środa, 31 lipca 2013

Opowiadanie ,,Vicky Cook'' Rozdział 25



                                      ,,Vicky Cook”
Rozdział   25

- Pobudka! – Usłyszałam znajomy mi głos.
- Co jest?! – Zerwała się Sof.
- Idziemy na zakupy, nie będę cały dzień siedzieć w domu. – Odpowiedziała Emily.
- Jest dziesiąta, o czternastej muszę być w studiu.
- No to trochę pochodzimy i pojedziesz prosto tam. – Zaproponowała przyjaciółka.
Obie wstałyśmy i poszłyśmy do łazienki, ubrałam się w niebieskie szorty i białą bluzkę. Do tego nałożyłam koturny i dodatki. Rozpuściłam włosy, pomalowałam się i byłam gotowa. Emily wcześniej zamówiła taksówkę i mogłyśmy jechać na zakupy. Na miejsce dotarłyśmy w jakieś pół godziny od obudzenia się, to był rekord.
- Więc tak, potrzebuje butów i sukienki. – Poinformowała nas przyjaciółka. 
- A ja jestem cholernie głodna. – Wyznała Sof.
Postanowiłyśmy, że najpierw coś zjemy. Usiadłyśmy przy stoliku i zamówiłyśmy trzy sałatki z kurczakiem. A kto nam je podał? Mój niedawno poznany znajomy, Alex.
- Co ty robisz? – Spytałam zaskoczona.
- Pracuje, a ty chyba jesteś na zakupach.
- Tak, będziesz w studiu?
- Oczywiście, przecież nie mogę przegapić takiej szansy.
- Pewnie…Ah tak poznaj moje przyjaciółki, Sophie i Emily.
- Miło was poznać, jestem Alex. Który musi iść, bo szef go zaraz wywali. Trzymajcie się. – Pożegnał się i odszedł za ladę. O dziwno dzisiaj wyglądał o wiele lepiej.
- To ten gej?! – Zdziwiła się Sof.
- No tak, przystojny co nie? – Zaśmiałam się.
- I to jak, nie wygląda na geja. Jest normalny, ej a może on cię okłamał. – Zaśmiała się.- Miejmy nadzieje. - Dodała potem.
Po śniadaniu poszłyśmy na sklepy. Wstąpiłyśmy do jednego, potem do drugiego. I nic nie znalazłam, co innego Em, która miała z cztery torby wypchane zakupami. Nie miałam jakoś natchnienia na kupowanie szmatek czy innych zbytecznych mi rzeczy. Zaraz za raz, chyba się przesłyszałam czy ja właśnie nie chciałam nic kupić?! Moje myśli mnie przerażały, zawsze coś mi wpadało w ręce i wracałam obładowana. A teraz? Kompletnie nic. No ale to tylko dwa sklepy, a mamy jeszcze sporo czasu. W końcu zauważyłam śliczną branzoletkę, srebrna i delikatna. Dziewczyny poszły dalej, nie chciały biżuterii. Weszłam do sklepu i poprosiłam sprzedawcę, aby mi ją po prostu zdjął z wystawy. Z bliska wyglądała prześlicznie, musiałam ją mieć. Tylko że kosztowała strasznie dużo, ponad tysiąc złotych. A co mi tam, kupiłam i byłam zadowolona. Spojrzałam na zegarek i było po trzynastej. Znalazłam przyjaciółki i się z nimi pożegnałam, chwaląc się nowym zakupem. Wsiadłam do taksówki, która zawiozła mnie pod studio. Weszłam bez problemu do wyznaczonej mi sali. Było już troje osób, z tego wszyscy zakwalifikowani finaliści tego programu. Po chwili wbiegł zdyszany Alex i jakaś dziewczyna, po czym był komplet. Zrobiła się niezręczna cisza, którą przerwał jeden z jurorów.
- Jest was sześcioro, zaśpiewacie po dwie osoby w tą niedziele na finale. Zasady są troszeczkę inne niż w poprzednich edycjach, teraz macie w finale zaśpiewać piosenkę wybrana przez nas. Wraz z Vicky, Alexem i Victorią z wczorajszego mini castingu. Dzisiaj jest wtorek, nie macie dużo czasu, więc radzę już dzisiaj zacząć ćwiczyć. O dziwo nie przeszedł żaden zespół tylko pojedyncze osoby. Macie dać z siebie wszystko i nas nie zawieść. Zrozumiano?
- Zrozumiano. – Krzyknęliśmy wszyscy razem.
Dostaliśmy jednego jurora na parę. Mi przypadł Simon, z czego bardzo się ucieszyłam. Miałam śpiewać z Ryanem, młodszym o dwa lata. Był całkiem sympatyczny. Dostaliśmy utwór, który mieliśmy wykonać. ,,Pitbull – Feel This Moment’’. Nie powiem, trochę mnie zaskoczył, byłam pewna że dostaniemy piosenkę bardziej spokojną. Tekst mieliśmy prosty i nie musieliśmy się zbytnio trudzić aby go się nauczyć. Przeszliśmy do osobnego pomieszczenia, gdzie zaczęliśmy próbę, która wypadła strasznie. Ryanowi cały czas myliły się słowa, ale to pierwszy dzień więc nic nie mówiłam. Zostawiłam go samego, aby nauczył się tekstu i byliśmy umówieni jutro o tej samej porze co dzisiaj.
Zmęczona wróciłam do domu, gdzie było ciemno. Jednak wolałam mieć współlokatora, którego nie ma. Chciałam do niego zadzwonić, ale nie odbierał ode mnie telefonu. Odłożyłam telefon, a on zaczął wibrować. No tak mama, odebrałam i rozmawiałam z nią jakieś pół godziny. Chciała wiedzieć wszystko, wiadomo że jej nie zdałam relacji szczegółowo. Bardziej to ona zachwycała się Tomem i planowanym ślubem. Było po dziewiętnastej, a zadzwonił dzwonek do drzwi, jak zawsze nikogo się nie spodziewałam. Powoli je otworzyłam i moim oczom ukazał się Mike.
- Dawno się nie widzieliśmy. – Przywitał się.
- Jakoś tak wyszło, wejdziesz?
- Skoro nalegasz. – Zaśmiał się i poszedł w stronę salonu.
- Co cię naszło na odwiedziny?
- Chciałem cię zobaczyć, podobno byłaś na jakimś ślubie. – Zaczął mówić, a ja go nie słuchałam. Myślałam o tej piosence i cały czas miałam w głowie jej słowa. – Jesteś tam?
- Hmm…tak. Przepraszam ale jestem zmęczona.
- Rozumiem, chyba Matt zawrócił ci w głowie.
- O co ci chodzi?
- Nie no o nic, spędzamy razem miło wieczór, a ty potem jedziesz za miasto z jakimś motocyklistą.
- Zazdrosny jesteś? Przecież nie jesteśmy razem, cholera Mike nie jesteśmy parą.
- Tak wiem, tylko myślałem że jesteś inna, że nie wskakujesz byle komu do łóżka.
- Zamknij się i wyjdź! – Krzyknęłam i trzasnęłam mu w policzek.
Zamknęłam za nim drzwi i osunęłam się po nich na podłogę. Z oczu zaczęły lecieć mi łzy. Tylko dlaczego? Zraniły mnie słowa Mikiego, nie wiedziałam dlaczego się tak zezłościł. Do niczego nie doszło, a nawet jakby to co mu do tego? Przecież nie jesteśmy razem i nie mamy zamiaru być. Chyba że ja o czymś nie wiedziałam, ale to nie miało znaczenia. Poszłam do mojego pokoju, rzuciłam się na łóżko i migiem zasnęłam. Kolejne dwa dni minęły strasznie szybko, próba za próbą. Wychodziło nam to o wiele lepiej. Od rana do wieczora siedziała w studiu i ćwiczyliśmy występ. W czwartek do domu wróciłam strasznie późno, byłam padnięta. Tak, że zasnęłam w kuchni na krześle.

Miałam dodać dopiero po 10 komentarzach, ale nie będę miała czasu potem. Więc dodaje wcześniej myślę że się cieszycie :D
Teraz rozdziały będę dodawać do dwa dni, nie mam pomysłu na nowy rozdział i zbytnio czasu. Myślę że się nie gniewacie :)
Chyba że będę się nudzić i napisze to będzie, ale jeszcze zobaczymy. 2 sierpnia ----> Nowy rozdział ok.15
Pozdrawiam Bel El ;>

wtorek, 30 lipca 2013

Opowiadanie ,,Vivky Cook'' Rozdział 24



                                      ,,Vicky Cook”
Rozdział   24

Pojechaliśmy pod mój dom, chłopak wyjął z bagażnika moje rzeczy i zaniósł do środka. Staliśmy chwilę w przedpokoju i już miał wychodzić. Gdy podeszłam do niego i podziękowałam. Dałam buziaka w policzek i odszedł. Zdjęłam buty i od razu poszłam po laptopa. Faktycznie, można było się zgłosić. Jednak do godziny dwudziestej dzisiejszego dnia. Troszeczkę się nad tym zastanawiałam, ale w sumie czemu miałam nie spróbować. Głos wrócił mi do normy i to była moja szansa na wybicie się. Wydrukowałam tekst piosenki, którą śpiewałam z Mattem. Zabrałam telefon i zatrzasnęłam drzwi. Studio było dość daleko od domu, więc czekałam na taksówkę. Po godzinie dojechałam, było mnóstwo kandydatów. Miałam już swój numerek i czekałam w kolejce, siedząc na schodach. Strasznie się niecierpliwiłam, wywoływali wszystkich po kolei. Nagle przez w głośnikach usłyszałam swoje nazwisko. Uradowana i lekko zdenerwowana udałam się do sali, przedstawiłam się i zaczęłam śpiewać. Zaśpiewałam jakieś trzy zdania i przerwali mój występ.
- Ten głos. – Szepnął jeden z jurorów. – Dziękujemy, poczekaj na zewnątrz.
- Dziękuje. – Odpowiedziałam krótko i wyszłam. Byłam zdziwiona że nie dali mi dokończyć, ledwo co zaśpiewałam i mnie wyprosili. Może jednak się myliła? Może mój głos jeszcze nie jest do końca ,,sprawny’’? Usiadłam z na ławeczce i rozmyślałam, a do sali wchodzili kolejni chętni.
- Nie przejmuj się nimi, nie doceniają artystów. – Powiedział do mnie nieznajomy, po czym usiadł obok mnie.
- Kazali poczekać, jestem Vicky. – Podałam mu rękę.
- Alex. – Przywitał się. – Ja czekam na werdykt już trzy godziny. Zamiast po prostu powiedzieć, że nie wystąpię to bawią się ze mną w kotka i myszkę.
- Mam nadzieje że mi nie będą kazali tyle czekać. Wiesz ile osób szukają?
- Chyba dwóch dziewczyn i jednego chłopaka. Tylko muszą być to te osoby, które już wcześniej brały udział w programie i nie wygrały. Lecz przeszły wyżej niż casting.
- Sporo wiesz. – Zaśmiałam się.
- Wszystko jest tutaj napisane. – Podał mi regulamin. – Patrz, wywiesili kartkę.
Poszliśmy sprawdzić, byłam na liście, wchodziłam w czwartej grupie, a mój nowy znajomy w trzeciej. Coraz bardziej się denerwowałam. Weszła pierwsza grupa, nikt nie wyszedł zadowolony. Następnie w drugiej wyszła uradowana dziewczyna. Grup było dziesięć, więc nikt nie wiedział czy ma jakie kol wiek szanse. Poszedł Alex, moja grupa przeszła do jakiegoś pomieszczenia i tam czekaliśmy na opuszczenie sali przez poprzednich uczestników. Nie wiedziałam czy ktoś stamtąd przeszedł. Weszliśmy na scenę i czekaliśmy na jakiekolwiek słowa. Połowa ludzi wyszła ze smutną miną. Zostałam ja i dziesięć innych osób. Jeden z jurorów zwrócił się do mnie.
- Twój głos, jest niesamowity. Siedziałem i zastanawiałem się z skąd cię kojarzę. Aż nagle przypomniało mi się, że trzy lata temu byłem twoim mentorem. Nie wygrałaś, ale byłem z ciebie dumny. Jeżeli cię teraz nie przepuszczę, nie zasnę, więc widzimy się jutro o czternastej.
- Naprawdę? Dziękuje. – Z mojego oka popłynęła łza, podbiegłam do Simona i go uściskałam. Wyszłam z sali i zobaczyłam Alexa siedzącego na ławce.
- Udało się? – Spytał wstając. Nic nie odpowiedziałam, tylko kiwnęłam głową i uściskałam znajomego.
- No to widzimy się jutro. – Zaśmiał się.
- Naprawdę? Musimy to uczcić.
- Już cię lubię, mimo że znam cię dopiero dwie godziny. – Uśmiechnął się.
Odebraliśmy nasze przepustki i wyszliśmy ze studia. Udaliśmy się do baru w pobliżu, zajęliśmy miejsca i zamówiliśmy kolorowe drinki. Wydawał się w porządku, czułam się jakbym znała go przynajmniej kilka lat. Śmialiśmy się i wydurnialiśmy, nagle uznał że musi mi coś powiedzieć. Coś co mnie zaszokuje, nie miałam pojęcia co może wypłynąć z jego ust.
- Zaraz się we mnie zakochasz, czy coś więc wole ci wcześniej powiedzieć. Bo mam do ciebie szacunek. Tylko nie bądź przerażona…Jestem gejem.
- Naprawdę? Nie powiem zaskoczyłeś mnie tym wyznaniem, ale nigdy nie miała kolegi geja. Z chęcią się z tobą zaprzyjaźnię. – Zaśmiałam się. – A tak serio, to możesz być nawet księdzem. Jesteś niesamowity i bardzo miły.
- Dzięki, jeszcze nikt tego tak spokojnie nie przyjął. – Uśmiechnął się i zamówił kolejne napoje.
- A może to i lepiej, w końcu będę spokojna spotykając się z chłopakiem. W końcu nie przelecisz mnie.
- No wiesz, geje mają do tego że wolą płeć męską. A ty z tego co widzę jesteś kobietą.
Spędziliśmy miło wieczór, polubiłam Alexa. Odprowadził mnie do domu, już miałam otwierać drzwi. Jednak przypomniało mi się że zatrzasnęłam je, a klucze które zawsze leżały w doniczce miała przyjaciółka. Zadzwoniłam do niej, jednak nie odbierała telefonów. Postanowiłam że pójdę po te cholerne klucze, bo inaczej się nie dostanę do domu, mieszkała niedaleko. Szłam zadowolona jak nigdy i śpiewałam sobie pod nosem. Dotarłam pod dom Emily, zadzwoniłam domofonem. Po dwóch minutach zjawiła się zaspana Em.
- Masz coś mojego. – Przywitałam ją.
- Kurde, zapomniałam o nich. Chodź do środka rodziców nie ma.
Otworzyła mi furtkę i skierowałam się w stronę salonu. Usiadłam na kanapie i czekałam na nią aż zejdzie z góry. W końcu przyszła z moimi kluczami, zadowolona rzuciła mi je prosto w ręce.
- James jest na górze. – Szepnęła zadowolona.
- O proszę, to ja nie przeszkadzam. Dzięki za... – Nie dokończyła, bo mi przerwała.
- On już śpi, więc opowiadaj mi jak było na tym ślubie i czemu wróciłaś dopiero teraz?
- Wróciłam wcześniej, przed piętnastą. Było całkiem nieźle, tylko że Matt się napił. – Opowiedziałam jej co się działo na weselu i po. Wspomniałam jej także o x faktorze i o geju Alexie. Od razu chciała go poznać, nie dziwie się. Zawsze chciałyśmy mieć takiego przyjaciela geja, przy którym można robić wszystko, a on i tak będzie się patrzył obojętnie.
- To widzę że wypad był udany. Chyba polubiłaś tego motocyklistę?
- Jest bardzo miły, w ogóle inny niż się wydaje.
- Coś z tego będzie?
- Nie, dlaczego ty zawsze musisz o to pytać? – Zaśmiałam się.
- Bo jak się nie spytam nie popędzę cię do myślenia o nim. – Uśmiechnęła się.
- Spadaj, zresztą na razie nikogo nie szukam. A teraz wybacz ale idę do siebie spać.
- Na razie, ale zobaczysz będziecie razem. Ja zawsze mam racje.
Pożegnałam się i poszłam do swojego domu. Chciałam w końcu znaleźć się w swoim łóżku, wzięłam prysznic i ubrałam się w piżamę. Położyłam się spać, jednak nie mogłam zasnąć. Miałam w głowie tyle myśli, które nie dawały mi zasnąć. Męczył  mnie jak nigdy, dochodziła północ. Dalej nie spałam, napisałam do Sof. Ona nigdy nie śpi o tej porze.
Jeżeli nie śpisz, to wpadnij. Nie mogę zasnąć nie wiem co się dzieje. Pomocy! xx
Nic nie odpisała, więc byłam pewna że już zasnęła. Zeszłam na dół włączyłam światełka sufitowe w kuchni, usiadłam i nalałam sobie szklankę mleka. W filmach zawsze pomagało im to zasnąć. Wzięłam łyka i dalej nie przełknęłam, samo mleko było ohydne. Wylałam wszystko do zlewy i napiłam się czystej wody. Zadzwonił dzwonek, a uradowana ja pobiegłam otworzyć.
- Spałam, ale się zbudziłam. – Przywitała mnie zaspana przyjaciółka, była w piżamie i z poduszką w ręku, wyglądała przezabawnie.
- Dziękuje że przyszłaś.- Przytuliłam ją i zaczęłam się śmiać. Wstąpiłam do kuchni po pudełko lodów, które zawsze było w mojej zamrażarce i poszłyśmy do mojego pokoju. Jadłyśmy zimną mazie i żaliłyśmy się sobie nawzajem. Emily była szczęśliwa z Jamesem, tylko jakoś my dwie nie możemy mieć szczęśliwego związku. Byłam zaplątana w romans z Mikiem i musze przyznać że podobał mi się Matt. Na szczęście w tym wszystkim  nie było Liama. Który jako jedyny mój przyjaciel nie leci na mnie. Przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. Lecz Sophie miała z nim do czynienia i z paru innymi, których imion nie jestem w stanie zapamiętać. Zamykały nam się oczy i zasnęłyśmy po wyczerpującej rozmowie o chłopakach.

Miałam dodać dopiero wieczorkiem, ale że jest napisany to proszę :)
Kolejny rozdział dodam dopiero po 10 komentarzach :D
A co mi tam piszcieee :)
Pozdrawiam Bel El ;>


poniedziałek, 29 lipca 2013

Opowiadanie ,,Vicky Cook'' Rozdział 23



                                      ,,Vicky Cook”
Rozdział   23

Matt się ogarnął i wyglądał w miarę normalnie, tylko że miał zachrypnięty głos. Co mnie bardzo bawiło. Postanowiliśmy że pójdziemy się przejść, nad wodę. Na dworze było w miarę ciepło, tyle że wiał wiatr. Poszłam w tym co byłam ubrana. Szliśmy wzdłuż jeziora, było po siedemnastej.
- Chodź popływamy na rowerku. – Zaproponował brunet.
- Jest późno, po za tym jest chłodno.
- Nie marudź, a jak nie chcesz to zostajesz tu sama.
- No dobra ale tylko pół godziny, nie więcej.
Wypożyczyliśmy rowerek wodny i mogliśmy nim pływać po jeziorze. Założyliśmy kamizelki i pedałowaliśmy, nie powiem było dość ciężko i woda strasznie pryskała. Ku mojemu zdziwieniu zdjął koszulkę, bo jak uważał było mu za gorąco i wskoczył do lodowatej wody.
- Durny jesteś? Jest zimna. – Wydarłam się na niego.
- Nie przesadzaj, jest bardzo fajna. Taka chłodna, chodź do mnie to się przekonasz. – Podał mi rękę.
- Chyba żartujesz, nie mam zamiaru być chora.
- Oj no chodź, proszę.
- Nie ma mowy, jak chcesz to sobie pływaj, mnie nie namówisz.
Zadowolony gdzieś odpłynął, a ja siedziałam na środku jeziora w rowerku. Czułam się dziwnie, coś na mnie spadło. Krople deszczu, z początku malutkie. A z minuty na minutę byłam bardziej mokra i strasznie lało.
- Wracamy! Słyszysz Matt?! – Krzyczałam.
- Jak wejdziesz do wody, wrócimy. – Zaśmiał się.
- Przestań, wsiadaj i pedałuj. Jest mi zimno słyszysz?
- Jak się zanurzysz. – Powtarzał rozbawiony.
Postanowiłam się do niego nie odzywać, byłam cała przemoczona i nie miałam zamiaru dalej tkwić na środku jeziora. Zaczęłam sama pedałować, jednak kręciłam się w kółko i mi to nie wychodziło. A ten idiota się ze mnie śmiał. Nie miałam wyjścia, ściągnęłam bluzę i trampki. Zostałam w staniku i w szortach, wskoczyłam do lodowatej wody. Zmierzałam ku brzegu, jednak się na chwile zatrzymałam i spojrzałam na zachód słońca. Nie sądziłam że byliśmy tu aż tak długo.
- Ciepła prawda? – Spytał przypływając do mnie.
- Nie odzywam się do ciebie. – Odpowiedziałam zdenerwowana.
- Ale w końcu weszłaś do tej wody, jednak nie mogłaś się oprzeć. – Dalej się ze mnie śmiał i złapał mnie od tyłu. Przeszły mnie dreszcze, dziwne uczucie. – Wracajmy, ciemno się robi. – Powiedział po chwili ciszy, na co ja się uśmiechnęłam i podpłynęłam do rowerku. Nałożyłam bluzę i zanim się obejrzałam byliśmy na brzegu. Szybko wyszłam i nałożyłam buty. Szłam przed siebie, w stronę hotelu. Zmarnienta i przemoczona. A ten dupek nawet mnie nie przeprosił, szedł sobie za mną nic nie mówiąc. Weszłam do pokoju i od razu skierowałam się do łazienki, wzięłam prysznic i ubrałam się w cieplutkie czyste dresy i koszulkę. Wskoczyłam pod kołdrę i po woli się rozgrzałam. Kiedy Matt wyszedł wykąpany zmierzał w stronę łóżka.
- Ej, co ty robisz? – Spytałam zrywając się.
- Chce się położyć. – Odparł spokojnie.
- Miałeś spać na podłodze, zapomniałeś?
- Tak, pamiętam. Tylko że ja nie idę spać, więc się podsuń.
- Miałam się do ciebie nie odzywać, ale jakoś nie mogę. – Zaśmiałam się. – Głodna jestem wiesz?
- Wiedziałem, że długo nie pociągniesz. Zamówię coś.
Chłopak zamówił kolacje, po czym dotarła bardzo szybko. Zjedliśmy i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Wyglądało na to że się pogodziliśmy, oglądaliśmy film, śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Za oknem padało, grzmiało i błyskało. Nagle zgasł prąd, na dworze burza coraz bardziej dawała się we znaki. Nigdy nie widziałam takiej ulewy , tyle grzmotów na raz. Skryłam się w łóżku i jakoś próbowałam nie myśleć o tym, ale strasznie się bałam. Za każdym razem kiedy w coś walnęło, ja drgałam.
- To idę spać, na podłogę. – Powiedział nagle.
- Jak musisz. – Odpowiedziałam krótko i próbował zasnąć, jednak nie mogłam.
- Matt? – Spytałam po jakichś dziesięciu minutach. – Śpisz?
- Prawie, a co?
- No bo wiesz, jak nie chcesz nie musisz spać na podłodze. Łóżko jest duże, więc możesz się położyć.  
- Nie będzie ci to przeszkadzać?
- Nie, no coś ty. Tak tylko żartowałam, myślałam że ty też tak mówisz.
- Jednak wolo tu spać, wygodnie jest. A nie chce żebyś była skrępowana.
Nie dawał się przekonywać, a ja się strasznie bałam. W naszym pokoju było strasznie jasno od tych błyskawic, mimo że wszystko było pozasłaniane. Chciałam żeby położył się obok mnie, jednak nie wiedziałam co mam jeszcze zrobić. Więc powiedziała prosto i wyraźnie.
- Możesz położyć się ze mną? Boję się.
- Nie można było tak od raz? – Zaśmiał się i położył z brzegu łóżka. Na co ja się ucieszyłam i od razu się do niego odwróciłam. Dalej czułam się dość nie pewnie, na co brunet natychmiast odpowiedział i mnie przytulił. Zamknęłam oczy i wtulona w jego tors zasnęłam.
- Będę wieczorem, nie przegapię tego. – Usłyszałam rozmowę Matta, najwidoczniej już wstał.
- Jedziemy już? – Spytałam zaspana.
- Tak, ja już jestem gotowy. Czekam tylko na ciebie.
- Daj mi pół godziny.
- Aż tyle? Nie za długo?
- Chce jeszcze umyć włosy, a trochę mi to zajmie.- Odpowiedziałam i poszłam do łazienki. Wykąpałam się, ubrałam w kremowe rurki, miętową bluzkę i trampki. Wysuszyłam włosy i je ułożyłam. Spakowałam resztę rzeczy i byłam gotowa. Brunet wziął moją walizkę i zapakował do samochodu. Poszliśmy jeszcze do restauracji zjeść śniadanie, było po dziesiątej więc jeszcze się załapaliśmy. Usiedliśmy do stolika i zaczęliśmy konsumować.
- I jak się spało? – Przerwał ciszę.
- Wiesz, że nawet bardzo dobrze. Od razu zasnęłam. – Zaśmiałam się i zamilkłam.
- Mnie też się dobrze spało, dziękuje że pytasz. – Popatrzył na mnie zadowolony.
- Nie ma za co, to nie moja sprawa. Ale co dzisiaj robisz wieczorem?
- Idę na wyścigi, pewnie cię to i tak nie zainteresuje. – Spokojnie odpowiedział.
- Będziesz się ścigał? Nie boisz się czasami?
- Tym razem nie jadę, to jest sport jak każdy inny. Wszędzie zdarzają się wypadki, ale staram się o tym nie myśleć.
- Ale jednak uważaj na siebie.
W końcu wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Brunet cały czas dziwnie się na mnie patrzył. W drodze powrotnej mało rozmawialiśmy, w końcu po długiej ciszy włączyłam radio. Akurat leciała moja ulubiona piosenka. Zaczęłam nucić ją pod nosem, chłopak śmiał się ze mnie. Ale po chwili także się przyłączył. Nie wychodziło mu to dość dobrze, ale się nie przejmował i żartował ze swojego głosu.
- Masz talent. – Uśmiechnął się.
- Tak wiem, za tobie nie wychodzi. – Zaśmiałam się.
- Siedzisz obok mnie, a ja się zastanawiam skąd cię kojarzę. Aż teraz sobie przypomniałem, byłaś w x faktorze. Zgadza się?
- Tak, trzy lata temu.
- Czemu nic z tym nie robisz? Masz wspaniały głos. Niedługo jest finał tego programu. Poszukują kilku osób które zaśpiewają z finalistami. Zgłoś się.
- To nie takie proste.
- Jeżeli kochasz to robić, to nie ma co się zastanawiać. Trzeba korzystać z życia puki jest na to czas.
Te ostatnie słowa jakoś mi utkwiły w pamięci, nie wiedziałam że Matt może mi udzielać rad. Nie wyglądał na takiego, a jednak. Może powinnam się zgłosić? Sama nie wiem. Myślałam o tym przez resztę drogi do Londynu.

Przepraszam że dopiero teraz ale nie miałam internetu :D, jest plus napisałam z nudów trzy rozdziały.
Podobało się :D ?
Pozdrawiam Bel El ;>

niedziela, 28 lipca 2013

Opowiadanie ,,Just Dance'' Rozdział 2



Just Dance

Rozdział 2
Czas szybko zleciał i nadszedł dzień naszego występu, zaskoczyliśmy całą szkołę. Naprawdę poszło nam znakomicie. Było mi trochę smutno, że muszę się żegnać z moją klasą. Ale w tamtym momencie myślałam o poniedziałkowych warsztatach. Po zakończeniu spotkałam się z Rose i Gazem w kawiarni. Na szczęście przyjaciel nie przyprowadził tej wywłoki Trish. – Pomyślałam.
- Dzisiaj jest impreza u mojego kumpla. Przyjadę po was o dwudziestej, pasuje?
- Kolega wie że nas zabierasz?
- Jasne i nie ma nic przeciwko. Będę punktualnie, tylko bądźcie gotowe. – Pożegnał się i poszedł.
- Carly, mam pytanie.
- Słucham?
- Czy miałaś kiedyś takie uczucie, takie że serce ci waliło jak oszalałe i nie wiedziałaś co masz robić?
- Raz, w podstawówce. – Zaśmiałam się. – Ale tak serio, chodzi o chłopaka?
- Powiedzmy, widziałam go kilka razy i rozmawialiśmy. To wszystko, ale jest jedna przeszkoda, on ma dziewczynę i raczej się mną nie interesuje.
- A może zdradzisz mi kto to jest? – Spojrzałam lekko się uśmiechając.
- Ale obiecaj że nie będziesz się śmiać.
- Hmmm…pomyślmy...Obiecujee.
- To Mac, wiem to twój przyjaciel i nie znam go dobrze. Ale jakoś nie mogę o nim przestać myśleć.
- Kurde, pasowali byście do siebie, ale wiesz z dziewczyną można zerwać. – Zaśmiałam się.
- No można, tylko nikomu ani słowa.
Wyszłyśmy z kawiarni się pożegnałyśmy, a ja zmierzałam w stronę domu. Byłam zamyślona, myślałam o Ros i o Maxie. Było by naprawdę super, gdyby byli razem. Tylko nie mogłam nic zrobić, on był szczęśliwy z Liz. No i o wilku mowa, wpadłam na Maca.
- Gdybyś to nie była ty bym się ostro wkurzył. – Zaśmiał się i podniósł się z chodnika.
- Przepraszam, zamyśliłam się.
- Nic się nie stało, a o czym tak myślałaś?
- Hmm…o krokach. Tak, o choreografii. – Wybrnęłam kłamiąc.
- No właśnie, musimy się spotkać i poćwiczyć. Może we wtorek?
- Jasne, zadzwonię jeszcze. Do zobaczenia. – Pożegnałam się i poszłam dalej przed siebie. W domu nikogo nie było, weszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Powoli ściągnęłam galowy strój i weszłam do łazienki w samej bieliźnie. Nalałam całą wanne wody, zanurzyłam się cała. Wykąpałam się i okryłam się ręcznikiem. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi, nikogo się nie spodziewałam. Była troszeczkę zaskoczona. W szlafroku otworzyłam drzwi.
- Mogę wejść? – Spytał dość ponury Gaz.
- No tak, skoro już tu jesteś.
- Nie wiedziałem że się kąpiesz. Ale muszę z kimś pogadać.
- Nic nie szkodzi, idź do salonu. Tylko się w coś ubiorę, bo raczej nie będę tak przed tobą stać. Poszłam do pokoju, założyłam szorty i krótki czarny top, a na niego zarzuciłam niebieską koszule. Po której spływała woda z moich włosów. Wstąpiłam do kuchni, aby zrobić nam coś do picia, nalałam do szklanek zimnego soku. Podałam przyjacielowi i usiadłam na brzegu czarnej kanapy.
- O co chodzi? – Spytałam.
- Po kłóciłem się z Trish. Uważa, że za dużo czasu spędzam z wami. Kazała mi wybierać, albo ona albo wy. Wyszedłem wkurzony i przyjechałem tutaj.  Wiem że nie powinienem zawracać ci tym głowy, ale muszę z kimś pogadać.
- Jesteś moim przyjacielem i zawsze możesz do mnie przyjść i się wypłakać. – Lekko się uśmiechnęłam i usiadłam bliżej Gaza.
- Nie będę płakał, ale dzięki.
- A co do Trish, nie powiem nie lubię jej i dobrze o tym wiesz. Ale skoro ona ciebie kocha to nie powinna stawiać ci warunków. Może jej przejdzie, a jak nie to masz nas.
- Dziękuje, że mnie rozumiesz. – Odpowiedział i przytulił mnie. Nagle stało się coś niespodziewanego, nasze usta się złączyły. Nie mogliśmy się od siebie oderwać. To był mój przyjaciel, najlepszy na świecie, miał dziewczynę. A ja się z nim całowałam jak gdyby nigdy nic, ale w tamtym momencie o tym nie myślałam. Leżałam na kanapie bez koszuli, a on był nade mną. Zdjęłam jego koszulkę, a dalej całowaliśmy się namiętnie. Zaczął całować mnie po brzuchu. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Gaz szybko się ode mnie oderwał, a ja poszłam otworzyć.
- No już jestem, miałam być później ale nie chciało mi się samej czekać w domu. – Zaczęła mówić Rose i kierowała się w stronę salonu. – O Gaz! Nie wiedziałam że tu jesteś. Chcesz nam doradzić w co mamy się ubrać? – Zaśmiała się.
- Ja przyszedłem tylko po płytę. Prawda Carly?
- Hmm…- Zamyśliłam się. – Ah tak, płyta, już przynoszę.
Poszłam do swojego pokoju, wzięłam byle jaką płytę w rękę i przykucnęłam na podłodze. Co ja zrobiłam? Nie powinnam, a co jeśli Ros by nie przyszła? – W mojej głowie buczało od pytań. Byłam zdziwiona z takiego obrotu sprawy. Zwłaszcza że nigdy nie myślałam o Gazie jak o chłopaku, z którym mogłabym iść do łóżka. Wstałam i na mojej tworzy pojawił się sztuczny uśmiech. Starałam ukryć to zakłopotanie.
- To ta płyta? – Uśmiechnęłam się do przyjaciela.
- Tak, dziękuję. Widzimy się o dwudziestej. – Pożegnał się i poszedł.
- To jak, co robimy? Jest jeszcze dwie godziny.
- Musze wysuszyć włosy, może zrób coś do jedzenia. Głodna jestem. – Zaproponowałam przyjaciółce.
W łazience zaczęłam się szykować, a czas zleciał bardzo szybko. Ubrałam się w mój zestaw i wyszłam z pokoju. Zobaczyłam ślicznie wyglądającą Ros. Miała na sobie śliczną sukienkę. Wzięłam torebkę i napisałam karteczkę rodzicom. Po czym wyszłyśmy z domu, na parkingu czekał na nas brunet. Po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Po drodze starałam zachowywać się normalnie, na szczęście wychodziło mi to. Weszliśmy do środka, Ros poszła gdzieś tańczyć. Złapałam Gaza za nadgarstek i zaciągnęłam na górę. Weszliśmy do łazienki, gdzie było w miarę cicho. 
- Teraz będziemy udawać, że nic się nie stało? To wygląda idiotycznie, nie powinniśmy się całować. Jesteś moim przyjacielem i nie chce cię stracić.
- Wiem, przepraszam. To było strasznie głupie, ale chyba nie jestem jedyny winny?
- No nie, tylko że to jest dziwna sytuacja, zwłaszcza w stosunku do Rose.
- Rozumiem, ale gdyby nie ona to bym cię po prostu przeleciał. – Zaśmiał się.
- Haha… - Zaśmiałam się ironicznie. – To nie jest śmieszne. Nigdy więcej, rozumiesz?
- Oczywiście. – Odpowiedział i przytulił mnie po przyjacielsku.

Zeszliśmy na dół, a do Gaza podbiegła wywłoka numer jeden. Zaczęła go przepraszać i chyba jej wybaczył. Ale to jego sprawa, nie myślałam o tym i poszłam tańczyć.


Bawiłam się świetnie, wydurniałam się i tańczyłam z przyjaciółką. Zrobiłam sobie trochę przerwy i poszłam napić się czegoś. Zamoczyłam usta w zimnym drinku i od razu zrobiło mi się lepiej. Wypiłam go i od razu sięgnęłam po drugiego.
- Chyba jej przeszło. – Powiedział do mnie Gaz.
- To super, teraz znowu możesz się dusić w związku z wywłoką. – Odpowiedziałam i uśmiechnęłam się ironicznie. Przyjaciel nie był zadowolony, że tak mówię. Ale mówiłam całą prawdę, to nie była dziewczyna dla niego. Była zbyt wredna.
- Rozmawialiśmy już na ten temat, dobrze wiesz co o tym myślę.
- Tak wiem, a ty wiesz co ja myślę o tej twojej dziewczynie. Chce żebyś był szczęśliwy, a ona cię zrani prędzej czy później.
- Nie mów tak. – Popatrzył na mnie wściekły i odszedł. Posiedziałam jeszcze trochę przy stoliku i poszłam poszukać Rose. Na dole, ani na górze jej nie było. Wyszłam przed dom i zauważyłam moją przyjaciółkę.


- Co się stało? – Spytałam.
- On tu jest, przyszedł ale sam. Co mam robić?
- Wiem że nie powinnam ci tak doradzać, ale idź do niego. Zatańcz z nim i się z nim napij. Uśmiechnęłam się i od razu po moich słowach blondynka poszła na podryw. Skoro go tak lubiła, to może powinna spróbować. Mimo tego że był w związku. Przez resztę imprezy bawiłam się sama, nie spotkałam przyjaciół, którzy wyparowali. Około czwartej nad ranem wezwałam taksówkę i pojechałam do domu. Weszłam po cichu, tak aby nikogo nie obudzić. Na szczęście udało mi się. Zrzuciłam z siebie sukienkę, buty i dodatki. Wskoczyłam pod kołdrę i momentalnie zasnęłam.
- Kawa i drożdżówki z naszej ulubionej kawiarni. – Obudziły mnie czyjeś głosy.
- Co ty tu robisz? – Spytałam zaspana.
- No jak to co, przyniosłam ci śniadanko. – Zaśmiała się i wskoczyła na moje łóżko.
- A nie mogłaś troszeczkę później?
- Niee, ale mam wieści. Nie mogłam już wytrzymać żeby ci powiedzieć. Wczoraj jak zniknęłaś to podeszłam do niego. Zatańczyliśmy i mamy się spotkać w poniedziałek.
- Nieźle, randka?
- No nie, ma mi pokazać kilka ciekawych miejsc do sfotografowania. Ale dobre i to. – Uśmiechnęła się jedząc drożdżówki.
- No tak, ja w sumie też ci muszę o czymś powiedzieć. Może to być dla ciebie coś dziwnego i zaskakującego. – Opowiedziałam jej o Gazie. Na co zrobiła wielkie oczy. Nie była jakoś zła, tylko się z nas śmiała. Ubrałam się i uczesałam w koka. Poszłyśmy razem do wynajętej sali, gdzie czekał na mnie chomik i Blair. Razem mieliśmy ułożyć choreografie do występu. Przyjaciółka robiła nam zdjęcia, a my się świetnie bawiliśmy. Szybko się uwinęliśmy, a ja wróciłam do domu. Natchnęło mnie aby obejrzeć fotografie z dzieciństwa. W tym samym momencie do pokoju wszedł Gaz.
- Hej, nie przeszkadzam?
- Nie, wejdź. Przepraszam cię za to na imprezie. Poniosło mnie troszeczkę.
- Już się przyzwyczaiłem. Trish wyjechała na miesiąc do ciotki. Przyszła i oznajmiła, więc masz trochę racji. Co oglądasz?
- Zdjęcia, chodź zobaczysz. – Zaproponowałam przyjacielowi, który usiadł obok mnie na łóżku.
Resztę dnia minęło błyskawicznie, tak jak i niedziela. W końcu przyszedł dzień na który czekałam z niecierpliwością. Wstałam zadowolona, zjadłam śniadanie i ubrałam się w wygodny strój. Pierwszy dzień, więc nie musze brać nic na przebranie. Poznam nowych ludzi i posłucham co ma do powiedzenia mój nauczyciel. Zabrałam telefon i nałożyłam okulary przeciwsłoneczne. Wyszłam zadowolona, wsiadłam na rower i pojechałam do studia. W środku byli już wszyscy, oprócz naszej kochanej pani. Usiadłam z boku i czekałam na spóźnialską. Do sali weszła kobieta po czterdziestce i przedstawiła nam się. Powiedziała co i jak, przypomniała o strojach na zmianę i tyle było gadania. Pierwsze spotkanie jak zwykle organizacyjne. Pożegnałam się z nowo poznaną grupką znajomych. Miałam już wsiadać na rower, jak nagle ktoś mnie zaczepił. Złapał mnie za ramię. Momentalnie się odwróciłam.

   
Kolejny rozdział ,,Just Dance'' :)
Podoba się? Mam dalej pisać?
Każdy komentarz motywuje mnie do pisania więc zostawiajcie ich jak najwięcej :)
Pozdrawiam Bel El ;>