sobota, 26 października 2013

Opowiadanie ,,Vicky Cook'' Rozdział 64


                                   ,,Vicky Cook”
Rozdział   64

                                                                             ****
- Zimno mi, cholernie mi zimno! – Emily wyglądała jak trzęsąca się galareta. Faktycznie było zimno, ale ona przesadzała. Mało co nie spóźniliśmy się na samolot, jednak na miejscu byliśmy dość szybko. Co mnie cieszyło, bo nie mogłam się doczekać kiedy pójdziemy na stok i zaczniemy zjeżdżać. Choć nigdy nie miałam na nogach nart, to chciałam spróbować. Staliśmy pod naszym domkiem, w którym mieliśmy mieszkać przez najbliższe kilka dni.
- Cholera Oliver! Otwieraj to! – Przyjaciółka wrzasnęła na swojego chłopaka, po czym bardzo szybko dostaliśmy się do środka. Wszystko było zrobione z drewna. Kiedy wchodziło się do domu, czuć było zapach kominka. Taki kochałam, stał on na środku pomieszczenia. Naprzeciwko widniała biała sofa, a obok dwa fotele. Kuchnia była średniej wielkości, ale dla nas w sam raz. Okrągły stół i dziewięć krzeseł znajdowało się po lewej stronie wejścia. Na dole była jeszcze malutka łazienka. Drugie piętro było wyposażone w trzy pokoje oraz toaletę, a na ostatnim malutki balkon i dwa pokoje, również z łazienką.
- Dobra teraz musimy się jakoś podzielić. – Zaczął Mike.
- To my z Emily bierzemy pokój na samej górze. – Oliver od razu przeszedł do rzeczy i zajął jedno z pomieszczeń.
- Liam niech weźmie ten na drugim, Mike też niech będzie na drugim, a ty Vicky i Sof idziecie na samą górę. – Em rozporządziła resztą pokoi.
- Tak jest! – Sophie się zaśmiała i udała że salutuje jak żołnierz.
Wszyscy poszliśmy w swoją stronę, dostałyśmy małżeńskie łoże. Wielkie, z miękkim materacem. Zaczęłam się rozpakowywać, a za oknem panowała cudowna atmosfera. Trochę źle że przyjechaliśmy pod wieczór, ale po ciemku to miejsce było pewnie jeszcze bardziej niesamowite.
- Ty się nie rozkładasz? – Przyjaciółka leżała na łóżku i o czymś rozmyślała.
- Nie, na razie nie…niech się walizka przyzwyczai do tego pomieszczenia. Nie chce tak od razu ubrań wyjmować, wiesz o coc chodzi. – Nie miałam pojęcia co ona bredzi, jednak nie przejmowałam się tym i zajęłam się swoją robotą.                                                  
- Nie no właśnie nie wiem, ale jak chcesz. – Zaśmiałam się.
                                                                                   ***
Siedzieliśmy przy kominku śmiejąc się i pijąc wino. Nawet chłopaki sobie odpuścili i razem spędziliśmy trochę czasu w domu. Nikomu zresztą nie chciało się wychodzić, po takiej podróży. Na dworze było ciemno, a przez okno widok był cudowny.
- Która w ogóle godzina? – Emily siedziała wtulona w Olivera, niby było jej zimno. Jednak chyba chciała się tylko poprzytulać.                 

- Po dwudziestej drugiej rudzielcu. – Sophie była bez konkurencyjna, stała w kuchni i robiła dla nas wszystkich późną kolacje. - Dobra, mam nadzieje że mi kanapeczki wyszły. – Zaśmiała się, dwa kroki i postawiła je przed kominkiem na stoliku.
- To może idziemy już spać? W końcu o dziesiątej mamy iść na narty. – Liam zaczął ględzić jak ojciec, ale w sumie to miał trochę racji. Posiedzieliśmy jeszcze z godzinę i każdy poszedł do swojego łóżka. Sophie dalej nie była rozpakowana, wszystko miała schowana w walizce, jednak na szczęście położyła się w piżamie.
                                      ***
Przestraszyła się, usłyszałam straszne hałasy. Myślałam że nie wyrobię. Po naszym łóżku skakał Mike z Liamem i walili garnkami. Może dla nich to było śmieszne, ale zdecydowanie nie dla nas.
- Pojebało was? – Sophie zaczęła na nich krzyczeć.
- Wstajemy słoneczka. Śniadanie czeka na stole, myć się i zbierać. Za pół godziny wychodzimy! I żeby mi to było jasne. – Liam przedstawił nam nasz harmonogram i razem wyszli z pokoju.
- To wstajemy! – Podniosłam swoje cztery litery i zaczęłam się zbierać. Wyprostowałam włosy, a z tyłu zaplotłam warkoczyka. Rurki i wełniany sweterek.
- Cholera, Vicky wyłaź. – Wyszłam z łazienki, a Oliver od razu tam wparował i ostrożnie zamknął drzwi. Na dole faktycznie czekało śniadanie, jajecznica, kanapki, płatki, mleko. Wszystko czego dusza pragnęła. Przywitałam się ze wszystkimi i zaczęłam konsumować jedzenie.
                                                                               ***
- Dobra zjeżdżaj! – Liam popchnął Sof, a ona po dwóch metrach już leżała. Myśleliśmy że pół godziny objaśnień instruktora starczy, ale nie dla Sophie.
- Pokaże wam jak się to robi. – Blondyn pojechał, tak jakby jeździł od urodzenia.
Jeździliśmy tak bardzo długo, dopóki nie zgłodnieliśmy. Wtedy poszliśmy na obiad, wszyscy razem, jak rodzina. Dziewczyny miały racje mówiąc że przez ten wyjazd bardziej się zjednoczymy. To było chyba wiadome, ale nie wiedziałam czy do końca. Przecież tamtym razem też tak miało być i jakoś nam nie wyszło. Tylko że teraz mamy inną ekipę, nie ma niektórych osób. Zjeżdżaliśmy tak przez cały dzień, jedynie Sof przyglądała nam się z boku. Nie chciała się za bardzo potłuc, gdyż w Londynie czekał na nią ,,kolega’’. 
- Jutro idziemy na łyżwy. Mam dosyć sterczenia na dole w samotności. – Blondynka chciała przedstawić swój pomysł, jednak nikt oprócz mnie jej nie słuchał. Śnieg dał się we znaki więc Emily tuliła się do Olivera, a Mike z Liamem śmieli się i planowali jutrzejszy wieczór w klubie. Na całe szczęście dzisiaj także sobie odpuścili i znowu będziemy siedzieć w przytulnym domu.
- Ej nie ma nic słodkiego! – Przejrzałam wszystkie półki i zupełnie nic nie znalazłam, na szczęście w pobliżu był jakiś sklep. Zabrałam ze sobą Liama i poszliśmy po słodycze. Tylko tym razem założyliśmy same kurtki, bez zbędnych ocieplaczy. Szło się bardzo ciężko, wiatr wiał. Nie było tak spokojnie jak poprzedniej nocy. Wzięliśmy koszyk i zaczęliśmy wkładać słodycze. Od czekoladek po żelki, wszystko co było kolorowe i z cukrem.
- Dobra, teraz idziemy po wódkę. – Wstąpiliśmy do alejki z alkoholem, który potem znalazł się w naszym koszyku.
- Jak cię układa  z Patie? – Nie wytrzymałam i musiałam o to spytać. W końcu zabrał ją do restauracji, a raczej koleżanek tak nie zaprasza.
- Czy ja wiem…może być.
- Tylko tyle? – Zdziwiłam się, no ale niby na co ja miałam liczyć? Że zaraz mi tu opowie wszystko ze szczegółami. No właśnie nie.
- A co ty taka ciekawska jesteś? – Spojrzał na mniej jakbym mu zabrała kanapkę, co mnie rozśmieszyło.
- Po prostu…no dobra jestem ciekawska i nic na to nie poradzę.
Droga powrotna była jeszcze bardziej ciężka, bo się zgubiliśmy. Niby tak prosto się szło, ale jednak nie. A to wszystko wina Liama, w końcu mogłam być niewinna. Po raz pierwszy coś nie było przeze mnie. Z czego się cieszyłam.
- No w końcu, nie było was ponad godzinę. – Emily zabrała od nas zakupy i zaczęła konsumować produkty. Zawiesiłam kurtkę na wieszaku i stałam w miejscu pocierając dłonie. Strasznie zmarzłam, a to wszystko przez zimno, jakie panowało na dworze. Jednak w jednej chwili poczułam przypływ ciepła. Serce zaczęło mi walić, a z oczu wypływały mi łzy. Nie wiedziałam czy dobrze widzę.
Dlatego, że z łazienki wyszedł brunet. Stałam jak wryta, jednak po chwili zorientowałam się że to się naprawdę dzieje. Rzuciłam się na niego, bo nie można tego inaczej nazwać. 

- Nic ci nie jest. – Powiedziałam roztrzęsiona i wtuliłam się w niego jeszcze mocniej.
- Ej skarbie. Mówiłem przecież że przyjadę. – Zaśmiał się. – Nie płacz.
- Tak strasznie tęskniłam… - Moje serce w tamtej chwili waliło jak oszalałem. Nie sądziłam że on tu będzie, że przyjedzie. Zaskoczył mnie, jednak pozytywnie. Jego ciało było rozgrzane, wtuliłam się i go nie poszczałam. Bałam się tego, że jak od niego odejdę to znowu wyjedzie.
- Może pójdziemy na górę. – Zaproponował po kilku minutach. Kiwnęłam głową, złapałam go za rękę i weszliśmy na ostatnie piętro. Nawet nie zauważyłam, kiedy salon zrobił się pusty. Wszystkich wywiało, ale na razie miałam ich po prostu gdzieś. Liczył się tylko chłopak. Kiedy weszliśmy do pomieszczenia, w którym spałam. Brunet przekręcił kluczyk w drzwiach i zaczął mnie delikatnie całować. Jego ręce powędrowały pod moją koszulkę, a ona po kilku minutach znalazła się na ziemi. Delikatnie położył mnie na łóżku, a jego usta dalej znajdowały się na moich. Właśnie tego mi brakowało, bliskości drugiej osoby. W głębi duszy, dalej nie mogłam uwierzyć że mam go przy sobie. Że jest on ze mną. To było niesamowite uczucie.
                                                                                                  ****
Chciałam zmienić tło na blogu, cały szablon. Ale mi nie wyszło i stwierdziłam że jednak zostaje tak jak jest, chyba że z małymi zmianami w przyszłości :)

7 komentarzy:

  1. Cudne <3 Zwłaszcza ostatnia scena <3
    Trzymaj tak dalej, bo idzie Ci świetnie ;) Sama chętnie bym pojechała na taki wypad ze znajomymi...
    http://whenever-im-alone-with-you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. zazdroszczę głównej bohaterce, sama miałam dzisiaj iść z przyjaciółmi ale niestety nie mam wpływu na ich stan zdrowia i się biedactwa pochorowali. Czekam na następny a w między czasie zapraszam do mnie. http://opowiadaniaxxd.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne! Co ty robisz, że tak dobrze piszesz? ;D
    http://komorkowe-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. W końcu wrócił :D
    Cudnee ;]

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny post jak z resztą zwykle. Cudny gif i zdjęcie. A co do ostatniej scenki... I ♥ it.
    Czekam na następny ;**
    http://addiction-and-friendship.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział :D
    A ten gif na dole cudowny :)

    Zapraszam do mnie:
    http://nikt-nie-jest-ideaalny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny <3
    Czekam na następny ;*

    Zapraszam :D > http://welcome-my-lifee.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy pozytywny komentarz to mnie motywuje do pisania ;)
Za każdy zostawiony komentarz postaram się odwdzięczyć.
Jeżeli blog ci się spodobał zaobserwuj :)
Pozdrawiam Bel El ;>