niedziela, 10 listopada 2013

Opowiadanie ,,Vicky Cook'' Rozdział 70



                                   ,,Vicky Cook”
Rozdział   70
                                                                             ****
Szybki poranny prysznic, tego mi było trzeba. Idealny strumień wody obmywał moje ciało. Kiedy spłukałam całą piane z włosów, owinęłam je fioletowym ręcznikiem. Ubrana w luźne domowe ciuchy zeszłam na dół. Zapach świeżo zaparzonej kawy rozchodził się po całym mieszkaniu.
- Możesz coś dla mnie zrobić? – Zwróciłam się do chłopaka.
- Jasne, tylko co?
- Przytul mnie.
Jedyne czego potrzebowałam, na rozpoczęcie pięknego dnia to tylko tego. Brunet dziwnie zareagował, jednak wstał od stołu i poczułam jak jego ciało ściska moje. Takie małe gesty, a tak zbliżały ludzi. Po uścisku oboje usiedliśmy do stołu. Długo nie posiedziałam, ktoś w końcu musiał otworzyć drzwi. Nawet wiedziałam kogo mam się spodziewać.
- No hej. – Patie wyglądała jak zawsze olśniewająco. Włosy idealnie spięte, makijaż jasny i delikatny, a ubrania dobrze dobrane. No w końcu to stylistka i wiedziała co robi. Jednak za nią stał dobrze znany mi chłopak, Liam.
- Tak przypadkiem się spotkaliśmy. – Zaśmiał się i wparował do środka.
- Na górze mam wszystko, co potrzebne. Wybacz Liam ale nie będę miała dla ciebie czasu.
- Właściwie to ja nie do ciebie. – Uśmiechnął się i skierował w stronę kuchni.
Razem z Patie poszłyśmy na górę, po godzinie moje włosy układały się w lekkie fale a makijaż był jasny i mało widoczny. Miałam na sobie krótkie powycierane szorty i koszule w kratę. Nie obeszło się oczywiście bez czarnych litów, które uwielbiałam. Pożegnałyśmy się z chłopakami i ruszyłyśmy do studia. Wywiad miał być na żywo, jednak miałam je coraz częściej i coraz mniej się denerwowałam. Ostatnie poprawki, włosów i makijażu. Miejsce, w którym się znajdowaliśmy było ogromne. Na środku stała kanapa, oczywiście skórzana i czarna. W każdym takim studiu chyba musiała taka być. Obok niej stało biurko, a na nim kubek z amerykańską flagą i jakieś karteczki. Usiadłam obok biurka, a na stoliku położyłam swojego Iphone. Za mną stały ,,sztuczne’’ ściany, a na nich jakieś obrazki. W tym wywiadzie jednak nie miałam być sama. Ze mną miała być inna ,,gwiazda’’. Byłam ciekawa, kto usiądzie obok mnie. Britney Spears czy może Johnny Depp? Prowadzący zajął swój fotel i ostatni raz spojrzał na pomocne karteczki. Usłyszałam czyjś głos i starszy człowiek zaczął mówić. Siedziałam i uśmiechałam się do kamery, a jak zadał mi pytanie to starałam się odpowiedzieć najlepiej jak potrafię. Czas na mój wywiad zleciał bardzo szybko, a po przerwie miejsce na kanapie zajęła Lorde. Byłam zaskoczona, uwielbiałam jej piosenki. Dowiedziałam się sporo interesujących rzeczy na temat jej życia prywatnego. Jak na ,,gwiazdę’’ była bardzo miła. Przez co polubiłam ją jeszcze bardziej.
                                                                              ****
Usiadłam obok bruneta na kanapie i razem oglądaliśmy jakąś komedie. Na stoliku stały dwa kieliszki z winem i sałatka grecka. Wreszcie mogliśmy odpocząć w swoim towarzystwie i spędzić trochę czasu razem. W końcu musieliśmy się sobą nacieszyć, bo niedługo miałam wyjechać.
- Jestem strasznie zmęczona, ale chyba załatwiłam wszystko.
- To w takim razie możemy jechać.
- Tylko twoja mama będzie na obiedzie?
- Tak, a czemu pytasz?
- Zastanawiałam się czy poznam kogoś więcej, nigdy nie mówiłeś mi o swojej rodzinie.
- Nie lubię o nich rozmawiać…
- Gdybyś jednak chciał… - Brunet mi przerwał.
- Tak wiem, mogę liczyć na ciebie. – Pocałował mnie w czoło i wstał. – Pójdę się wykąpać.
Nie wiedziałam dlaczego nie chce o nich rozmawiać, jednak nie wypytywałam. Starałam się poczekać, aż sam mi powie. On wiedział praktycznie o mnie wszystko, a ja nie do końca. To mnie trochę bolało. Jednak ja o swoim ojcu także nie lubiłam rozmawiać. Może po prostu nie umiał tak podejść i się wyżalić? Moja głowa była zapchana myślami. Matt, Mike, trasa, Emily, Sophie i wiele innych problemów. Położyłam głowę na poduszkę i starałam skupić się na filmie. Nagle usłyszałam jakiś trzask. Odwróciłam się w stronę tarasu. Rolety były pozasłaniane więc nie widziałam co się dzieje na dworze. Zgasiłam lampkę i ostrożnie podeszłam do drzwi balkonowych. Otworzyłam je i wyszłam na zewnątrz. Nikogo nie było. Weszłam na górę i zawołałam chłopka. Byłam przekonana, że coś albo ktoś chodzi dookoła domu. Po dwóch minutach brunet wyszedł na zewnątrz. Ręce mi się telepały, nie wiedziałam co mam robić. Usiadłam i czekałam na niego.
- Vicky, nikogo nie ma.
- Przecież sama słyszałam, ktoś na pewno chodził.
- Może to był jakiś kot sąsiada, nie wiem. Ale na pewno nikogo tam teraz nie ma.
- Przepraszam. – Mój instynkt podpowiadał mi że ktoś się kręcił, może uciekł? Przytuliłam się do zimnego torsu chłopaka, a z oka popłynęła mi jedna łza.
- W porządku.
                                                                               ****
Spakowaliśmy najpotrzebniejsze rzeczy, w końcu po kolacji mieliśmy zostać na noc. Trochę się bałam spotkania z mamą Matta. Nie wiedziałam czy mnie zaakceptuje i polubi. Założyłam czarną sukienkę z lekkiego materiału i czarne szpilki. Włosy spięłam w koka, a makijaż był lekki. Ostatni raz przejrzałam się w lustrze i uznałam że nic nie będę poprawiać. Matt założył rurki i koszule, był elegancki ale na luzie. W końcu to tylko kolacja u rodziców, a nie wesele. W samochodzie panowała cisza, jedyne co słyszałam to radio i muzyka, która z niego leciała. Brunet nie wyglądał na zadowolonego, raczej był przygnębiony i nieobecny. W końcu stanęliśmy w długim korku, no cóż mogłam to przewidzieć. Przecież była sobota i większość ludzi nie siedziało w domu.
- Mój ojciec zostawił nas jak miałem jakieś pięć lat, od tamtego razu widziałem go może z dwa razy. Radziliśmy sobie jakoś we dwójkę. – Powiedział to tak szybko, jakby chciał się tego pozbyć.
- Nie wiedziałam. – Odpowiedziałam i złapałam go za rękę. On momentalnie ją odsunął, poczułam się odtrącona.
- Nie lubię o tym rozmawiać. Właściwie to nigdy nikomu o tym nie mówiłem.
- Wiem, że to nie jest łatwy temat.
- Niby powinienem o nim zapomnieć, jednak nie mogę zrozumieć dlaczego tak postąpił.
- To twój ojciec i zawsze nim będzie.
Nie odpowiedział, ruszył dalej. Na miejsce dotarliśmy po dwóch godzinach, a to wszystko przez zakorkowane miasto. Wysiadłam z auta, poprawiłam sukienkę i wzięłam elegancko zapakowane wino. Stanęliśmy na ganku, Matt nacisnął dzwonek. Po czym rozległ się dość pospolity dźwięk.
- Mam nadzieje że nie popsułem ci humoru.
Brunet złapał mnie za rękę i delikatnie się uśmiechnął. Przecząco kiwnęłam głową, a drzwi się otworzyły. W progu stała kobieta po czterdziestce. Włosy spięte w idealnego koka, makijaż wyrazisty dający wrażenie odmłodzenia. Miała na sobie granatową sukienkę i marynarkę. Buty dość podobne do moich, a na jej twarzy gościł szczery uśmiech. Przywitała się z nami i kazała się rozgościć. Na stole czekały już przeróżne dania. Nie wiedziałam po co tego aż tak dużo, skro mieliśmy być tylko we trójkę. Na pierwsze danie był pyszny rosół, potem zapiekanka z makaronem, a na koniec deser.
- Pójdę do łazienki. – Chłopak wstał od stołu i odszedł.
- Widzę że dobrze wam razem. – Zostałyśmy same we dwie, czego najbardziej się obawiałam, jednak jego mama zaczęła rozmowę.
- Tak, Matt to wspaniały chłopak.
- Cieszę się, on traktuje ciebie poważenie. Jesteś pierwszą dziewczyną, która przyszła na obiad do mojego domu. – Zaśmiała się. – Naprawdę miło mi że się zgodziłaś.
- Matt dużo mi o pani mówił, przede wszystkim jakie to potrawy pani przyrządza. Musiałam sprawdzić czy nie kłamie. – Uśmiechnęłam się i jeszcze raz w myślach przenalizowałam czy nie palnęłam jakiejś głupoty.
- Pokaże ci coś. – Wstała od stołu i sięgnęła po jakąś książkę, która stała przy kominku. Kiedy dała mi ją do ręki i otworzyła okazało się że to był album ze zdjęciami z dzieciństwa mojego chłopaka.
- To naprawdę on? – Zdziwiłam się, fotografia przedstawiała małego dwulatka, na stole z jedzeniem. Wyglądał przeuroczo i zabawnie.
- Kiedy był mały jadł wszystko co wpadnie mu w ręce. – Kobieta zachichotała i zanurzyła usta w czarną kawę.
- Tylko mi nie mów, że pokazałaś jej te zdjęcia? Przecież cię prosiłem. – Brunet zszedł ze schodów i złapał się za głowę. Widocznie mu się to nie spodobało. Na co obie wybuchłyśmy śmiechem. Z godziny na godzinę coraz bardziej przekonywałam się do jego rodzicielki. Wyobrażałam ją sobie w całkiem ciemnych barwach. Myślałam że się nie dogadamy, a tu proszę. Rozmawiamy jakbyśmy się przyjaźniły. Po miłym dniu wzięłam kąpiel i weszłam do pokoju, w którym już wcześniej byłam. Nic się nie zmieniło od tamtego czasu. Zamknęłam za sobą drzwi, zdjęłam sweterek i wskoczyłam na łóżko. Było mi strasznie zimno, dlatego przytuliłam się do chłopaka i migiem zasnęłam.
                                                                            ****
 Od razu po wstaniu, przebrałam się w rurki i bluzkę. Rodzicielka mojego chłopaka, musiała jechać do pracy. Bardzo mnie to zdziwiło, bo przecież była niedziela. W ten dzień się przecież nie pracuje, ale nie dopytywałam. Moje zdolności kulinarne były przeciętne, dlatego chciałam się podszkolić. Nie robiłabym tego, gdyby nie Matt. Jadaliśmy jakieś mało wytrawne dania, albo jadaliśmy na mieście. Wysłałam wiadomość do Robyna, aby w mój grafik wstawił lekcje gotowania. Bez wahania się zgodził, jednak miały one odbywać się dość późno. Musiałam coś wymyślić, bo przecież miała to być niespodzianka. Na dole w salonie siedział brunet. Przysiadłam się do niego i zaczęłam jeść kanapki. Zapewne sam je zrobił i może tylko dla siebie. Jednak mój żołądek wchłaniał jedną za drugą.
- Wiesz, nigdy nie myślałam że dogadam się z twoja mamą.
- Ja to wiedziałem od samego początku. – Zaśmiał się.
- Wiesz gdzie jest teraz twój ojciec? – Wypaliłam nagle.
- Podobno mieszka gdzieś we Francji, ma nową rodzinę. Jednak niech tak zostanie, nie zamierzam go szukać. Mam teraz ciebie i to mi wystarczy. – Pocałował mnie w czoło, a ja ułożyłam swoją głowę na jego ramieniu. Postanowiłam też, że nie będę już pytać o jego ojca. Jeśli zechce to sam mi coś powie.
Siedzieliśmy i przyglądaliśmy się jakiemuś programowi. Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Wstałam i podeszłam do komody, na której leżała moja torebka. Wyciągnęłam telefon, na wyświetlaczu widniał jeden napis Robyn. Czyżby moje kursy zostały odwołane? Niestety nie, dlaczego niestety? Bo to była o wiele gorsza wiadomość, nie sądziłam że mogę kiedy kol wiek to usłyszeć.

No to moja wena wraca :D
Rozdziały będą ciekawsze ^^
Nie wiem kiedy będzie kolejny, ale zostawiajcie komentarze, bardzo motywują ;)
Domyślacie się o co może chodzić, dlaczego zadzwonił ;)?
Pozdrawiam :)

8 komentarzy:

  1. cieszę się,że wena wróciła. :3 super rozdział. :D zapraszam również do mnie http://opowiadaniaxxd.blogspot.com/ :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Widać , że wróciła . Uwielbiam to opowiadanie , płynie z niego takie milutkie ciepło . Kocham :)

    OdpowiedzUsuń
  3. PODOBA MI SIĘ :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekamy na następny :-3

    OdpowiedzUsuń
  5. zakończenie tego rozdziału cały czas chodzi mi po głowie, nie mam pojęcia co będzie dalej- świetny rozdział:)
    bright-pearls.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne *-*
    Zakończenie jest takie.. Emocjonujące, jeśli mogę tak uznać :D
    Kurcze, co to może być za wiadomość gorsza niż odwołane kursy? Dodaj szybko następny ;d
    Widać, że wena Ci wróciła. Mi w sumie też :D
    http://addiction-and-friendship.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny ! Dawno mnie tu nie było, postaram się nadrobić, ale i tak boskie !
    Zapraszam:
    http://anamarafashion.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział. Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy pozytywny komentarz to mnie motywuje do pisania ;)
Za każdy zostawiony komentarz postaram się odwdzięczyć.
Jeżeli blog ci się spodobał zaobserwuj :)
Pozdrawiam Bel El ;>