wtorek, 10 grudnia 2013

Opowiadanie ,,Vicky Cook'' Rozdział 78


               ,,Vicky Cook”
Rozdział   78

                                                                             ****
- Moja siostra jest w szpitalu…boje się o nią.
- Coś poważnego?
- Nie wiem, nikt mi nie chce nic powiedzieć. Udzielają informacji tylko w szpitalu.
- Jedź do niej, wrócisz jak będziemy w Mediolanie. Jestem pewna że Robyn to zrozumie.
- Nie, nie mogę.
- Dlaczego? Przecież chcesz tam jechać. – Byłam zdziwiona jej reakcją.
- Nie mogę i już. Tylko miałabym do ciebie prośbę, a raczej do Sophie.
- Jaką? – Usiadłam na krześle i starałam się wszystko zrozumieć.
- Może mogłabyś jej się spytać, czy nie sprawdziłaby co się z nią stało? Byłabym wdzięczna.
- Jasne, zadzwonię do niej.
- Dziękuje. – Stylistka mnie przytuliła i odetchnęła z ulgą.
Obie wyszłyśmy z pokoju i dołączyłyśmy do reszty. Nie rozumiałam dlaczego Patie nie chce wrócić do Londynu, ale w końcu każdy ma prawo do tajemnic. Tak samo było z Emily, która nie dawała znaku życia. Wysłałyśmy razem z Sof miliony wiadomości, ale nie odpisała na żadną. Oliver coś wiedział, albo i nie. Jednak nic nam nie mówił, wspomnę też o tym że niedługo ma mnie odwiedzić. No właśnie, on. Mój własny chłopak nie, tylko były. Dziwne.  
                                                                             ****
Znowu rozbieżność czasowa, nienawidzę tego. Między Londynem, a Mediolanem była godzina różnicy. Mieliśmy jechać ponad sześć godzin, masakra.  
- Dwa tygodnie, czujesz to? – Will zaśmiał się i puścił mi nową piosenkę. Jednak nie przypadła mi do gustu. Mieliśmy nieco inne poglądy muzyczne.
- Szybko zleciało, czuje jakbyśmy wczoraj wyjeżdżali. – Odpowiedziałam zamyślona.
- Codziennie koncerty, a w niedziele wolne. Całą niedziele wolnego, tylko dla nas.
- No właśnie co zrobimy z niedzielą? – Nasza ,,szalona dziewczyna’’ odwróciła się do nas.
- Odpoczywamy! Zdecydowanie odpoczywamy. – Patie wyłożyła się na fotelu.
Byliśmy w tourbusie więc to wyglądało trochę inaczej. Mieliśmy większą swobodę i mogliśmy robić co nam się tylko podoba, no może prawie. Autokar był przeznaczony bardziej dla mnie, jednak ja nie chciałam siedzieć cały czas sama. Po to miałam ich wszystkich, aby się nie nudzić. Większość zespołów ma rację, raźniej jest w grupie niż wokaliście. Tylko że ja, jako ,,solowa osoba’’ mam jeszcze tych moich pomocników. Nie wiem co bym zrobiła bez nich. Przeszłam do swojego małego pomieszczenia, gdzie spałam i wybrałam numer do chłopaka. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci… i nic. Spróbowałam jeszcze dwa razy, ale nie odbierał. Na pewno nie spał, przecież mieli środek dnia. To było dość podejrzane, jak na niego. Po kilku minutach dostałam smsa, od Sof.
Dosłownie przed chwilą przyszli tu jacyś kolesie. Szukali Mika. / Nie mogę odebrać.
Czego chcieli?
– Odpisałam jej po chwili.
Nie wiem, nie chcieli powiedzieć. Boję się o niego.
Myślisz że im podpadł?
– Moje ręce się telepały, nie wiedziałam dlaczego.
Pewnie tak, rodzice już wszystko wiedzą.
Lepiej niech się znajdzie i wszystko wyjaśni.
– Odpisałam przyjaciółce i więcej nie dostałam żadnych smsów. Zastanawiałam się dlaczego wszyscy musimy mieć aż tyle problemów. Przecież to nie sprawiedliwe. Innym się powodzi, a tutaj wszyscy mają jakieś kłopoty.
                                                                                ****
- Dojechaliśmy, tak właśnie dojechaliśmy! – Ktoś śpiewał w drugim pomieszczeniu, nie dość że całą noc się wydzierali to jeszcze teraz. Wyszłam z ciepłego łóżka i założyłam na siebie mój ukochany sweterek. Ostrożnie wychyliłam głowę za drzwi i spojrzałam co się dzieje. Ku mojemu zdziwieniu na kanapie siedział tylko Will, ubrany i śmiejący się sam do siebie.
- Gdzie reszta? – Spytałam z zachrypniętym głosem.
- Poszli już do hotelu, a właśnie. Mam dla ciebie zasadnicze pytanie, przez te kolejny dni śpisz tutaj czy razem z dziewczynami?
- Muszę odpowiadać teraz?
- Nie. – Zaśmiał się i wyszedł.
- To było dziwne. – Mruknęłam pod nosem i poszłam się wyszykować. Nałożyłam szorty i koszule, normalne zwykłe ubranie. Niczym się nie wyróżniające. Kiedy byłam już gotowa chciałam sobie coś zjeść, ale nie oczywiście nic dla mnie nie zostawili. Charlie i Boby pewnie dawno byli już na miejscu w końcu przylecieli sobie samolotem, następnym razem wezmę z nich przykład i zrobię to samo. Na nos nasunęłam czarne okulary i wyszłam z busa. Od razu przy mnie znalazła się ochrona.
- Do hotelu na śniadanie. – Szepnęłam jednemu, na co kiwną głową. Na zewnątrz wszędzie pchały się fanki, piszczały i robiły zdjęcia. Co raz trudniej było mi się do tego przyzwyczaić, teraz praktycznie nie mogłam zrobić nic samej. Cały czas ktoś za mną chodził i obserwował każdy mój krok.
                                                                                    ****
Był piątek, na całe szczęście nie trzynastego. Razem z Charliem siedzieliśmy w jego pokoju hotelowym i graliśmy sobie na gitarach. Tak jakby nigdy nic, ale to było dość podejrzane. Dziewczyna ma chłopaka i siedzi z innym w pokoju hotelowym. O tak, to było coś. Po prostu informacja na pierwszą stronę gazet.
- Dobra koniec już tych całych ćwiczeń, palce mnie już bolą. – Odłożyłam instrument na podłogę i rozłożyłam się na łóżko. Miękkie i pachnące, mogłabym tak leżeć całymi dniami.
- Jesteś głodna? – Spytał po chwili ciszy.         

- No w sumie możemy coś zamówić.
- To w takim razie dzwonie, ale wiedz że ja wybieram. – Zaśmiał się.
Z nim bawiłam się chyba najlepiej. Dogadywaliśmy się jak mało kto, inni mieli swoje poglądy życiowe. Dzisiaj z moim nowym przyjacielem idziemy do klubu, mam nadzieję że nie będę tak zmęczona aby mu odmówić i wystawić do wiatru.
- Dobra moja kolej. – Charlie wziął kulkę winogronu i rzucił ją w górę, potem dziwnym trafem wpadła mu do buzi. Ja nie miałam takie cela i moje winogrona cały czas lądowały na podłodze.
- I tak nie umiesz. – Śmiał się ze mnie.
- Przestań. – Roześmiana walnęłam go poduszką. Ten udał obrażonego i udawał że go to boli. – Oh przepraszam. – Cały czas się śmiałam.
- Mamy pięć minut, aby zjawić się na dole. – Całkiem poważny złapał za jakieś przedmioty i schował do swojej kieszeni. – Jak chcesz mnie przeprosić to mnie złap.
Zaczął uciekać jak małe dziecko, a ja za nim. Biegaliśmy po korytarzu, a potem po schodach. Całe szczęście że miałam trampki, a nie szpilki. Jednak na drugim piętrze poddałam się i zrezygnowana oparłam się o ścianę.
- Co jest? Serio? – Spytał zdyszany.
- Noga, boli. – Lekko masowałam kostkę, wiedziałam że przyjdzie i w ten sposób nie będę zmuszona za nim latać.
- Pokaż. – Kucnął przy mnie i kiedy miał moją kostkę w ręku, rzuciłam się na niego. Leżał na podłodze zdziwiony, a ja jak nigdy siedziałam i się śmiałam.
- Złapałam cię, więc rozumiem że przeprosiny przyjęte.
- Ej, tak nie ma. – Zaśmiał się. – Ale dobra niech ci będzie, a teraz możesz już ze mnie zejść? Ciężka jesteś.
Zanim to zrobiłam usłyszeliśmy dźwięk fleszu, Charlie szybko mnie odepchnął i pobiegł w przeciwną stronę. Niestety po chwili przybiegł z dziwnym wyrazem twarzy.
- Nie ma tego kogoś, nie wiem gdzie poszedł.
- Trudno, a teraz chodź. – Złapałam go za rękę i oboje poszliśmy do windy.
                                                                        ****
Kolejne wspaniałe miejsce, było tu niesamowicie. Znowu byliśmy tylko we dwójkę i od razu podeszliśmy do baru. Na rozgrzewkę wypiliśmy po dwa drinki, jednak nie było to takie sączenie ich jak z dziewczynami. Raz dwa i nie było. Z kilkoma osobami zrobiliśmy sobie zdjęcia i bawiliśmy się dalej. Kilka razy zatańczyliśmy i dalej siedzieliśmy przy barze ,,sącząc’’ drinki.
- Patrz jaka ładna. – Wskazałam na dziewczynę, która stała przy ścianie.
- No i? – Zaśmiał się.
- Zagadaj do niej, widać że podobasz się jej.
- E tam, wolę posiedzieć z tobą. – Przechylił zawartość kieliszka, który po chwili został napełniony przez barmana.
- Zakład że jej nie poderwiesz? – Wyciągnęłam rękę.
- Poderwę, a jak wygram to całe trzy dni spędzasz ze mną.
- Umowa stoi. – Zaśmiałam się, bo to nie była żadna kara. Uwielbiałam jego towarzystwo.
Oczywiście chłopak wygrał, a nawet dziewczyna dała mu swój numer. Nie byłam zaskoczona, w końcu jest przystojny. Dziewczyny na niego lecą, nie ma co.  
                                                                        ****
- Chce ją znaleźć, nie wiem co się z nią dzieje. Po prostu zapadła się pod ziemię.
- Naprawdę się nie odzywa? A jej rodzice? Co mówią?
Siedziałam z Oliverem i zastanawialiśmy co zrobić z Emily. Chłopak był zdenerwowany i smutny, jednak próbował to ukryć. Rozmawialiśmy już jakieś dwadzieścia minut, kiedy wszedł do mojego pokoju nie poznałam go. Jeszcze jak byłam w Londynie nie widywaliśmy się za często i to było przyczyną.
- Nic nie wiedzą, zresztą ich też nie ma. Ledwo co ich złapałem, wyjeżdżali gdzieś.
- To jest nie do pomyślenia żeby znikła. Przecież ma ciebie, ma nas.
- Nie wiem, to jest zbyt podejrzane.
- Ile tu zostajesz? – Zmieniłam temat.
- Prawdopodobnie kilka dni.
- Tak w ogóle to mam coś dla ciebie. – Ze swojego plecaka wyciągnął kopertę. Nie powiedział od kogo i kazał otworzyć mi ją na osobności. Nawet mnie do niej nie korciło, co było dziwne.

Kolejny będzie na pewno w tym tygodniu ^^

4 komentarze:

  1. Czyżby w tej kopercie był list od Matta ? ;>
    Kurcze, co się dzieje z Emily i Mikiem ;/

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, dawaj następny jak najprędzej, bo nie mogę się już doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny! Dodaj następny szybciutko, bo się chyba nie doczekam.. Takie to... hm.. emocjonujące! haha ♥
    http://addiction-and-friendship.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietnie piszesz... mam bardz duze zaleglosci w czytaniu twojej historii i oprocz dalszych czesci czytac musze jeszcze te starsze, aby wiedziec o co dokladnie chodzi :)

    oliilui.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy pozytywny komentarz to mnie motywuje do pisania ;)
Za każdy zostawiony komentarz postaram się odwdzięczyć.
Jeżeli blog ci się spodobał zaobserwuj :)
Pozdrawiam Bel El ;>