poniedziałek, 23 grudnia 2013

Opowiadanie ,,Vicky Cook'' Rozdział 81


                                   ,,Vicky Cook”
Rozdział   81
                                                                             ****
- Nie, nie i jeszcze raz nie. Nie ma mowy. Po prostu nie. – Wtuliłam się w chłopaka i próbowałam powstrzymać swoje łzy. To był ten dzień w którym musiał wyjechać, on i Sophie.
- Muszę, niedługo się zobaczymy.
- Zadzwoń, jak tylko dolecicie.
- Trzymaj się skarbie. – Sophie pocałowała mnie w policzek i razem z brunetem oddalali się coraz bardziej. Nie chciałam jechać z nimi na lotnisko, dlatego pożegnałam się w hotelu. Kiedy już wsiedli do taksówki opadłam na sofę, a po moim policzku spłynęła jedna łza. Szybko ją otarłam i wzrokiem szukałam przyjaciół.
- Zaraz wychodzimy, gotowa na podbój Tokio?
- Zawsze i wszędzie. – Próbowałam się uśmiechnąć, jednak to było troszkę trudne.
- Pomyśl o tym tak, że uszczęśliwisz innych. Może i nie będziesz ze swoimi bliskimi ale za to podarujesz innym uśmiech na ich twarzy.
- Tak, to dobre porównanie. – Zaśmiałam się.
                                                                               ****
- Tokio wita! – Zabrałam swój podręczny bagaż i wyszłam z samolotu. Byłam zmęczona tym lotem, a nie dość że musiałam jeszcze dojechać do hotelu i tam udzielić jakiegoś wywiadu, to na lotnisku zebrał się tłum ludzi. Na nos nałożyłam moje czarne okulary i próbowałam się przez nich przepchać.
- Odsunąć się! – Jeden z ochroniarzy cały czas krzyczał, ale to nic nie pomagało. Oni chyba byli zbyt głusi, tylko krzyczeli i piszczeli.
Kiedy dotarłam do samochodu mogłam odetchnąć, oparłam się o okno i podziwiałam widoki. Nie było to nic specjalnego, bo tylko budynki, ale dobre i to. W swoim życiu nie odwiedziłam tyle miejsc co do tej pory w niecałe dwa miesiące, a jeszcze było tyle przede mną. Cieszyło mnie to bo uwielbiałam podróżować, poznawać nowe miejsca i kultury. Jednak teraz w Tokio chciałabym trochę bardziej pozwiedzać.
- Wysiadamy. – Mężczyzna otworzył mi drzwi, a ja niechętnie wyszłam z auta.
- Gdzie teraz? – Spytałam spokojnie.
- Do jednego z pokoi, udzielisz krótkiego wywiadu i jedziemy na arenę. Trzeba zrobić próbę dźwiękową.
Nie miałam ochoty, nie byłam w humorze. Jednak taka praca i musiałam wykonywać swoje obowiązki. Winda zawiozła mnie na ósme piętro, byłam tylko ja i ochrona. Mężczyzna zapukał do środka, a drzwi od razu się otworzyły. Stał przede mną mały Japończyk, miał może metr pięćdziesiąt wzrostu. Na jego widok kąciki moje kąciki ust momentalnie uniosły się ku górze. Przywitałam się z nim i po kilku minutach siedziałam na sofie. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy, nic specjalnego. Tylko że czasami nie mogłam jego zrozumieć, mówił tak szybko i śmiesznie.
- Dziękuje za miłą rozmowę. – Powiedział na koniec i podał mi dłoń.
- Ja również. – Uśmiechnęłam się i wyszłam z pomieszczenia.
                                                                                        ****  
Byłam strasznie zmęczona, opadłam na łóżko i wtuliłam się w miękką pościel. Nie chciało mi się nawet rozbierać, weszłam pod kołdrę i nasunęłam ją pod samą szyję. Moje powieki leciutko opadły, jednak po usłyszeniu pukania raptownie się otworzyły. Nie zareagowałam, ale pukanie narastało.
- Czego? – Krzyknęłam zdenerwowana, jednak nikt nie odpowiedział. Wstałam i otworzyłam drzwi, ale nikogo tam nie było.
- Halo! – Znowu krzyknęłam, a mój głos rozniósł się po korytarzu. Nikt się nie pojawił, więc wróciłam do łóżka. Tylko że teraz przeszkodził mi telefon, ktoś dzwonił. W słuchawce było cicho, a to mogło znaczyć tylko jedno. Ktoś się po prostu bawi, tylko że dla mnie to nie było śmieszne bo chciałam się w spokoju wyspać.
                                                                                ****
Po raz pierwszy od dłuższego razu strasznie mi się nudziło, człowiek w takich momentach nie wie co ma ze sobą zrobić. Błąkałam się po korytarzu w hotelu i nagle zauważyłam odchylone drzwi. Zajrzałam do środka, można rzec że przypadkiem. Nikogo tam nie było, a w pomieszczeniu było pełno sprzętu. Przeróżne gitary, kable, głośniki, mikrofony i tego typu rzeczy. W pewny względzie należało to do mnie, było to potrzebne aby koncert wypalił. Więc weszłam dalej i zamknęłam za sobą drzwi. Przecież nikt nie mógł mi tego zabronić, chyba nie. W prawym roku zauważyłam piękną gitarę, normalną, zwykłą. Była podobna do tej, którą miałam w domu. I właśnie w tym momencie pożałowałam że jej nie zabrałam. Podeszłam do instrumentu i końcami palców przejechałam do czarnym kolorze. Dosłownie przeszły mnie ciarki. Jedna część mnie chciała ją wziąć i coś zagrać, ale druga mówiła wynoś się z tond. Usłyszałam czyjeś glosy, rozmowę. Były to dwie osoby i zbliżały się do drzwi. Przestraszyłam się i za bardzo nie wiedziałam co mam zrobić. Pierwsze co mi przyszło do głowy to schowanie się do łazienki, ale przecież oni mogli tam wejść. Więc otworzyłam wielką szafę i tam się ukryłam. Było w niej mnóstwo ubrań i ciemność.
- Musimy to teraz poprzenosić do samochodu.
- Jak zwykle czarna robota należy do nas.
- A ona zgarnia wszystko.
Dwóch mężczyzn pochłonęła rozmowa, a ja nie miałam pojęcia jak długo tu zostanę. Teraz na pewno mi się nie nudziło, przecież siedziałam w szafie i knułam jak się mam z niej wydostać. Zdecydowanie mogłam zostać w swoim pokoju.
- Bierz głośniki, a ja gitarę.
Nie trwało to zbyt długo, zabrali kilka rzeczy i drzwi trzasnęły. Mogłam wyjść z mojej kryjówki. Ostatni raz popatrzyłam się na wspaniałą gitarę i wyszłam z pokoju. Na korytarzu natchnęłam się na Robyna, od razu przeszłam do rzeczy. Chciałam pożyczyć sobie instrument, a on bez wahania się zgodził. Tylko o dziwo nie poszedł do pokoju w którym byłam. Wyniósł ją z pomieszczenia na końcu korytarza. Byłam czarna, a na wierzchu widniały moje imię napisane bordowym kolorem.
- Jest śliczna, dlaczego ją tak długo ukrywałeś?
- Dzisiaj przyszła. – Zaśmiał się. – Mam nadzieje że będzie ci dobrze służyć.
- Jasne, dziękuje. – Przytuliłam swojego menagera i wróciłam do pokoju. Tylko że tym razem do swojego.
                                                                                 ****
Kilka dni po tym jak dostałam piękną gitarę wybraliśmy się do klubu w Nowym Yorku. Tylko że tym razem nie był to zwykły wypad, zaproszono mnie na jego otwarcie. Miałam trzy wejściówki, w tym dla mnie. Na całe szczęście nikt się o nie nie wykłócał, ten był chory ten miał co innego do roboty. Wyszło na to że najbardziej chętnymi na imprezowanie są Charlie i Demi. Na nich zawsze mogłam liczyć, a przynajmniej na chłopaka. Założyłam czarną sukienkę i wysokie szpilki. Włosy delikatnie spadały na moje plecy, a oczy miałam ciemne i wyraziste. Nie ma to jak mieć stylistkę na wyciągnięcie ręki.
- No to zaczynamy imprezę. – Demi wysiadła jako pierwsza, a ja tuż za nią. Przed klubem było mnóstwo ludzi i paparazzi. Flesze błyskały z każdej strony, a do wejścia rozciągał się czerwony dywan. Tak jak na premierze jakiegoś filmu. Wnętrze klubu było w stonowanych barwach, a światła migały na każdej ścianie. Od tego wszystkiego moje oczy nie wiedziały gdzie mają patrzeć. W końcu we trójkę usiedliśmy przy barze i zamówiliśmy drinki. Niby Charlie ich nie pija, ale uległ. Resztę wieczoru rozmawialiśmy z nowo poznanymi ludźmi i świetnie się bawiliśmy, aż do czasu. Wszyscy byli już dobrze wstawieni, siedziałam sobie naprzeciwko Charliego. Rozmawialiśmy akurat o koncertach, a nagle podeszła do nas jakaś dziewczyna. Nigdy jej na oczy nie widziałam. Zaczęła się rzucać, że mam z tond wyjść i że to nie jest miejsce dla mnie. W końcu wstałam i zaczęłam mówić co o tym myślę. Dziewczyna się na mnie rzuciła i zaczęła mnie szarpać. Charlie próbował ją odepchnąć, ale to nic nie pomogło. Na całe szczęście ochrona szybko wkroczyła.


No więc tak to się wygląda :D Wybaczcie że tyle czasu, ale sami wiecie przygotowania do świąt.
A no właśnie:
WSZYSTKIEGO DOBREGO, DUŻO CIEPŁA, I RADOŚCI.
NAJLEPSZEGO SYLWESTRA I MNÓSTWO PREZENTÓW.
ZDROWIA I GDZIEŚ W PRZYSZŁOŚCI DUŻO MIŁOŚCI.

4 komentarze:

  1. jakie świetne! Jak dobrze, że ochrona przybyła... Ugh...
    WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO I WESOŁYCH ŚWIĄT!
    http://addiction-and-friendship.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczynam się obawiać, że na tym nie skończysz... :D
    To z tymi facetami i z tą dziewczyną jest strasznie podejrzane.

    http://uciekacnadno.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Aww, następny świetny rozdział, życzę ci wszystkiego naj i dalszej weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział, możesz wierzyć, lub nie, ale czytam twojego bloga od założenia bez przerwy. Wtedy trafiłam na cb na zapytaj i tak się zaczęło, twoje opowiadanie zaczęło wciągać mnie bezdennie, Olivier, Mike, Matt, z każdym z nich jest inna historia. Wszystkie pomysły urodziły się w twojej głowie, a ja chciałabym być przynajmniej w połowie tak dobra jak ty. Jeżeli zechcesz dać mi kilka cennych rad, to zapraszam
    http://www.this-is-rosalie.blogspot.com/
    Liczę, że jako doświadczona blogerka wtajemniczysz mnie w świat dobrych opowiadań...
    Toska009

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy pozytywny komentarz to mnie motywuje do pisania ;)
Za każdy zostawiony komentarz postaram się odwdzięczyć.
Jeżeli blog ci się spodobał zaobserwuj :)
Pozdrawiam Bel El ;>