poniedziałek, 28 października 2013

Opowiadanie ,,Vicky Cook'' Rozdział 65


                                   ,,Vicky Cook”
Rozdział   65

                                                                             ****
Wyspałam się jak nigdy, delikatnie podniosłam się z łóżka, zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyłam w stronę wyjścia. Brunet spał, wyglądał przeuroczo. Uśmiechnęłam się od ucha do ucha i weszłam do łazienki. Założyłam czarną bluzę, rurki i zeszłam po schodach na dół. W kuchni ujrzałam przepiękny obrazek. Emily z Oliverem robili śniadanie, uroczo razem wyglądali.   


- Przyjdę później. – Już miałam się wycofywać, jednak Oliver mnie zatrzymał. Właśnie taką miałam nadzieje, bo byłam bardzo głodna. A widząc ich w kuchni nie wiedziałam ile to ich śniadanie może potrwać. Zbliżyłam się do lodówki i chciałam coś wziąć. Jednak była pusta.
- No właśnie, nic nie ma. – Emily się zaśmiała.
- Haha. – Próbowałam ją naśladować, jednak to mi nie wyszło. – Ciekawe co ja teraz będę jeść.
- Trzeba iść do sklepu. - Z góry zeszła zaspana Sophie, ubrana była w grube leginsy w norweskie wzory oraz dużą białą bluzę z czarnym kotem. Jej włosy nie były ułożone, każdy kosmyk był w inną stronę. Wyglądała przeuroczo, jednak widziałam że w nocy nie zmrużyła oka. – Pójdę z tobą skarbie, zakładaj buty i idziemy. – Zwróciła się w moją stronę, dziwnie to brzmiało. Jednak zrobiłam co kazała i po pięciu minutach byłyśmy już w drodze.
- Coś się stało? – Spytałam zaniepokojona.
- Tak, chciałam wiedzieć co wczoraj się wydarzyło. – Zaśmiała się. – Musze wiedzieć pierwsza.
No tak czysta ciekawość, a ja byłam pewna że coś się stało. Ulżyło mi bo nie chciałam aby ten wyjazd się popsuł. Miał być idealny, a skoro Matt tu był to musiał się skończyć Happy Endem.
                                                                              ****
Kawa, sok, rogaliki, konfitury – to wszystko ułożyłam na srebrnej tacy. Chciałam zrobić niespodziankę chłopakowi i zaskoczyć go śniadaniem prosto do łóżka. Kiedy wróciłyśmy nikogo nie było, Em z chłopakiem pewnie się najedli i poszli dalej się wygrzewać w łóżku. A reszta na pewno spała i nie zamierzali wstawać. Po cichu otworzyłam drzwi i wgramoliłam się na łóżko. Przy okazji budząc bruneta. Od razu się uśmiechnął i mnie pocałował.
- Dzień dobry. – Powiedział i z powrotem się położył.
- Hej. – Odpowiedziałam z lekkim uśmiechem na twarzy i przytuliłam się do chłopaka. – Mogłabym tak leżeć całymi dniami.
- Nie musimy nigdzie wychodzić.
- W domu sobie poleżymy, a teraz musimy porozmawiać. – Moja mina zrobiła się całkiem poważna, mimo że było tak cudownie musiałam dotrzeć do prawdy. W końcu obiecał że mi to wszystko wyjaśni, a teraz był chyba właściwy moment.
- W końcu ci to obiecałem. – Pocałował mnie w czoło i zaczął mówić. – Tak naprawdę to wszystko zaczęło się od Elene. Jak już wiesz przyjaźniliśmy się od dziecka, ona miała swoje pasje, a ja swoje. Czyli wyścigi zawsze mnie to pasjonowało. Kiedy mieliśmy po szesnaście lat, moja przyjaciółka dowiedziała się że została adoptowana. – Na samym początku miałam miliony pytań, jednak nie chciałam mu przerywać. – Znalazła prawdziwą rodzinę i chciała z nimi zostać. Jednak to nie było takie proste. Jej ojciec podjął współprace z pewnymi niebezpiecznymi ludźmi. Nie umiał się od nich uwolnić, jednak od tego zależało też życie Elene. Jej prawdziwa matka zmarła przy porodzie, a ojciec ją tak po prostu oddał do domu dziecka. Nie miał wyjścia oni chcieli ją zamordować. Wtedy też brałem udział w różnych wyścigach, tyle że były legalne. Chciałem aby ona była szczęśliwa, wtedy mi na niej zależało. Jednak nie jak na kimś kogo darze uczuciem, tylko jak na siostrze. Więc do nich poszedłem i zaproponowałem współprace w zamian za zerwanie umowy z jej ojcem. Na początku o niczym nie wiedzieli, a ja miałem coraz większe problemy. Teraz przydarzyła się okazja aby z tym wszystkim skończyć, musiałem wygrać wyścig w Nowym Yorku. Wygrana była bardzo duża, jednak nie wiem konkretnie co nią było. W każdym razie jestem od nich wolny, a ty bezpieczna.
Nie wiedziałam co powiedzieć, zaniemówiłam. Nie sądziłam że sprawa jest aż tak poważna. Stać mnie było tylko na dwa słowa. Może zwykłe, może nie. Jednak wiedziałam że są prawdziwe.
- Kocham Cię.
                                                                         ****
Tak jak chciała Sophie, wszyscy poszliśmy na łyżwy. Jakieś dziesięć minut drogi od naszego domku. Bardzo mnie to cieszyło, bo dotarcie tam nie było aż tak kłopotliwe.
- No szybciej! – Przyjaciółka nas poganiała, choć rano wyglądała jak zombie teraz tryskała energią.
- Następnym razem pięć razy się zastanowię, a potem się zgodzę na wspólny wyjazd z siostrą.
- Oj dobra, nie marudź. Jak nie chcesz to nie musisz z nami jeździć. – Liam stanowczo wziął stronę blondynki. Chociaż wcześniej oni oboje byli do siebie wrogo nastawieni. Niby pogodzeni, ale jednak nie do końca. Założyliśmy łyżwy i po kolei wchodziliśmy na lód. Pierwszy raz miałam je na nogach, więc gdybym się utrzymała był by to sukces. Ale nie, kiedy tylko postawiłam nogę od razu upadłam na tyłek. Inni jakoś sobie radzili, a Mike po prostu wyparował. Cały czas byłam obok Matta i obok mojej najlepszej przyjaciółki, poręczy. Trzymałam się niej i próbowałam jakoś jechać, jednak jazda na nartach o wiele lepiej mi wychodziła. Tam upadłam tylko z trzy razy w ciągu kilku godzin, a tutaj leżałam z kilka razy w ciągu dwudziestu minut.
- Odpowiesz mi na jedno pytanie? – Byłam ciekawe jednej rzeczy, więc postanowiłam się o nią spytać właśnie chłopaka.
- No jasne, zawsze i o wszystko. – Uśmiechnął się i na chwilę przystał za co byłam mu wdzięczna.
- Skąd wiedziałeś że ja tu akurat będę? Przecież nie rozmawialiśmy o twoim przyjeździe.
- Tak, ale rozmawiałem z Sophie. Chciałem cię zabrać gdzieś indziej, ale skoro twoja przyjaciółka już coś planowała to ja się dopisałem.
- No wiesz co, z nią miałeś czas rozmawiać, a ze mną nie. – Udałam obrażoną i trzymając się barierki jechałam dalej. Poczułam jak ktoś kładzie rękę na moim biodrze, odwróciłam się i puściłam poręczę. Wraz ze mną upadł brunet, leżał nade mną i w pewnym momencie pocałował. On zawsze wiedział jak mnie ,,udobruchać’’.  
                                                                               ****
- Mike jesteś? – Razem z Emily wróciłyśmy do domu, chciałyśmy pogadać z blondynem. Jednak on się nie odzywał. Reszta poszła na jakieś zakupy, co jak co ale jedzenie znikało zbyt szybko.
- Może poszedł na te swoje narty. – Przyjaciółka zabrała się za sprzątanie salonu, wszędzie stały brudne naczynia i wiele śmieci. – Trzeba mu znaleźć dziewczynę, wtedy się uspokoi i zacznie normalnie funkcjonować.
- Myślisz że chce? – Propozycja była bardzo ciekawa.
- Jasne, każdy przecież chce mieć bliską mu osobę. Tylko trzeba kogoś znaleźć. – Emily miała czasami świetne pomysły, jednak zawsze kończyło to się niepowodzeniem. Trochę się tego obawiałam, jednak trzeba było spróbować. Z tego wszystkiego całkiem zapomniałam o mojej pracy, wyciągnęłam telefon i od razu wybrałam numer do mojego menadżera. Niestety nie odbierał.
- Zrobisz mi coś do jedzenia? – Przyjaciółka stała w kuchni i ustawiała porcelanowe kubki w szafce.
- Jasne. Co chcesz?
- Obojętnie, sama wybierz. – Włączyłam telewizor, w którym leciał jakiś nudny film. Nie rozumiałam fabuły, dwójka ludzi biegnących wzdłuż jakiejś dróżki. Szybko przełączyłam na drugi kanał, na którym leciała muzyka. Rozłożyłam się na łóżku i wsłuchiwałam się w każde słowa.
- Wykupiliśmy chyba z pół sklepu. – Kiedy a telewizorze zaczął lecieć kawałek Rayana Lewisa, w drzwiach pojawił się Oliver razem z Mattem i Sophie.
- Może w końcu wystarczy…jemy, szykujemy się i wychodzimy? – Emily wyszła z kuchni w czerwono białym fartuszku. W ręku miała metalowy nóż i paprykę.
- Tak, ale pod jednym warunkiem. – Blondynka usiadła obok mnie i nakryła się puszystym kocem.
- Jakim?
- To ty robisz jedzenie. – Uśmiechnęła się chytrze i wydała dziwne dźwięki oczywiście z zimna.
Zjedliśmy kolacje, którą zrobiła Em. Bardzo dobrze gotowała, a co najważniejsze lubiła to robić. Co mnie bardzo cieszyło bo praktycznie to ona stała za garami. Potem odpoczęliśmy w swoim towarzystwie, śmiejąc się prawie ze wszystkiego. Jednak jedno mnie martwiło, przez tyle czasu nie było ani śladu Mikiego.
- Dobra, może zaczniemy się zbierać. W końcu to trochę potrwa. – Oliver wstał z fotela i ciężko wzdychał. Jakby siedzenie i obijanie się było czymś ciężkim. Wszyscy się go posłuchaliśmy i praktycznie w biegu popędziliśmy do swoich pokoi. Pierwsza zajęłam łazienkę na górze, wzięłam prysznic i prędko wyszłam. W obawie przed wściekłym byłym. Zeszłam do pokoju Sophie, tam miałyśmy się wyszykować. Wszędzie były porozwalane kosmetyki i ubrania. Wysuszyłam mokre włosy i je wyprostowałam co zajęło dużo czasu. Potem makijaż, jednak największy problem był przede mną ,,W co się ubrać’’? Po kilkunastu minutach rozmyślenia postawiłam na zwykłe ,,wdzianko’’. Skórzane czarne leginsy, tego samego koloru lity i koszule w zieloną kratę. Emily zaś postawiła na spódniczkę i beżową bluzkę od Coco Chanel. Na koniec została Sophie, wszystko jej nie pasowało. Wiadomo nie mogła ubrać się tak jak w Londynie bo to było cztery razy zimniej. W końcu wybrała czarną sukienkę i czerwone szpilki. Nie byłam co do tego przekonana jednak czasu na jej kolejne zastanowienia było zdecydowanie za mało. Zeszłyśmy po schodach jak jakieś ,,gwiazdy’’, tylko bez czerwonego dywanu, fleszy i świateł.
- No w końcu, ile można na was czekać. – Widać było że chłopaki byli lekko wkurzeni. Cały czas nas poganiali jednak zeszłyśmy po czasie.
- Ble, ble, ble coś jeszcze kochanie? – Podeszłam do chłopaka i się z nim droczyłam. Już miałam go pocałować, ale jednak się wstrzymałam i odwróciłam. Do klubu jechaliśmy z jakieś piętnaście minut, wysokie obcasy to nie najlepszy pomysł na taką pogodę. Blondynka prawie się wywróciła, jednak refleks Liama na to nie pozwolił. Wnętrze było wypełniona po same brzegi, było mnóstwo ludzi. Jednak nasz stolik czekał wolny. Zasiedliśmy do niego i zamówiliśmy alkohol.
- To jak może zatańczymy? – Brunet złapał mnie za rękę i zaciągnął na parkiet. Akurat leciała wolna muzyka, on złapał mnie w tali, ja położyłam głowę na jego ramieniu. Kołysaliśmy się w rytm muzyki, było naprawdę romantycznie. Aż do czasu.
- Chodź. – Rudowłosa złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę łazienki. Nie wiedziałam o co chodzi i co się stało. Byłam zdezorientowana.

6 komentarzy:

  1. Znowu narkotyki? Już nie mam pojęcia po co ona ją tam ciągnie...
    Fajnie opisujesz ich wyjazd ;) Bardzo mi się podoba Twój styl pisania, lekko się czyta. Oby tak dalej ;)
    whenever-im-alone-with-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie to slodkie . < 333 (te zdjecie ) Ale narkotyki ?! Po co ?
    Swietny rozdzial ;*
    http://kissmeifyouwant.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  3. Piszesz po prostu genialnie ;)) Czekam na kolejny :)
    http://wszyscy-popelniamy-bledy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Suer piszesz , widać że to lubisz , ciekawie potrafiłaś opisać ich wyjazd i wgl

    OdpowiedzUsuń
  5. Znowu świetne opowiadanie..
    Ach.. Znów narkotyki. I bardzo szczegółowo i ciekawie opisałaś ich wspólny wyjazd ;)))) Czekam na następny, cudny rozdział ♥
    http://addiction-and-friendship.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział ! Długi i ciekawy ^^
    Fajne tło :D i cudowny gif *.*

    unnormall.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy pozytywny komentarz to mnie motywuje do pisania ;)
Za każdy zostawiony komentarz postaram się odwdzięczyć.
Jeżeli blog ci się spodobał zaobserwuj :)
Pozdrawiam Bel El ;>