piątek, 22 listopada 2013

Opowiadanie ,Vicky Cook'' Rozdział 73


                                   ,,Vicky Cook”
Rozdział   73

                                                                             ****
- Dobra to jeszcze raz. Pierw idziesz trzy kroki obracasz się i wyskok. Jasne?
Kiwnęłam głową i zrobiłam co mi pokazano. Mimo Matta miałam wspaniały humor, wspólne próby mi pomagały. Ludzie bawili się świetnie, była muzyka, jedzenie. Zamiast ćwiczyć to wszyscy się wydurniali. Tak to właśnie wyglądało.
- Dzisiaj o dwudziestej pierwszej w ,,Risto’’ i nie chce słyszeć odmowy. – Usłyszałam między dźwiękami Demi.
- Może, zobaczymy. – Zaśmiałam się i zaśpiewałam kolejną zwrotkę.
Kiedy to wszystko się kończyło było może po dziewiętnastej, założyłam kurtkę i wyszłam na zewnątrz. Moją twarz owiało chłodne powietrze. Przede mną szedł jeden z ochrony a drugi był daleko w tyle, rozmawiał chyba przez telefon. Między samochodami odbijał się jakoś cień, zaniepokoiło mnie to. Jednak nic nie mówiłam, aby nie robić z siebie panikary. Szłam przed siebie i delikatnie obserwowałam tamto miejsce. Nagle ten ktoś wyciągnął aparat i robił zdjęcia, jedno za drugim. Udawałam że tego nie widzę. Wsiadłam do samochodu i odważyłam się otworzyć usta.
- Tam ktoś był, robił zdjęcia. – Powiedziałam ostrożnie.
- Alex?
- Nie wiem, przecież jest ciemno.
- Dobra, siedź tu. Pójdziemy to sprawdzić.
Siedziałam jak na igłach, nie odzywałam się. Nagle obok przebiegł cień, drgnęłam. Nie mogłam przecież dalej tutaj siedzieć. Niby mi kazali, ale ja się jeszcze bardziej bałam. Pociągnęłam za klamkę i już miałam stawiać nogę na asfalcie, kiedy usłyszałam trzask. Mianowicie cała przednia szyba rozleciała się w drobny mak. Nie wiem kiedy to się stało, ale leżałam obok drzwi.
- Co mam robić? – Szepnęłam sama do siebie i powoli się podniosłam. Kolejne kroki, było ich coraz więcej i były coraz bliżej. Jednak na pewno ich nie znałam, były mi obce. – Raz, dwa, trzy. – Wyszeptałam sama do siebie i zostawiając torbę pobiegłam. Prosto przed siebie. Te kroki biegły za mną, cholernie się bałam. Budynek, w którym ćwiczyliśmy był otwarty. Wpadłam i dalej biegłam.
- Ratunku, pomocy! – Krzyczałam jak opętana, jednak ani na chwilę się nie zatrzymałam. Trafiłam na jakiś korytarz, nigdy tutaj nie byłam. Światła gasły, a ja czułam się jak w jakimś horrorze.


- Stój! Słyszysz dziwko? Stój! – Pierwszy raz usłyszałam ten głos, to był on. Doskonale to wiedziałam, skręciłam w lewo. Było tam kilka pomieszczeń i schody. Pobiegłam na górę, drabina i znalazłam się na dachu. Budynek był wysoki. Dookoła niego stało kilka wozów policyjnych i mnóstwo ludzi. Czułam jakby zleciało pięć minut, jednak chyba było o wiele później. Zanim się obejrzałam, stałam przy ostatnim kominie. Dalej nic nie było. Postać biegła i biegła, aż w końcu dotarł do mnie. Ludzie krzyczeli, jednak ja ich nie słuchałam. Nie miałam na to siły, po prostu jak gdyby nigdy nic rozmawiałam sama ze sobą. Dobiegł, w końcu do mnie dobiegł.
- Czego od mnie chcesz? – Krzyknęłam ze złością.
- Mówiłem ci już, dawno temu. Nie chciałem cię krzywdzić, ale teraz musze. – Wyciągnął z kieszeni pistolet, skierował w moją stronę. – Może właśnie teraz pociągnę za spust i cię zabije, kto wie…
- Proszę, zrób to! Wtedy będziesz miał spokój. – Sama nie wiedziałam co ja mówię, przecież taki szaleniec jak on mógł w stanie zrobić wszystko.
- Opuść broń, będziesz tego żałował… - Głos rozchodzący się przez megafon był potężny. Słychać go było dość wyraźnie.
- A może oboje dzisiaj zginiemy? Będzie łatwiej skarbie. Możesz jeszcze cos powiedzieć na pożegnanie. Na przykład czy podobały ci się ostatnio nagłówki w gazetach? Nie ładnie tak zdradzać. Ale w sumie twój chłoptaś sobie na to zasłużył. – Zaczął się śmiać, ja tylko się patrzyłam i nic więcej. Nagle padł strzał, upadłam na kolana i migiem schowałam się za kominem. Poczułam że nic mi nie jest, byłam przecież całą. To komu coś się stało? Kilkanaście kroków zbliżało się miejscu w którym stałam, jednak głowę schowałam w ręce, oparłam się o komin i siedziałam nieruchomo. Jakiś policjant złapał mnie za ramię i kazał zejść na dół. Mówił do mnie cały czas, jednak nie słuchałam jego. Myślałam tylko aby być już w domu. Strasznie dużo mnie to wszystko kosztowało. Byłam już przed budynkiem, paparazzi, którzy stali za taśmą włączyli swoje ,,sprzęty’’ i była jaśniej niż w dzień.
Wszystkie głosy się zlewały, jednak ja słyszałam ten wyjątkowy. Stał z policjantem i rozmawiał, a może się kłócił?
- Wszystko w porządku? – Powiedział jak gdyby nigdy nic i mocno mnie przytulił.
- Nic już nie rozumiem.
- To wszystko było ustawione. – Policjant powiedział bez żadnych emocji. – W domu ci wszystko wyjaśnimy.
                                                                                  ****
Dostałam kubek gorącej herbaty i siedziałam wygodnie na kanapie. Próbowałam skupić się na rozmowie, która właśnie trwała jednak nie wychodziło mi to najlepiej.
- On miał wszędzie wtyki, wszystko wiedział. Przesyłał pogróżki cały czas. Jednak odcięliśmy cię od tego, ale musieliśmy go w końcu złapać. Dlatego to wszystko, co prawda trochę wykroczyło to po za nasze oczekiwania, ale już nigdy nie będzie ingerował w twoje życie.
- Czyli to wszystko to jedna wielka ściema?
- Powiedzmy. Musieliśmy coś robić, on nie mógł zrobić ci krzywdy dlatego działaliśmy.
- Nie mogłam zostać poinformowana? Myślałam że mnie zabije.
- On wszystko widział i wiedział, nie mogliśmy tak ryzykować. Zresztą na pewno nic by ci nie zrobił, nie dopuścilibyśmy do tego. Uwierz.
- Nasza kłótnia też była fałszywa? – Skierowałam się do bruneta.
- Tak jakby. Musieliśmy się pokłócić, bo musiałaś zostać sama. Jednak nie wiedziałem że tak bardzo się wczuje. Niektóre sprawy powinniśmy sobie jeszcze wyjaśnić. – Kiedy to powiedział poczułam coś dziwnego, jednak skoro nie byliśmy pokłóceni to było w porządku.
                                                                                    ****
Pyszne śniadanie w miłym towarzystwie, koniec kłopotów. To było coś czego potrzebowałam, teraz spokojnie siedziałam i jadłam kanapki. Brunet wrócił do domu i wszystko między nami było wyjaśnione. Może to wszystko było jak kiepski film, ale to co się do tej pory zdarzyło było dość niesamowite.
- On nie żyje, prawda?
- Tak, sam się postrzelił…nie myśl o tym teraz.
- Wiem, ale coś mnie dręczy.
- Co takiego?
- Będę musiała cię tu zostawić, samego.
- Coraz trudniej mi w to uwierzyć, naprawdę. Jeszcze nie tak dawno, a nie przepadaliśmy za sobą. Teraz jemy razem śniadanie, a ty wyjeżdżasz. To niesamowite.

.... :)

8 komentarzy:

  1. Koniec jest strasznie smutny ! ; '( Ale swietnie napisane ;*
    Nominuje Cie do Liebster Award < 333
    http://kissmeifyouwant.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie napisane! A gify dodają takiej atrakcyjności postom!
    Zapraszam do mnie!
    livpily.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. super,że dodajesz gify. :D A co do rozdziału to płaczę ;( Czekam na następny. :D i zapraszam do mnie http://opowiadaniaxxd.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział, czekam na następny! obserwuję
    zapraszam do mnie wszystkich którzy chcą łatwo schudnąć: http://workouttogether.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej.... Normalnie w świecie się popłakałam ;'(
    Gif jest świetny! Jej, nie mogę zapomnieć końcówki ;-'(
    Czekam na następny ;o
    http://addiction-and-friendship.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeju, jaki cuuuuudowny blog. Trafiłam tutaj przez przypadek i oczywiście nie żałuję ;> (oczywiście zaobserwuję twojego bloga)
    Trochę smutno się na koniec zrobiło, ale mam nadzieję, że to nam wynagrodzisz w późniejszym czasie ;*
    P.S. Masz wielki talent, nie zmarnuj tego...
    Pzdr i zapraszam też do mnie http://uciekacnadno.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudnie, płacze ;(
    http://dreamhelpme.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy pozytywny komentarz to mnie motywuje do pisania ;)
Za każdy zostawiony komentarz postaram się odwdzięczyć.
Jeżeli blog ci się spodobał zaobserwuj :)
Pozdrawiam Bel El ;>