poniedziałek, 2 grudnia 2013

Opowiadanie ,,Vicky Cook'' Rozdział 75


                                 ,,Vicky Cook”
Rozdział   75

                                                                             ****
- No więc?
- Co no więc?
Siedzieliśmy razem w salonie, wtuleni w siebie i popijaliśmy gorącą herbatkę. Tak jak stare dobre małżeństwo, a może nie. Sama już nie wiem jak tacy ludzie się zachowują.
- Nieważne. - Zaśmiał się. - Spakowałaś się już?
- Nie, nie mam na to siły. Jakoś nie mogę się do tego zabrać.
- Może ci pomogę?
- Chcesz mnie się pozbyć? - Zachichotałam.
- No jasne, w końcu będę imprezował jak cię nie będzie i sprowadzał jakieś panienki.
- Powodzenia. - Wstałam i złapałam za mój telefon. Wybrałam numer do Sophie i napisałam sms aby przyszła. Tylko ona mogła mi doradzić co mam ze sobą wziąć. No i jeszcze Patie, jednak jej nie chciałam zawracać głowy. Było po dziesiątej, za osiem godzin mieliśmy wylecieć.
W garderobie rozłożyłam trzy walizki, dwie czarne i jedną granatową. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i kompletnie nie wiedziałam co włożyć.
                                                                            ****
- To proste, wystarczy ci ta para butów, a tej nie musisz brać. – Sophie sterczała nad mną, a w ręku trzymała piękne srebrne sandałki i drugie z ozdóbkami. Jednak miałam wziąć tylko jedne, na więcej miejsca nie starczyło.
- Nie, to bardzo trudne. Nie wiem, które zechce założyć.
- Oj no weź, no proszę. Sterczymy tu już dobre dwie godziny, opanuj się kotku.
- Dobrze skarbie. – Wzięłam z pułki jeszcze inne buty i wepchałam je w wolne miejsce po czym z trudem domknęłam ostatnią walizkę. – Zadowolona?
- Brawo, brawo Vicky. – Zaśmiała się.
- Co teraz?
- Nie wiem, a co chcesz robić ze mną? – Wyszczerzyła się i podkreśliła ostatnie słowo. Nic nie odpowiedziałam, tylko lekko zachichotałam i złapałam za walizki, aby znieść je na dół. Wiedziałam co ma na myśli, jednak nie przyznawałam się do tego.
- No to, ten tego. – Zaczęła się specjalnie jąkać i uśmiechać. – Ja będę lecieć, pamiętaj tam o mnie.
- Nie śmiałabym zapomnieć.
- No i tak ma być. – Przytuliła mnie i szepnęła coś do ucha. Jednak nie dosłyszałam dobrze. – Będę tęsknić, trzymaj się i pisz, koniecznie.
- Też będę tęsknić. – Jeszcze raz zatopiłyśmy się w ,,siostrzanym’’ uścisku i wyszła.
- Jeszcze ja. – Usłyszałam głos za plecami.
- Z tobą pożegnam się inaczej. – Podeszłam bliżej i objęłam chłopaka. – Co zjemy?
- Ej, ej ej. – Zaśmiał się. – Myślałem o innym pożegnaniu.             

Oderwałam się od uścisku i stanęłam naprzeciwko bruneta. Lekko cmoknęłam go w usta i zaczęłam jeździć rękoma pod jego koszulą. Teraz inicjatywę przejął on, nachylił się nade mną i zaczął namiętnie całować. Moje ,,rączki’’ znalazły się na jego karku, a nogi objęły go w pasie. Staliśmy oparci o ścianę i coraz bardziej wczuwaliśmy się w daną sytuacje.
- Na górę?
Nic nie odpowiedziałam, kiwnęłam tylko głową i w kilka chwil leżeliśmy na łóżku.
                                                                               ****
- No pięknie. – Zerwałam się raptownie i owinięta w jakiś koc pobiegłam do łazienki. Tam ubrałam się w czarne leginsy i bluzę. Włosy byle jak związałam gumką i zbiegłam na dół.
- Matt! – Krzyknęłam.
- Już, spokojnie.
- Jak spokojnie?! Mamy tylko pół godziny, jak przebijemy się przez pół miasta?
- Wyprowadź samochód, ja wezmę walizki i wszystko pozamykam.
Zrobiłam co kazał, oczywiście po ,,udanych chwilach’’ w sypialni musieliśmy zasnąć i zaspaliśmy. Bałam się cholernie, że się spóźnimy, a wtedy Robyn urwałby mi głowę. Chciałam tam jechać i to strasznie, ale jednak będę tęskniła za nimi wszystkimi. Takie były minusy i plusy. Ciekawa byłam tej wielkiej widowni, to pewnie będzie niesamowite i warte zapamiętania.
- Masz jeszcze dziesięć minut. Zdążymy, na bank. – Wysiedliśmy z samochodu i czym prędzej ruszyliśmy do odprawy. Nikogo tam już nie było, na całe szczęście. Oddałam swój bilet, ślicznej pracownicy lotniska i już miałam wchodzić do ,,rękawa’’.
- To jak, na tym etapie się żegnamy? – Matt zbliżył się do mnie.
- Chyba tak. – Spuściłam głowę. – Nie zapomnisz o mnie przez ten czas?
- Nawet tak nie mów. – Przytuliłam się do niego i ostatni raz poczułam te wspaniałe perfumy. Kiedy się oderwaliśmy nasze usta się połączyły i zaczęliśmy się całować. Nie tak namiętnie, tylko tak po prostu, na pożegnanie.
- Muszę już iść, zaraz z powolnie cały lot. – Odeszłam od niego i pomachałam, pani z biletami tylko się uśmiechała.
- Kocham Cię. – Usłyszałam dwa najpiękniejsze słowa i ruszyłam przed siebie.
                                                                             ****
Lot był ciężki i długi. Dużo spałam jednak od siedzenia kręgosłup coraz bardziej mnie bolał. Na całe szczęście, obok na fotelu siedziała moja stylistka. Dużo się nasłuchałam w co będę ubrana na najbliższy czas i pokazała mi kilka świetnych projektów, oczywiście swoich. Oczywiście nie obyło się też bez gadaniny na temat chłopaków.
- Poszliśmy na kolacje i tyle. – Opowiadała, a w jej głosie słyszałam smutek.
- Jestem na sto procent pewna, że kiedyś będziecie razem.
- Może dla niego jestem tylko zwykłą przyjaciółką?
- Na pewno nie, on coś do ciebie czuje widzę to.
                                                                                       ****
Strefa czasowa się zmieniła, aktualnie mieliśmy dwudziestą, a w Londynie była czwarta nad ranem. Osiem godzin różnicy całkowicie komplikowało sprawę z komunikowaniem się. Jednak wiedziałam, że o której bym nie zadzwoniła Sof czy Matt by odebrali. Na zewnątrz podpisałam kilka autografów i wszyscy wsiedliśmy do taksówki. Przez cały tydzień mieliśmy mieszkać w hotelu ,, Hilton Checker’’.  Przy recepcji prawie każdy z nas dostał osobny pokój, mam na myśli stylistkę oraz cały towarzyszący mi zespół. Kiedy weszłam do swojego pomieszczenia, byłam zachwycona. Powiedziałabym, że był to apartament, a nie pokój hotelowy. Wielkie łoże, w białej pościeli, naprzeciwko stał telewizor. A po lewej stronie była raczej łazienka. Po otworzeniu drzwi przeżyłam kolejny zachwyt, piękna marmurowa w ciemnych kolorach. IDEALNA.
- Jejkuś. – Pisnęłam i wyszłam z powrotem do sypialni. Obok łóżka było jeszcze jedno pomieszczenie, oddzielone zasłonkami. Było tam solidne dębowe biurko, czarny fotel, stolik i dwa fotele. Okna znajdowały się na całej powierzchni jednaj ściany. Widok był niesamowity, chociaż jak stanęłam blisko to byłam pewna że mam pod stopami całe Los Angeles.
- Pięknie prawda? – Patie weszła do środka i usiadła na moim łóżku.
- Cudownie. Już nie mogę doczekać się jutra.

Tyle się dzieje :D
Egzaminy już w następnym tygodniu, jejkuś. U was też?
Wybaczcie że dopiero teraz, ale nie mam po prostu czasu ;/
Wybaczycie :D?
Ps. Proszę pomóżcie, chcecie abym wprowadziła perspektywy innych bohaterów?
Pozdrawiam ;)

3 komentarze:

  1. Już wiem, niech Emily wróci w ciąży, to będzie bomba. Co do rozdziału jak zwykle super<3 pozdro, Julka

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział!
    Hm.. Nie musisz wprowadzać perspektywy innych bohaterów. Są nie potrzebne, jest dobrze teraz :-)
    Czekam na następny ;**
    http://addiction-and-friendship.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie musisz wprowadzać :) jest dobrze teraz ;]

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy pozytywny komentarz to mnie motywuje do pisania ;)
Za każdy zostawiony komentarz postaram się odwdzięczyć.
Jeżeli blog ci się spodobał zaobserwuj :)
Pozdrawiam Bel El ;>