poniedziałek, 14 października 2013

Opowiadanie ,,Vicky Cook'' Rozdział 58



                                                ,,Vicky Cook”
Rozdział   58


<Muzyka>
- Najlepiej będzie jak weźmiesz swoje rzeczy… - Tylko tyle zdążyłam wypowiedzieć, Matt złapał mnie za podbródek i pocałował. Nie mogłam się oprzeć, nawet kiedy byłam na niego wściekła, kochałam go najmocniej na świecie. Po chwili znaleźliśmy się w sypialni, nie wiem nawet kiedy ,,to’’ się stało. Leżeliśmy wtuleni w siebie, jednak przypomniało mi się wszystko. Z oczu zaczęły wypływać mi łzy.
- Czekałam na ciebie jak głupia. Mówiłeś że ci na mnie zależy.
- Wiem, to wszystko mnie przerasta.
- Jakie wszystko? Wyścigi? To że się ścigasz?
- To o wiele więcej niż zwykłe wyścigi. Chciałbym, ale nie mogę z tym skończyć.

- Dlaczego? Przecież wystarczy że nie będziesz tam jeździł, to takie trudne?
- Zależy mi na tobie, kocham cię i nie wiem czy jest to najlepszy pomysł abym ci o tym teraz mówił. Wiesz już że są nie legalne i że siedzę w tym sporo czasu. Przepraszam ale nie mogę nic więcej powiedzieć.
- Wiesz co ja sobie myślę? Powinniśmy sobie ufać, a jak ty nie ufasz mi to nie widzę sensu aby ciągnąć ten związek.
- Ufam ci, tylko jeżeli ci powiem to narażę ciebie na niebezpieczeństwo. To nie potrwa długo, zakończę z nimi sprawy i wszystko wróci do normy. Potrzebuję tylko czasu.
- Jak długo?
- Nie wiem, ale muszę. Jak nie wyjadę i tego nie załatwię to nasz związek tym bardziej nie będzie miał sensu. Przepraszam.
- Masz kłopoty, ja też miałam i pomogłeś mi. Tylko że ty wiedziałeś o co chodzi, ale uszanuję to i poczekam.
- Powiem ci, obiecuje. - Nie wiedziałam co mam o tym myśleć, ale to wyglądało poważnie. Bałam się o niego, ale też byłam jeszcze zła.
- Wiem, ufam ci. – Ponownie przytuliłam się do bruneta i próbowałam zapomnieć że już niedługo będę sama. Jednak miałam nadzieje że to nie będzie długo trwać. – Kiedy wyjeżdżasz?
- Właściwie to powinienem się pakować, o piętnastej mam pociąg. Będę do ciebie dzwonił, zmienię numer. Tak będzie bezpieczniej. - Kiedy się ubrał zaczął się pakować, trudno było mi na to patrzeć. Leżałam skulona na łóżku, ledwo powstrzymując łzy. Skoro to takie niebezpieczne to jemu może się coś stać. - Pora na mnie, muszę jeszcze jechać do rodziców.
- Uważaj na siebie. – Pożegnałam się z nim i owinięta w koc odprowadziłam do wyjścia.
- Kocham Cię. – Te słowa były ostatnie, jakie usłyszałam z jego ust. Kiedy zamknęły się drzwi, wybuchłam płaczem.
Nie mogłam uwierzyć że go tracę, wyjechał. Najgorsza jest ta niepewność, kiedy wróci. Po  dwudziestu minutach wzięłam się w garść i poszłam się ubrać. Założyłam czerwony kombinezon, trampki oraz związałam włosy w luźnego koka. Dzisiaj na szczęście miałam wolne, nic nie planowałam. Właściwie sama nie wiedziałam co chce zrobić i gdzie pójść. Byłam troszeczkę zagubiona, bałam się o niego i nie potrafiłam skupić się na innych rzeczach. Wzięłam kluczki od samochodu i pojechałam na małą przejażdżkę. Nie wiedziałam do kąt ale chciałam po prostu wyjść, z tych czterech ścian. Zatrzymałam się przy jednej z restauracji, zajęłam stolik i zaczęłam intensywnie myśleć. Wyjęłam telefon i szukałam wśród moich kontaktów osoby do której mogę napisać lub zadzwonić. Jednak nie wiedziałam czego chce, raz chciałam z kimś porozmawiać, a raz nie. To było irytujące. Kiedy tak rozmyślałam usłyszałam zachrypnięty głos mężczyzny.
- Podać coś? - Miał cudowne zielone oczy, jednak nie mogę powiedzieć że to nie są soczewki. Włosy idealnie postawione na żel, a na ręku miał tatuaż, jednak nie był do końca odkryty.
- Sama nie wiem, nie mogę się zdecydować. – Szybko odpowiedziałam, tak naprawdę nie chciało mi się jeść, przyszłam tu aby pomyśleć i nie siedzieć w domu.
- Zaraz coś ci przyniosę, tak na złamane serce. Zawsze pomaga. – Tajemniczy kelner poszedł za ladę i po dwóch minutach wrócił. Na swojej tacy przyniósł szklankę wody i kremówkę. No tak to ciastko zawsze poprawia mi humor. Jednak było strasznie duże.
- Dziękuje. Dlaczego powiedziałeś na złamane serce?
- Siedzisz tu sama, smutna, zamyślona. Są tylko dwa powody, albo ktoś ci złamał serce, albo zdechł ci pies. Jednak nie wyglądasz jakbyś miała psa więc zostaje przy pierwszej opcji. – Zaśmiał się.
- No nie do końca, ale prawie zgadłeś. – Na mojej twarzy po raz pierwszy pojawił się lekki uśmiech. Nie wymuszony, lecz szczery.
- To ja życzę smacznego i lecę do pracy. Wiesz dzisiaj łatwo wkurzyć szefa.
- Jeszcze raz dziękuje, a tak w ogóle to jestem Vicky. – Podałam mu rękę, a on tak jakby się zarumienił. Jednak nie mogłam powiedzieć że z mojego powodu. W końcu dzisiaj było bardzo ciepło.
- A ja Sam, mój numer znajdziesz na serwetce. Polecam się na przyszłość i mam nadzieje Do zobaczenia. – Chłopak odszedł od stolika i popędził do kolejnych klientów. Faktycznie na skrawku papieru napisał swój numer, od razu go zapisałam. Nie po to aby się z nim umówić, tylko żeby spiknąć go z Sophie. Nawet kiedy miałam się załamać to i tak myślałam o przyjaciółkach. Kiedy skończyłam jeść, zostawiłam pieniądze i wyszłam z restauracji. Było po czternastej, musiałam kupić kilka rzeczy do domu. Jednak nie wiedziałam czy powinnam sama je wybierać. Po chwili namysłu zdecydowałam się pooglądać, a jeśli coś mi wpadnie w oko to kupie.
Sklep był wielki, więc spędziłam w nim dobre trzy godziny, oczywiście wyszłam z niego z załadowanym wózkiem. W między czasie umówiłam się z przyjaciółkami u Sof. Zapukałam do drzwi i po głośnym wrzasku weszłam do środka. Dziewczyny siedziały w salonie jedząc chińszczyznę. Przysiadłam się do niech i także chwyciłam za jedzenie na wynos.
- No to mów, jak na spowiedzi. Co ci powiedział Matt?
- Nie za dużo, ma problemy i teraz wyjechał. Musi się tak jakby dogadać z tymi ludźmi.
- Czyli zostawił cię samą? Na jak długo?
- Nie wiem, jednak wydaję mi się to bardzo poważne. Powiedział że nie może mi za dużo mówić bo się o mnie boi. Wytłumaczy mi jak wróci, jednak cholernie się boje.
- Zobaczysz że wszystko się ułoży i wróci do normy.
- Na razie koniec ze smętnymi tematami. Byłam dzisiaj w restauracji i spotkałam nieziemsko przystojnego kelnera. Ma na imię Sam i dał mi numer, więc jak chcesz Sophie to zawsze mogę cię z nim spiknąć. No a jak Oliver nie będzie miał czasu to i ty skorzystasz Em.
- Ej, Oli ma zawsze czas. – Przyjaciółka się zaśmiała.
- No mi też nie będzie potrzebny. Właśnie, bo zapomniałam wam o czymś powiedzieć. Spotykam się z kimś i zaraz ma wpaść.
- Okej rozumiemy iluzję. Mamy iść, spoko. – Emily udawała że jest obrażona i chciała wychodzić.
- Tylko na chwilę przyjdzie po płytę, spokojnie. – Kiedy Sophie o nim mówiła wyglądała na taką szczęśliwą. Uśmiech nie schodził jej z twarzy, nie dziwię się. Mieć kogoś na kim nam bardzo zależy to bardzo ważne. – O już jest. – Kiedy usłyszała dzwonek pobiegła do drzwi. Chwilę rozmawiali, a potem przyszli do nas do salonu.
- Vicky, Emily to jest Sam. Sam to jest Vicky i Emily. – Przyjaciółka nas zapoznawała, jednak to przecież był ten chłopak z restauracji! Ten sam co dał mi numer telefonu! Skoro się spotykają to czemu mi go dał? Byłam trochę wkurzona i nie wiedziałam co mam zrobić.
- Tak my się już znamy, prawda Vicky? – Brunet zwrócił się do mnie i usiadł na fotelu. Dalej miał idealnie ułożone włosy, a jego dziara była dalej zakryta.
- No właśnie. – Nie wiedziałam co mam mówić, Sophie była szczęśliwa. Miałam jej powiedzieć że dał mi numer? Na szczęście on mnie wyręczył.
- Wiem co teraz sobie myślisz. – Zaśmiał się. – Chciałem żebyś zadzwoniła bo mam kumpla, rzuciła go dziewczyna i myślałem że może będziesz zainteresowana aby się z nim spotkać.
- Właściwie to twój numer był też dla Sophie. Wybacz. – Dziewczyny nie do końca rozumiały o co chodzi, jednak po woli im to wytłumaczyliśmy.
Weszłam do swojego cichego mieszkania i pozamykałam wszystkie możliwe wejścia i wyjścia. Rozpakowałam nowo zakupione rzeczy i wzięłam szybki prysznic. Nie wiedziałam co mam zrobić, teraz właśnie potrzebowałam się do kogoś przytulić. Niestety jedyne co mi zostało to poduszka lub wypchany misio. Nie byłam głodna, więc od razu poszłam do sypialni. Cały czas trzymałam telefon w ręku, mając nadzieje że zadzwoni. Jednak z minuty na minutę ją traciłam. Chciałam żeby ten czas już minął i ze mną był. To jest straszne uczucie kiedy go przy mnie nie ma. Nawet jeśli to dopiero pierwszy dzień. Po woli po policzku spływały mi łzy, aż nagle poczułam zacisk w żołądku. W moim ręku zawibrował telefon. To był sms, od nieznanego numeru.
Pamiętaj że zawsze będę cię Kochał. Tęsknie.
                                                                            Matt
Nie wiedziałam czy mam płakać ze szczęścia że coś napisał, czy dlatego że to tak groźnie zabrzmiało. Teraz jeszcze bardziej serce waliło mi jak oszalałe. To jest nie do opisania.

Mam nadzieje że sie podoba :)

8 komentarzy:

  1. Ojeej piękne *.*
    I ten koniec...
    Co się teraz stanie?!
    Czekam na kolejny rozdział!
    Pozdrowienia i weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne :D Czekam na kolejny.
    Zapraszam również na mojego bloga , liczę na opinię od cb ;) Nie ukrywam,że strasznie mi zależy.
    http://wszyscy-popelniamy-bledy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku. *___* jak zwykle świetny rozdział. :) Nominowałam cię do Liebster Avard. Więcej szczegółów na moim blogu. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świtnyy rozdział . Oby nie było tak , że Matt zginie czy coś , bo opowiadanie będzie głupie wtedy :D weeny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no coś ty :D
      By się pogmatwało i sensu by nie miało :D

      Usuń
  5. Świetny rozdział :) wciągnęłam się :D

    http://wszystkozafreeee.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy dodasz kolejny ? ;))

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy pozytywny komentarz to mnie motywuje do pisania ;)
Za każdy zostawiony komentarz postaram się odwdzięczyć.
Jeżeli blog ci się spodobał zaobserwuj :)
Pozdrawiam Bel El ;>