- Gdzie musisz iść? – Zapytała zaskoczona.
- No do fryzjera, jest dziesiąta. Byłam umówiona na dziewiątą. Jak mnie nie uczesze, to ja nie wiem. Zaraz będzie tu Matt, będzie zły.
- Aaa o to się rozchodzi. Zapomniałam, nie obrazisz się jeśli tu jeszcze zostanę?
- Niee, siedź ile chcesz. Tylko ja musze już iść, pojadę rowerem. O ile stoi dobry. Zrób coś do jedzenia. Za godzinę powinnam być.
Ogarnęłam się i poszłam po rower. Jechałam tak szybko jak było to tylko możliwe. Wreszcie dotarłam na miejsce. W środku nie było ludzi, więc bez problemu zostałam uczesana. Fryzjerka zrobiła mi koka, poprzypinała do włosów różne diamenciki. Zapłaciłam i szybko wyszłam. Do domu dotarłam przed dwunastą, na szczęście Matta nie było.
- Zrobiłam kanapki, zjesz? – Spytała Em.
- Nie teraz, musze się pakować. Jak nie zdążę będzie na mnie zły. – Uśmiechnęłam się i pobiegłam na górę się spakować. Weszłam do garderoby, wyciągnęłam walizkę i zapakowałam do niej wszystko co było potrzebne. Zdążyłam zrobić makijaż, przebrałam się w czerwone rurki, zwykły biały top i beżowy sweterek. Do tego nałożyłam trampki. Zniosłam walizkę i dwie sukienki zapakowane w pokrowiec.
- Matt nie przyjechał? – Spytałam się przyjaciółki.
- Nie, może zaraz będzie. Wszystko masz?
- Tak, chyba. Już jest, zamkniesz drzwi?
- Jasne, baw się dobrze. – Uściskałam Emily i wyszłam przed dom. Brunet wziął moje walizki i włożył do bagażnika, a sukienki delikatnie położył na tylnym siedzeniu, obok swojego stroju. Odjechaliśmy, po drodze dużo rozmawialiśmy. Ślub miał się odbyć o siedemnastej, a z Londynu było jakieś trzy godziny drogi. Troszeczkę się bałam że możemy nie zdążyć, ale skoro Matt mówił że będziemy na miejscu to wolałam nie dyskutować. Po drodze wstąpiliśmy na stacje benzynową po kawę. W końcu nie ma lepszej jak na postoju. Resztę drogi Matt opowiadał mi o swoim dzieciństwie.
- Jesteśmy na miejscu. – Powiedział i podjechał pod hotel.
- Daleko jest ten kościół?
- Jakieś dziesięć minut drogi, zdążymy. – Upewnił mnie i podał ubrania w pokrowcach, a sam wziął walizki.
- Mamy rezerwacje na nazwisko Clive, dwa pokoje. – Podszedł do recepcji.
- Tak, widzę. Ale jest tylko jeden pokój.
- Jak to jeden? Rezerwowałem dwa, to musi być pomyłka. – Zdenerwował się, a ja postanowiłam zachować zimną krew. Niestety w recepcji nie mieli więcej wolnych miejsc. Kiedy zaszliśmy do wyznaczonego pokoju, jedyne co rzuciło mi się w oczy, to wielkie łoże. Pokój był bardzo gustownie urządzony, wszędzie stonowane kolory. Po lewej stronie łazienka.
- Będę spał na podłodze. Jeszcze raz przepraszam cię za to nieporozumienie. – Uśmiechnął się brunet.
- Naprawdę nic się nie stało. Zresztą to tylko jedna noc, damy radę. – Zaśmiałam się.
- Pójdę się przebrać, zaraz jedziemy do kościoła. – Poinformował mnie chłopak.
Nie tracąc czasu, przebrałam się w pokoju. Założyłam różową sukienkę z koronki, bez ramiączek. Do tego czarne szpilki na platformie z paskiem i kopertówkę w tym samym kolorze. Oczywiście nie obyło się bez dodatków, które jak zawsze musiały mnie zdobić w dużych ilościach. Oglądałam się tak w lusterku i nie zauważyłam Matta stojącego w drzwiach.
- Ślicznie wyglądasz. – Uśmiechnął się.
- Dziękuje, ty też dobrze się prezentujesz. – Zaśmiałam się. – Mogę zadać ci pytanie?
- Jasne, pytaj o co chcesz.
- Dlaczego akurat mnie tu zabrałeś? Przecież znasz tyle dziewczyn i masz każdą.
- Ale ta każda to nie ty. Ty jesteś inna, wyjątkowa. – Odpowiedział zupełnie poważnie. – A teraz koniec pytań, bo musimy już iść. – Powiedział stanowczo i wyszliśmy z pokoju. Przed hotelem stał samochód, który zawoził gości na uroczystość. Dotarliśmy przed kościół, podeszliśmy do kilku znajomych Matta i w końcu zaczął się ślub. Para młoda wyglądała cudownie, biała suknia, ta muzyka i pięknie wystrojony kościół. Po prostu jak z bajki. Złożyliśmy im życzenia i nadszedł czas na wesele. Wielka sala do tańczenia, a obok była ta w której mogliśmy się ,,gościć’’. Oczywiście pierwszy taniec państwa młodych, toast i późny obiad. Strasznie szybko minęło, nim się obejrzałam było po dwudziestej. Wyszłam na zewnątrz, gdzie był taras, wielki i z widokiem na jezioro. Stałam tak sama z kieliszkiem wina i ktoś do mnie podszedł. Przytulił mnie i stanął obok mnie.
- Jak ci się podobał ślub?
- Piękny, szczerze to sama bym kiedyś chciała taki mieć. – Uśmiechnęłam się.
- Tyle przygotować na jeden dzień, trochę za dużo zachodu.
- Nie znasz się Matt.
- Jak tam wolisz, ja po prostu mam inny tok myślenia. – Zaśmiał się. – Chodź zatańczyć. – Zaciągnął mnie na parkiet. Tańczyliśmy prawie całą noc, rozmawialiśmy z jego znajomymi, piliśmy i oczywiście jedliśmy. Bo to co lubię na weselach, to dużo różnego jedzenia. Nie wyglądam na łasucha, ale nim jestem. Tylko na szczęście trzymam formę i nie tyje. Do pokoju wróciłam sama, Matt z pomocą kolegów. Nie ustał sam na nogach, był strasznie piany. Położyli go na łóżku, rozebrał się i był w samych bokserkach. Nie powiem miał niezłe ciało, był wyrzeźbiony. Przykryłam go kocem, sama zaś poszłam się przebrać w piżamę. Była ona dość krótka, szare spodenki i biała koszulka z żabą. Zasłoniłam rolety, gdyż słońce świeciło. W pokoju zrobiło się ciemno, wskoczyłam pod kołdrę i zasnęłam. Otworzyłam powoli zaspane oczy i zobaczyłam, że jest już po trzeciej. Nałożyłam szorty i granatową bluzę z napisem oraz czarne trampki. Zjadłam na dole obiad i poszłam się przejść. Okolica była śliczna, cisza i spokój. Nie to co w Londynie, tu było inaczej. Wracając do hotelu kupiłam tabletki na ból głowy i batonika dla siebie.
- Ty jeszcze śpisz? – Spytałam się bruneta.
- Teraz już nie. – Odpowiedział z sarkazmem.
- Było tyle nie pić. Masz to ci pomoże.- Zaśmiałam się i rzuciłam chłopakowi tabletki i butelkę wody. Usiadłam na łóżku, gdzie leżał Matt.
- Jednak nie spałem na podłodze. – Uśmiechnął się.
- Nie przeszkadzałeś mi, raczej nie wrócimy dzisiaj?
- Masz prawo jazdy? Jeśli tak to wrócimy.
- No to zostajemy. – Odpowiedziałam stanowczo.

Wybaczcie że dopiero teraz dodaje ten rozdział, ale nie miałam czasu na pisanie. A nie chciałam aby był taki nijaki. Mam nadzieje że się nie gniewacie i że sie spodoba. Dzisiaj również dodam 2 rozdział Just Dance :)
Pozdrawiam Bel El ;>

3 komentarze:

  1. zabieram sie za czytanieee ... pierwsza wypowiedz mnie rozwalila ... !! ;)) takie tam na poczatek .. ;DDD


    http://lustintheireyes.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle świetny rozdział! Bardzo fajnie się go czyta :) chce już następny!! ^^ no i czekam na "just dance" :D
    Pozdrawiam!



    http://heartless713.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajne piszesz :)
    Lubię Twój styl i tematykę opowiadania :)
    Życzę Weny :)
    mlwdragon.blogspot.com
    historiaadam.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy pozytywny komentarz to mnie motywuje do pisania ;)
Za każdy zostawiony komentarz postaram się odwdzięczyć.
Jeżeli blog ci się spodobał zaobserwuj :)
Pozdrawiam Bel El ;>