poniedziałek, 18 listopada 2013

Opowiadanie ,,Vicky Cook'' Rozdział 72



                       
Jeśli to widzisz i to czytasz, najpierw sprawdź czy przeczytałaś/eś 2 cz tamtego rozdziału.

                                      
,,Vicky Cook”
Rozdział   72

                                                                             ****
- Gdzie byłaś? – Żadnego cześć, wyspałaś się? Tylko od razu gdzie byłaś. Zdenerwowało mnie to.
- Na próbie. – Odpowiedziałam obojętnie.
- Na pewno? Byłem pewien że wrócisz o osiemnastej.
- Tak. Chcesz coś jeszcze wiedzieć? Może co jadłam? Albo z kim tam byłam? – Rzuciłam i wyszłam z pomieszczenia. Wstałam dzisiaj chyba lewą nogą, wszystko mnie drażniło. Nawet świadomość że nie wiem w co mam się ubrać. Najchętniej bym nie wychodziła z domu, ale chciałam się spotkać z Sophie i przecież musiałam jechać na kurs. Założyłam szorty i pomyślałam że równo za tydzień mnie tu już nie będzie. Na stopy nałożyłam skarpetki i trampki. Zeszłam na dół i z ochroną udaliśmy się do przyjaciółki. Musiałam porozmawiać z nią na temat Mikiego. W drodze do jej mieszkania myślałam nad moim zachowaniem, trochę się za bardzo zdenerwowałam. Jednak niby dlaczego mnie tak wypytywał, nigdy tego nie robił. To było dość podejrzane.
- Od razu się spytam czy chcesz coś do jedzenia? – Przyjaciółka stała nade mną z miską jakiejś zupy.
- Nie, do picia jeśli można.
- Gdzie twoi ,,koledzy’’? – W powietrzu pokazała cudzysłowie i nalała soku pomarańczowego do dwóch szklanek.
- Zostali w samochodzie, na całe szczęście. Łażą za mną cały czas, nie wiem co mam o tym myśleć. Przecież Alex się nie odzywa. ;

- I na całe szczęście, puki go nie złapią nie powinnaś być sama.
- Może. Rozmawiałaś z bratem?
- Nie. Mijamy się tylko, jak chce o coś spytać to albo zatrzaskuje się w pokoju, albo wychodzi. Totalnie mnie ignoruje. Rodzice nie wiedzą co się z nim dzieje, ale może i lepiej. Jest bardzo tajemniczy i zbyt dziwny, trochę się o niego boje. Wczoraj nawet myślałam nad jednym, ale to chyba zły pomysł.
- Jaki znowu pomysł?
- Może w jego pokoju znalazłabym coś co by wyjaśniało o jego zachowaniu. Ale w sumie to jest zły pomysł, nie będę grzebać mu w rzeczach.
- Skoro mamy mu tym pomóc to chyba dobry. Też się o niego martwię.
- To w takim razie chodźmy. – Blondynka wstała z kanapy i weszła po schodach.
- A jesteś pewna że jego tam nie ma? A pokój jest otwarty?
- Tak i tak. – Otworzyła drzwi do jego pokoju, wypłynął z niego charakterystyczny zapach papierosów i alkoholu. Skrzywiłam się. – Nie wiedziałam że tu tak śmierdzi. – Przyjaciółka zakaszlała, ja weszłam za nią i zamknęłam za sobą pokój. Było w nim całkiem inaczej, niż ostatnio kiedy tu byłam. Pomieszczenie było ciemne i za syfione.
- To od czego zaczynamy? – Spojrzałam na stolik nocny i poszłam w jego stronę.
- Nie wiem, tylko tak żeby się nie zorientował że tu byłyśmy.
- To jest zamknięte. – Szarpnęłam za półkę, ale ani drgnęła. – Coś tu musi być.
- Myślisz że bierze narkotyki?
- Możliwe, skoro jest taki dziwny. Wiesz co było jak ja brałam.
- Wiesz że to było to samo…tylko że ciebie częściej widziałam.
- Musimy mu pomóc.
W pokoju nic nie znalazłyśmy, oprócz brudu i zamkniętej szafeczki. Poddałyśmy się i zaczęłyśmy temat o Emily. Nie odezwała się do nas ani razu, do Olivera tak samo. Co nas bardzo zdziwiło. Po tak uroczym spędzonym dniu, może i połowie. Pojechałam na kurs. Strasznie mi się nie chciało, ale robiłam to dla Matta. Który i tak oskarżał mnie o nie wiadomo co.
                                                                              ****
- O co ci znowu chodzi? – Krzyknęłam schodząc na dół.
- O to że się od siebie oddalamy, znowu!
Miałam już tego dość, trzasnęłam drzwiami i wybiegłam z domu. Oczywiście prosto do auta, którym zaraz miałam ruszyć na jakieś podpisywanie płyt. Dzisiaj była sobota, ostatni dzień mojego kursu i pierwszy dzień czerwca.
- Niech pan jedzie. – Odezwałam się po chwili milczenia.
- Na pewno? Mamy jeszcze sporo czasu.
- Tak, na pewno.
Zapięłam pasy i ruszyliśmy. Moje życie chyba znowu się rozpadało na małe kawałki. Tylko nie wiem czy będę w stanie podnieść się i je poskładać. Zaczęłam bawić się telefonem, bo co innego i lepszego mogłam robić.
Matt się wkurzył. Nie rozumiem go.  – Napisałam do Sophie i kliknęłam przycisk Wyślij.
Nie martw się, pogodzicie się. Może chodzi mu o te twoje kursy. – Odpisała po kilku minutach.
On o niczym nie wie.
No właśnie. Wczoraj rozmawiałam z nim, podejrzewa że go zdradzasz.
Co takiego?
Musicie sobie to wyjaśnić, bo jak tak dalej pójdzie to nic nie zostanie.
Przyznam że trochę mnie zmartwiła ta nasza rozmowa. Nie sądziłam, że jest w stanie coś takiego sobie wymyślić. Ale gdyby on tak znikał, to może też bym się tak zachowywała. Wysiadłam z samochodu i przecisnęliśmy się przez tłum rozwrzeszczanych fanek. Flesze błyskały dookoła, ale na szczęście miałam na nosie swoje ukochane okulary. Jednak przy samym wejściu zwróciłam uwagę na małą dziewczynkę, stała zgnieciona pomiędzy dwoma starszymi, a za nią stała chyba jej mama.
- Chodź! – Jeden z ochroniarzy mnie pogonił.
- Nie, chce zrobić sobie z nią zdjęcie. – Zatrzymałam się i przykucnęłam do małej dziewczynki. – Jak masz na imię? – Zapytałam.
- Oli…Olivia. – Wydukała, a jej źrenice się rozszerzyły. – Możesz dać mi autograf?
- Jasne. – Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Stanęłam obok dziewczynki, a jej rodzicielka zrobiła pamiątkowe zdjęcie. W torbie miałam kilka biletów i wejściówek na koncerty. Tak na wszelki wypadek i właśnie teraz się przydały.
- Pasuje ci dwudziesty września? – Podałam jej dwa bilety i wejściówki za kulisy. – Niestety innych nie mam, chyba że chcesz to mogę wymienić. – Zaśmiałam się.
- Nie! – Pokręciła głową i złapała za moją szyje. Mogłam to uznać jako podziękowanie, uśmiechnęłam się i odeszłam machając do innych. Takie chwile uszczęśliwiają człowieka, właśnie wtedy kiedy jest mu źle i smutno.
                                                                                  ****
- To gdzie teraz? – Grubszy pan spytał się i odpalił silnik.
- Na szczęście dzisiaj to już koniec. Do domu, prosto do domu.
Podpisywanie płyt zleciało strasznie szybko, co mnie ucieszyło. Kolejną rzeczą były małe zakupy, które się udały mimo kręcących się paparazzi. A kurs? Nauczyłam się gotować odpowiednio jajka i makaron. Powinnam być z siebie dumna, jednak nie byłam. Coraz bardziej obawiałam się spotkania z chłopakiem. Skoro Sophie mówiła o jakiejś zdradzie to zaraz zacznie się kłótnia. Chciałam tego uniknąć i porozmawiać z nim sam na sam. Dlatego poprosiłam aby moi ,,koledzy’’ zostali na zewnątrz. Zgodzili się niechętnie, a ja przekroczyłam próg domu. Wszędzie panowała epicka ciemność, jedynie w salonie świeciła się mała lampka. Taka mało widoczna. Widok, który tam zastałam trochę mnie zdziwił. Brunet siedział spokojnie na kanapie, a obok niego stała walizka. Byłam święcie przekonana że może śpi, albo leży. Przecież było po jedenastej w nocy. Weszłam dalej i rzuciłam torbę na fotel, on podniósł głowę i popatrzył się na mnie jak na winną.
- Jesteś sama? – Spytał łagodnie.
- Tak, zostali na dworze. Chciałam z tobą porozmawiać.
- Właściwie to ja też. Odchodzę. – Po tych słowach z oczu wypłynęły mi pojedyncze łzy, nie wiedziałam co powiedzieć. – Nie chce tak żyć, chce mieć ciebie przy sobie. Wiem że niedługo wyjeżdżasz i to uszanowałem. Jednak myślałem że chociaż ten tydzień spędzimy razem. Jak widać wolisz inne towarzystwo od mojego. – Rzucił na stolik gazetę i raptownie wstał.
- Co to jest? – Złapałam za makulaturę i obejrzałam okładkę. To zdjęcie było z wczoraj, po kursie wyszłam razem ze swoim ,,nauczycielem’’. Chodnik był nie równy i się podchnęłam. Tak się stało, że trafiłam w jego ramiona. To nic nie znaczyło, a ludzie robili z tego nie wiadomo co.
- Matt, ty nic nie rozumiesz.
- Doskonale to rozumiem. Wracasz późno i w cale nie chodzisz na próby.
- Tak, nie chodzę. Chciałam zrobić ci niespodziankę.
- Jaką znowu niespodziankę? ,,Przespałam się z innym, NIESPODZIANKA’’ !
- Przestań…nic nie zrobiłam. Poszłam na ten cholerny kurs żeby cię zadowolić, ale nie co bym nie zrobiła zawsze wyjdzie źle. Przecież cię kocham. Zapomniałeś?
- No właśnie jakoś tak. Nic nie robisz aby to w jakikolwiek sposób mi ukazać. Jesteś jakaś inna. Tęsknie za tamtą Vicky. – Wziął swoją walizkę i ruszył w stronę drzwi.
- Więc mnie tak zostawiasz? Wierzysz gazetom, a nie mi? – Z moich oczu popłynęły łzy.
- Tu nie ma co wyjaśniać, wszystko się układa w całość.
- Myślałam że ci na mnie zależy. – Chciałam go za wszelką cenę zatrzymać, jednak na marne.
- Oczywiście że zależy! Kocham cię. Jednak nie mogę być z kimś kto nie ma dla mnie minuty czasu i mnie lekceważy.
Po tych słowach schowałam swoją twarz w dłoniach i zaczęłam płakać. On zaś odszedł…

Wybaczcie za wszelkie błędy, nie sprawdziłam bo pisałam na szybko. Chciałam koniecznie dzisiaj dodać. Pozdrawiam :)

9 komentarzy:

  1. To się zaczyna robić tak nudne jak Moda na Sukces...Chyba ta historia nigdy się nie skończy..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dzięki ale jak nie chcesz nie musisz czytac :D

      Usuń
  2. wrócą do siebie.?
    oby oby :)
    bright-pearls.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne! I w ogóle nie zgadzam się z pierwszym anonimowym komentarzem -,- Wręcz przeciwnie, robi się coraz ciekawsza. Ciekawe czy oni do siebie wrócą- to powoduje u mnie ogromne emocje!! Ale fajnie by było gdyby tak się stało :D

    http://addiction-and-friendship.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja uważam, że fajnie by było, gdyby Vicky zaczęła nowe życie, bardziej imprezowe bez Matta. Wiem że pewnie i tak zrobisz tak, jak mówi ci twoja wena, ale może wprowadź w życie głównej bohaterki trochę więcej imprez, jakąś śmierć (np. Matta) i wtedy wiadomość, że ona jest z nim w niespodziewanej ciąży, czy coś w tym stylu :) mam nadzieję, że coś z tego co napisałam, wykorzystasz ;) pozdrawiam, Julka

    OdpowiedzUsuń
  5. dzieje się i czekam na więcej. :) zapraszam do mnie http://opowiadaniaxxd.blogspot.com/ :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Nigdy śmierć Matta . Opowiadanie nie będzie miało sensu ;/ To tak jak PLL bez którejś z dziewczyn ;c aa tego chyba nikt nie chce ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie . Jak Matt by nie żył to wtedy byłaby Moda na Sukces :D
      Vicky i Matt- nigdy nie może być bez nich opowiadanie ! ;p

      Usuń
  7. Kiedy kolejny rozdział? Nie mogę się doczekać!

    http://ro-ch-44.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy pozytywny komentarz to mnie motywuje do pisania ;)
Za każdy zostawiony komentarz postaram się odwdzięczyć.
Jeżeli blog ci się spodobał zaobserwuj :)
Pozdrawiam Bel El ;>